Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Derby powiatu tym razem bez jakiejkolwiek bramki [GALERIA]

Redakcja
Niedzielne spotkanie derbowe pomiędzy szamotulską Spartą a Błękitnymi Wronki zakończyło się wynikiem 0:0

To miało być lokalne „spotkanie na szczycie”, a tymczasem okazało się pokazem nienawiści pomiędzy obiema drużynami – nie tylko wśród kibiców, ale – co tym bardziej przykre – także na boisku. Stąd też naprawdę trudno napisać coś dobrego o derbowym pojedynku stoczonym pomiędzy Spartą Szamotuły, a Błękitnymi Wronki. Jedno jest pewne – oba zespoły zaciekle broniły posiadanej piłki. Niekiedy do tego stopnia, że gdyby sędzia pokusił się o faktyczne wyciąganie czerwonych kartek, połowa zawodników zapewne musiałaby usiąść na ławce.

Spotkanie zaczęło się dość niefortunnie, a może po prostu typowo dla meczów rozgrywanych pomiędzy Szamotułami i Wronkami. Na boisko powędrowały petardy. Szamotulscy kibice nie ustawali zresztą w dopingu, który momentami przybierał niestety formę anty dopingu, do końca spotkania.

Początek pierwszej połowy wyglądał na wzajemne badanie sił. O konstruowaniu akcji ofensywnych nie było mowy – gra skupiała się na walce o środek boiska. Pojedyncze akcje, które w jakiś sposób mogłyby zagrozić bramce Błękitnych, oczywiście się zdarzały, jednak zdawały się być raczej wynikiem przypadku, aniżeli przemyślanego planu działania. I tak, najpierw Tomasz Stelmaszyk, a wkrótce potem Miłosz Nowik nie wykorzystali szans na zdobycie gola – w obu przypadkach piłka powędrowała tuż obok bramki. Groźnie zrobiło się w okolicach 31 minuty, kiedy sędzia podyktował rzut karny dla Błękitnych po zagraniu ręką przez Michała Łacha. Obawy były spore, choć – jak się później okazało – zupełnie nieuzasadnione. Świetnie sprawdzający się ostatnio Dawid Kownacki w spartańskiej bramce w ogóle nie musiał interweniować. Uderzenie Sebastiana Purczyńskiego było fatalne. Odpowiedź ze strony Sparty nastąpiła niemal natychmiastowo. Tomasz Paul po strzale głową w okolicach pola karnego zmusił bramkarza gości do interwencji. Okrzyków radości ze zdobytej bramki wciąż jednak brakowało.

Walka o środek pola toczyła się praktycznie przez całą pierwszą połowę. Pressing na boisku i krótkie krycie okazało się stałym elementem gry obu drużyn. Do czasu, gdy tempo gry po stronie Sparty spadło. Na kilka minut przed gwizdkiem kończącym pierwszą odsłonę meczu Błękitni wygonili spartan ze swojej połowy. Wronczanie nie czekali na kontry i zaczęli groźnie atakować. Do przerwy obraz gry się nie zmienił.

Po zamianie stron inicjatywa znów należała do Błękitnych. W 50 minucie kibice zafundowali podopiecznym trenera Lesickiego niezłe widowisko. Race i baloniki w kolorach klubu robiły wrażenie. Niestety tylko chwilowe. Na boisko wyrzucono resztki „oprawy”, gra została wstrzymana. Po wznowieniu Jacek Tacik zastąpił Jarosława Michalskiego. Młodszy z braci, Marek – świetnie spisujący się zresztą w spotkaniu na prawej obronie, wykonywał rzut z autu. Strzał głową Przemysława Szały okazał się jednak niecelny.

W okolicach 75 minuty świetną akcję przeprowadził Tomasz Stelmaszyk. Przerzutka z prawego skrzydła do Jakuba Paździerskiego, chociaż nieco za długa wydawała się być świetną okazją do wyprowadzenia kontry. Rywale zablokowali jednak Paździerskiego, a cała akcja skończyła się niecelnym uderzeniem po ziemi w wykonaniu Stelmaszyka. Błękitni zastosowali podwójne krycie wywołując bezradność w szeregach gości – w pełni kontrolowali to, co działo się na murawie. Spartanom zaś wciąż brakowało pomysłu na rozwinięcie ataku. Podania do Szały, którego wronczanie szczelnie kryli, nie stanowiły żadnego rozwiązania.

Druga połowa spotkania przypominała raczej chęć ciągłego kopania się po nogach, aniżeli sportową rywalizację. Nic, więc dziwnego, że - po raz kolejny – sędzia dyktował sporo rzutów wolnych. Mimo, że zawodnicy zobaczyli łącznie 3 żółte kartki (Paździerski ok. 80’), wydawało się, że arbiter zapomniał zabrać kompletu z szatni. A może po prostu w rozgrywkach ligi okręgowej funkcjonuje tylko jeden komplet, który co mecz jest w innym miejscu?

Chociaż zdaniem wielu kibiców spotkanie zakończyło się zasłużonym remisem 0:0 wydaje się, że spartanie cudem nie stracili bramki. Na duże brawa zasługuje postawa Dawida Kownackiego, który kilkakrotnie świetnie interweniował. Zabrakło zaś Bogackiego na skrzydle – jego szybkości i solidności w rozgrywaniu piłki w okolicach pola karnego.

Więcej na ten temat w piątkowym "Dniu Szamotulskim"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto