Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Plakaty w kinie "Halszka" w Szamotułach: Obrazy, które opowiadają historie [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Plakaty w kinie "Halszka" w Szamotułach wciąż opowiadają historie...
Plakaty w kinie "Halszka" w Szamotułach wciąż opowiadają historie... Magda Prętka
Plakaty w kinie "Halszka" w Szamotułach czarują, urzekają, zachwycają do granic możliwości. To pewien ślad po polskiej szkole plakatu. Wielu mieszkańców przekonuje, że filmowe obrazy wciąż opowiadają historie...

Polska szkoła plakatu jest jednym z piękniejszych wspomnień minionej epoki. Obok dokonań jazzmanów święcących triumfy za Oceanem, to właśnie rodzimi plakaciści stawali się chlubą polskiej kultury i sztuki. Są nią zresztą do dziś. Wystarczy wspomnieć chociażby dokonania Stanisława Zagórskiego czy Rosława Szaybo (Wielkopolanina urodzonego w Poznaniu), którzy zdobywszy uznanie w szeroko rozumianym świecie plakatu, zawojowali Stany Zjednoczone m.in. fantastycznymi okładkami płyt winylowych. W Polsce mało kto wie, że to właśnie oni stali się autorami prac zdobiącymi longplay’e Miles’a Davisa, Arethy Franklin, Duke’a Ellingtona, Cher, Judas Priest, Santany, Janis Joplin, czy The Clash. Szaybo zapoczątkował ponadto swymi projektami słynną serię płytową Polish Jazz (był m.in. autorem okładki do płyty „Astigmatic” Krzysztofa Komedy). Tworzyli również okładki książek dla wielkich amerykańskich wydawnictw oraz okładki czołowych tytułów prasowych jak „Time”.
A wszystko zaczęło się od polskiej szkoły plakatu, po której ślad pozostał także w Szamotułach.

Plakat, który stanowi dopełnienie filmu

Jest wtorkowy wieczór. Ewa Zandecka – Soroka, kasjerka w szamotulskim kinie „Halszka” zmienia właśnie plakaty w gablotach. Spogląda na nie i krzywi się nieco. Mówi, że mało jest dzisiaj takich, które faktycznie potrafią oddziaływać na widza i wzbudzać w nim prawdziwy zachwyt.

– Co innego stare plakaty. One miały klasę, pewien wdzięk i faktycznie stanowiły uzupełnienie filmu – w jakiś sposób odnosiły się do niego, wyrażały jego istotę, sens – komentuje.

Stali bywalcy „Halszki” wiedzą o tym doskonale. Już po wejściu na hol kina obrazy w czarnych i złotych ramach krzyczą artyzmem. To jedna z najbardziej charakterystycznych cech tego miejsca – połączenie tzw. starej szkoły z nowoczesnością. Kino bowiem, choć cyfrowe i po generalnym remoncie, nigdy nie straciło analogowego ducha – m.in. dzięki plakatom.

– To była sztuka. Każdy szczegół dopracowany, każdy element musiał pasować do całości. Dzisiejsze plakaty opierają się przede wszystkim na zdjęciach. Niektóre faktycznie są ładne i pomysłowe, ale większość nie powala na kolana. Są po prostu zwyczajne – mówi pani Ewa.

Te, które zdobią zaś ściany „Halszki” cechuje oryginalność, szeroka gama kolorów, zróżnicowana technika, a nawet format. Każdy plakat jest niepowtarzalny, każdy przed powieleniem został przygotowany własnoręcznie przez plakacistę. Trudno ocenić ich wartość. Bo choć wiele z nich dla kolekcjonerów stanowiło by zapewne łakomy kąsek, są czymś więcej aniżeli obrazami dołączanymi niegdyś do szpul z celuloidową taśmą. – To historia, piękna historia – podkreśla Izabela Szymańska – Troszczyńska, kierownik kina w Szamotułach.

„Wciąż odkrywamy coś nowego”

W „Halszce” nie ma plakaciarni z prawdziwego zdarzenia. Jeszcze.

– Po remoncie zaproszę cię do niej. Na razie to pomieszczenie nie wyglądało by dobrze na zdjęciach – śmieje się pani kierownik rozkładając na holu kolejne plakaty do sfotografowania.

Każdy przykuwa uwagę. Szczególne wrażenie wywierają jednak obrazy ilustrujące europejskie filmy: węgierskie, rosyjskie, czechosłowackie, ale też i polskie. Do wszystkich plakaty tworzyli rodzimi artyści. Opatrzone zresztą zostały podpisem autora, co tym bardziej przekonuje do ich artystycznej wartości. Na pierwszy plan wysuwa się Andrzej Pągowski – twórca plakatów m.in. do „Bez miłości”, czy też obu części historii o kasiarzu – wirtuozie Kwinto.

– Najprawdopodobniej „Halszka” grała te wszystkie filmy. Plakaty nie były tak po prostu przysyłane do kina, ale razem z kopią filmu . Seanse odbywały się znacznie częściej, stąd też było i sporo rozmaitych propozycji dla widzów – wyjaśnia pani Ewa.

Iza przyznaje z kolei, że chociaż kinową przestrzeń zna jak własną kieszeń, pomieszczenia z plakatami nadal ją zaskakują. – Tak naprawdę wciąż odkrywamy coś nowego. Nagle wpada mi w ręce plakat, którego wcześniej nie widziałam. Jak to jest możliwe? – uśmiecha się. Po chwili podaje czerwony obraz z napisem „Mecz w piekle” – Dotknij. Zobacz jaka to była jakość papieru. Wszystko co najlepsze. Wszystko takie dopieszczone – kolory, rysunek, czy grafika, czcionki. To musiało ze sobą współgrać – mówi.

Wspomnienia

W kinie znajdują się ponad 3 tysiące tytułów starych plakatów. Najliczniejszą grupę stanowią te ilustrujące filmy z lat 80., nie brakuje jednak i starszych „okazów” (z końca lat 70.) oraz plakatów powstałych już w nowym ustroju politycznym. Szerokie uśmiechy zawsze wywołują obrazy kultowych polskich bajek i filmów dla dzieci, jak „Akademia Pana Kleksa”, „Miś Colargol”, czy „Bolek i Lolek”. Załoga kina dba o to, by plakaty w całym obiekcie były cyklicznie wymieniane, a jeśli to możliwe – by nawiązywały również tematycznie do jakiejś okazji. – Odłożę ten plakat – mówi pani kierownik wskazując na obraz z napisem „Wakacje w Amsterdamie”. Chwilę wcześniej wyciągnęła go z jednego z pomieszczeń, w którym przechowywane są plakaty. Widnieje na nim duże biało – czerwone serce na niebieskim tle – Pasować będzie do Walentynek, fajnie będzie go pokazać – tłumaczy.
Zmiany plakatów w kinie dokonuje zazwyczaj pani Ewa. Lubi to zajęcie, choć w gruncie rzeczy nie należy ono do łatwych.

– Najpierw trzeba wybrać obrazy, których mieszkańcy jeszcze nie widzieli, potem pomyśleć które i gdzie mogłyby pasować. Niekiedy trzeba się trochę nagłowić. Szczególnie, gdy wybieram plakaty do kasy, albo do biura szefowej – uśmiecha się kasjerka.

Kinowa przestrzeń byłaby bez nich dużo uboższa. Bo chociaż są zamknięte w ramach, wciąż opowiadają przepiękne historie. – Jestem już dziadkiem, ale przychodziłem tutaj jako dziecko, nastolatek. Pani kierownik często wywiesza plakaty do filmów, które oglądałem właśnie w „Halszce”. To wywołuje mnóstwo fantastycznych i ciepłych wspomnień. I za to chciałbym bardzo podziękować – opowiada pan Stanisław, nasz Czytelnik.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Filip Chajzer o MBTM

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto