Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adwokat zwierząt. Mecenas Mateusz Łątkowski z Poznania broni ich praw przed sądem [rozmowa NaM]

Agnieszka Goździejewska
Mateusz Łątkowski - adwokat, adwokat kościelny
Mateusz Łątkowski - adwokat, adwokat kościelny kancelaria Mateusz Łątkowski
Z mecenasem Mateuszem Łątkowskim rozmawiamy o prawnej pomocy pokrzywdzonym zwierzętom.

Zacznijmy od głośnej sprawy oprawcy Lucky'ego (chłopaka, który niemal pobił szczeniaka rasy Cavalier na śmierć). Czy to wystarczająco surowy wyrok? Oskarżony chyba nie zrozumiał, że to, co zrobił jest złe?

Mateusz Łątkowski: Przede wszystkim wydany w sprawie wyrok jest nieprawomocny. Ja jako pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego nie znam nawet jeszcze pisemnego uzasadnienia orzeczenia, więc nie jestem stanie precyzyjnie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Kierując się także dobrym adwokackim zwyczajem, nie zamierzam polemizować na łamach prasy z nieprawomocnym orzeczeniem. Co innego w ewentualnej apelacji.

Znając jednak wyroki innych sądów wydawane w podobnych sprawach, zważając na wiek sprawcy, jego niekaralność i częściowe przyznanie się do winy, wydany wyrok wydaje się być prawie satysfakcjonującym.

Mam także nadzieję, że kilka mocnych słów z mojej oskarżycielskiej mowy utknęło na długo w głowie oprawcy Lucky'ego i to pozwoli mu na zrozumienie czynu, którego się dopuścił i za który został skazany.

Można Pana nazwać "obrońcą praw zwierząt z urzędu"...
Będąc adwokatem muszę być precyzyjny. Dlatego też podkreślam, że jak to pani ładnie określiła jestem "obrońcą praw zwierząt", ale nie z urzędu lecz z wyboru. Nikt bowiem tych spraw nie każe mi prowadzić.

ZOBACZ: Prawie zagłodzona na śmierć suczka szuka domu tymczasowego [ZDJĘCIA]

Ile spraw o karygodne traktowanie zwierząt ma Pan za sobą? Które wspomina Pan jako sukces, a po których zostało poczucie niesprawiedliwości?
Może nie rozmawiajmy o liczbie, bo nawet gdyby była to tylko jedna sprawa, to i tak jest o tę jedną sprawę za dużo.

Zwierzęta są da mnie bardzo ważne i chciałbym, aby otrzymywały od człowieka należną im ochronę, poszanowanie i opiekę. Jeśli tak nie jest, to każdorazową wiktorią jest dla mnie wyrok uznający oprawcę za winnego zarzucanego mu czynu. Niesmak pozostaje natomiast kiedy postępowania przygotowawcze są umarzane lub prowadzone są przez organy do tego powołane, najoględniej mówiąc, w sposób "nieprofesjonalny".

Jak zaczęła się Pańska współpraca z Fundacją Animal Security?
Szczerze powiem, że nie pamiętam. Wydaje mi się, że zostałem poproszony przez prezes Fundacji o pomoc prawną, a wieść, że działam w sprawach, o których rozmawiamy na zasadach pro publico bono rozeszła się najprawdopodobniej w tzw. "zwierzęcym środowisku" pocztą pantoflową. Fundacja Animal Security nie jest jedyną organizacją prozwierzęcą, z którą na stałe współpracuję.

Jak to możliwe, że prawnik (i to z Poznania) prowadzi sprawy pro bono (czyli bezpłatnie)?
Wychowałem się wśród psów. Nie pamiętam, by w moim rodzinnym domu nie towarzyszył mi czworonóg. Rodzice wraz z babcią zaszczepili we mnie szacunek do zwierząt. Na prywatnej, życiowej drodze spotkałem kobietę - obecnie moją żonę - która kocha zwierzęta, a szczególnie psy, miłością bezgraniczną.

Wykonując zawód, dzięki któremu mogę nieść pomoc tym, którzy sami bronić się nie mogą, na takową działalność byłem niejako skazany. Ponadto nie wyobrażam sobie pobierać wynagrodzenia za prowadzenie spraw dotyczących zwierząt, które doznały od człowieka zła i pozostają pod opieką fundacji czy stowarzyszeń. Organizacje te często utrzymują się tylko i wyłącznie z wpłat, które ludzie dobrej woli przekazują na ich rzecz. Uzyskane środki bardziej potrzebne są na ratowanie zdrowia i życia ich podopiecznych, na jedzenie czy niezbędne zabiegi, a nie na opłaty na adwokata. Moja aktywność pro bono stanowi wsparcie dla działalności na rzecz zwierząt, którą szanuję i szczerze podziwiam.

Zwierzęta ze strony człowieka wymagają poszanowania i pomocy, a nie mogą stanowić źródła utrzymania dla nikogo.

Polskie prawo dotyczące ochrony praw zwierząt zmienia się. Ale czy wyroki nie są jednak zbyt łagodne? Czego one mogą nauczyć winnych?
Nie lubię teoretyzować. Jako praktyk wolę rozmawiać o konkretnych przypadkach. Ogólnie nie mogę powiedzieć czy wydawane wyroki w sprawach, o których mówimy, są zbyt łagodne. Zdaję sobie sprawę, że społeczeństwo domaga się surowych kar, często nawet nieznanych ustawie.

Znając jednak specyfikę procesu karnego uważam, że sądy uczyniły w wyrokowaniu milowy krok w przód. Są coraz mniej pobłażliwe dla sprawców i cieszę się, że choć w niewielkim stopniu się do tego przyczyniam. Każda kara ma natomiast "nauczyć" skazanego empatii w stosunku do naszych braci mniejszych, stanowić przyczynek do refleksji nad swoim zachowaniem. Ma też pełnić rolę prewencyjną dla innych, którzy być może zastanowią się dwa razy, zanim zrobią coś złego. Jeśli potencjalni oprawcy zwierząt nie otrzymali odpowiedniego wychowania, nie mają serca i rozumu, to może chociaż świadomość kary powstrzyma ich przed przestępczym działaniem.

Kilka dni temu do schroniska trafił szczeniak pojony alkoholem przez obywatelkę Rumunii. Pies miał "pomagać" w żebraniu. Zwierzę zostało poddane leczeniu. Niestety, nie przeżyło. Jak może wyglądać postępowanie dotyczące właścicielki?
Sprawę znam z doniesień medialnych. Ostatnio pojawiła się niezrozumiała dla mnie moda na żebranie "na psa", który przecież łatwo chwyta za serce. Dlatego też zalecam wszystkim, którzy są świadkami takiego procederu informować odpowiednie służby, które mają prawny obowiązek sprawą się zająć.

Wracając do pytania - procedura we wszystkich sprawach jest taka sama, choć w tym konkretnych przypadku z uwzględnieniem obywatelstwa domniemanej sprawczyni śmierci psa. Organizacja prozwierzęca, która odebrała psa obywatelce Rumunii, winna złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzęciem, a organy ścigania muszą wówczas podjąć postępowanie wyjaśniające, zmierzające do ustalenia, kto przyczynił się do zgonu szczeniaka.

ZOBACZ: Szczeniak pojony alkoholem nie przeżył

Jak w związku z tym powinno postępować społeczeństwo? Może najpierw trzeba pokazywać dobre wzorce? Co można zrobić, żeby ludzie byli bardziej ludzcy dla zwierząt?
Edukacja - nie tylko w tej, ale wszystkich innych dziedzinach życia - sprawi, że być może będzie coraz mniej przestępstw. Choć niestety jest to chyba płonna nadzieja. Szczególną rolę do spełnienia mają w tym zakresie organizacje prozwierzęce, które w już szkołach podstawowych winny prowadzić (i z tego co wiem, czasami prowadzą, przynajmniej w Poznaniu) stosowne zajęcia. Członkowie tychże podmiotów powinni oswajać dzieci z przyrodą, uczyć, że zwierzę - podobnie jak człowiek - czuje strach, ból, rozpacz, a przede wszystkim, że nie jest rzeczą, zabawką, którą można wyrzucić i wymienić. Jednak fundacje i stowarzyszenia nic nie zrobią bez wsparcia rodziców i nauczycieli.

Niemałą rolę powinny spełniać także media np. poprzez relacjonowanie procesów sądowych dotyczących znęcania się nad zwierzętami. Jeśli nie edukacja, to może strach przed karą powstrzyma ewentualnych, przyszłych oprawców zwierząt przed dokonaniem takich karygodnych czynów.

O rozmówcy

Mateusz Łątkowski jest jednym z nielicznych w kraju prawnikiem, który może jednocześnie posługiwać się prawnie chronionymi tytułami zawodowymi adwokata i adwokata kościelnego. Kancelaria prowadzona przez maecenasa z Poznania jest najdłużej działającą na rynku prawniczym świadczącą usługi adwokacko – kanoniczne.

Więcej informacji na kancelaria-latkowski.pl

OBEJRZYJ TAKŻE MATERIAŁ WIDEO

Student z Wrocławia prał koty w pralce. Spędzi 2 lata w więzieniu

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rolnicy zapowiadają kolejne protesty, w nowej formie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto