Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Lubię geometrię, przestrzeń, powietrze w plastyce" [ROZMOWA]

Michalina Fritsch
O tym, że sztuka nie zawsze musi być dosłowna, a inspirację można czerpać praktycznie z każdego doświadczenia, rozmawiamy z grafikiem i designerem, Bartem Sucharskim

Jeden z najciekawszych polskich grafików i designerów. Projektant modowych katalogów luksusowych marek, współtwórca szamotulskich murali. Jest współautorem oryginalnej marki B - Nasty, dla której projektuje biżuterię, pościel i piżamy z erotycznymi motywami. Tworzy je w duchu zmysłowości i seksualnej otwartości. W jednym filmie poklatkowym potrafi zamknąć cały klimat serialu Stranger Things, tworzy też rzeźby z metalu. Jego prace zdobią deski do wake skate’a oraz blejtramy, które wypełniają każdą wolną przestrzeń w jego artystycznym domu w Szamotułach. Pracownia Barta Sucharskiego to przytulne miejsce, wypełnione plakatami, obrazami, książkami i płytami winylowymi.

Jakie są Pana artystyczne korzenie, artystyczny genotyp, wykształcenie? Jakkolwiek to nazwać.
Wywodzę się z muzyki. Rozkręcałem scenę klubową w Poznaniu. Było to 20 lat temu, kiedy mało kto jeszcze wiedział, co to jest muzyka dance’owa – były to początki muzyki klubowej w Polsce. Skończyłem wzornictwo przemysłowe na Politechnice Koszalińskiej, to jak na tamte czasy był dość nietypowy kierunek, pół artystyczny, pół techniczny - bardzo eksperymentalny. Dziś odnajdziemy go na wielu uczelniach wyższych w Polsce, wtedy za głosem serca musiałem przenieść się aż na Pomorze. Malarstwa uczył nas m.in. Roman Opałka, w ogóle miejsce, w którym studiowałem zrzeszało wybitnych profesorów z całej Polski, więc mieliśmy szansę na kontakt z elitą artystycznego świata. Przed studiami było, co pewnie ciekawe, liceum budowlane, a nie plastyczne, ale ciągle miałem kontakt ze światem sztuki – warsztaty, wystawy, muzyka klubowa. Dziś gram tylko od czasu do czasu, słucham, mam ogromny sentyment do muzyki, ale w moim życiu dominuje malarstwo, design, projektowanie.

Czyli sztuka?
Tak. Ten artystyczny świat jest w pewnym sensie odosobniony, bardziej wyczulony, wrażliwy. To brzmi górnolotnie, ale jest prawdą: sztuka, jej tworzenie, skupia wszystkie traumy, problemy, ale też piękno ludzkiego życia i je konceptualizuje, próbuje nadać im formę, może czasami wręcz sens.

Pana „Zapałka”, praca na temat samospalenia, którego dokonał Piotr Szczęsny pod Pałacem Kultury w Warszawie 19 października, to prosta, lecz niesamowicie wymowna grafika. To tylko praca artystyczna, komentarz polityczny, czy potrzeba ujścia skrajnych emocji?
Wszystko jednocześnie.

Jakie emocje Panu towarzyszyły podczas tworzenia tej pracy?
Myślę, że takie, jakie większości osób: smutek, przerażenie. Byłem kilka dni temu w Warszawie, w miejscu, gdzie doszło do tej śmierci, i ta historia we mnie tkwi. Myślę, że czasy, w których ktoś dokonuje samospalenia wyrażając w ten sposób niezgodę wobec sytuacji politycznej w kraju, są straszne. Mój obraz to piktogram bezradności i cierpienia. Ale właśnie tak rodzi się większość moich pomysłów na sztukę: ze skrzyżowania wydarzeń, myśli i miejsc.

A projektowanie np. katalogów dla magazynów mody, czy tego typu prace projektowe wykonywane na zamówienie? To jest centrum Pana aktywności zawodowej?
Projektuję dużo i staram się być w tym nowatorski i kreatywny, jednak nie ukrywam, że to tworzenie sztuki daje mi najwięcej satysfakcji.

Artyści, momenty, spotkania, inspiracje, które Pana ukształtowały?
Unikam naśladowania i kopiowania, choć oczywiście podziwiam wielu artystów. Kupuję albumy ze sztuką, odwiedzam wystawy, ale najwięcej czerpię z własnego wnętrza. Natomiast momentów i spotkań, które złożyły się na to, kim jestem, nie sposób zliczyć.

Czysta głowa jest dla tworzenia oryginalnej sztuki ważna?
Z pewnością. Grafika jest tak prosta, że kopiowanie widać jak na dłoni. Nie to jest moim
celem. Chłonie się z wydarzeń, pejzaży, podróży, obserwacji świata. Za pomocą kilku kresek można coś określić, klimat, charakter wydarzenia. Zamknięcie w czasie danej sytuacji, na jednej kartce lub blejtramie. Staram się życie zamykać w jakimś piktogramie malarskim. Dziś maluję pana siedzącego w lodówce, ma kurtkę, bo zimny pejzaż przenika go i „zamraża”.

Może mi Pan wytłumaczyć o co chodzi w obrazie mężczyzny siedzącego w lodówce?
Ot, taka wizja artystyczna. Nie wiadomo skąd. Nie wszystko jest logiczne, czasami samo coś się rysuje, bez konieczności czy nawet możliwości szukania logicznego wytłumaczenia. Gdyby to ono było moim celem, byłbym nudny i odtwórczy.

Muszę się dowiedzieć. Ulubieni Pana artyści?
Klasyka: Andy Warchol, Roy Lichtenstein, Picasso. Współcześnie Shepard Fairey z projektem OBEY, czy Banksy.
Doceniam konstruktywistów rosyjskich, w latach dwudziestych XX wieku tworzyli bardzo zgeometryzowane prace. Lubię geometrię, przestrzeń, powietrze w plastyce.

Zawodowo projektuje Pan komercyjnie. Wszyscy narzekają na artystyczne zawody, jako na te niepewne.
Myślę, że jak się jest w czymś naprawdę dobrym, to taka pewność jest po prostu gwarantowana.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto