Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Sparta Szamotuły remisuje z Wartą Międzychód 1:1 [ZDJĘCIA]

Redakcja
Sparta Szamotuły remisuje z Wartą Międzychód 1:1
Sparta Szamotuły remisuje z Wartą Międzychód 1:1 Magda Prętka
Sparta Szamotuły w sobotę podejmowała na własnym boisku Wartę Międzychód. Gospodarze po raz kolejny mogą mówić o sporym pechu - choć prowadzili jedną bramką od drugiej połowy, wyrównujący gol padł już w doliczonym czasie gry

Po zdobyciu pierwszego kompletu punktów w meczu z Wełną Skoki, w serca spartan, jak i ich wiernych kibiców wstrzyknięto sporą dawką nadziei. To był przełom, od którego szamotulanie rozpocząć mieli pasmo zwycięstw i marsz w górę tabeli. Miało być tak pięknie... Niestety w sobotnie popołudnie po raz kolejny okazało się, że piłka nożna jest sportem nieprzewidywalnym, a o wygranej często decyduje łut szczęścia, także do trójki sędziowskiej. Oczywiście najłatwiej obarczyć winą sędziów, choć w przypadku meczu Sparty z Wartą Międzychód ostatnia decyzja głównego arbitra w gruncie rzeczy zadecydowała o wszystkim.

Brawa dla Boczka, Tacika, Sołtysika

Pierwsza połowa była bardzo wyrównana. Gracze obu drużyn nastawili się na ostrą walkę o środek pola przez co bardzo często dochodziło do nieregulaminowych zagrań. Sędzia zapomniał jednak chyba zabrać z szatni pakietu kartoników. W pewnym momencie zawodnicy Warty zdawali się skupiać jedynie na faulowaniu, co najwyraźniej nie przeszkadzało głównemu arbitrowi. Z drugiej strony sędzia pozwalał grać.

Sparta Szamotuły często podejmowała próby przejęcia inicjatywy. Tym razem już nie Dominik Rzeszowski, a przede wszystkim Jakub Paździerski był najbardziej aktywnym zawodnikiem na boisku. Jak zwykle pełen sportowej złości starał się robić użytek ze swojego największego atutu, jakim jest szybkość. Zadziorność grającego z dwudziestką na plecach zawodnika bardzo często zresztą skutkowała zatrzymaniem akcji przeciwnika. Spartanom udawało się zagrażać bramce rywali, choć do przerwy kibice nie zobaczyli żadnych goli. Te mogły jednak paść, ale niestety zabrakło skupienia, skuteczności i szybszych reakcji Przemysława Szały grającego na szpicy. Duży ukłon należy się za to ekipie defensywy – Jackowi Tacikowi, Maciejowi Sołtysikowi i strzegącemu bramki Patrykowi Boczkowi. Prawda jest taka, że gdyby nie golkiper gospodarzy, spartanie jeszcze w pierwszej połowie mogli stracić kilka bramek.

Był faul, czy nie?

Po zamianie stron gra stała się jeszcze brutalniejsza. Sędzia pozwalał zawodnikom Warty na wiele, zbyt wiele. Na skutek fauli akcje były co chwilę przerywane. Po zamieszaniu w polu karnym Sparty, niespełna kwadrans po wznowieniu gry, Jackson Rodrigo doznał urazu i musiał opuścić boisko – został zniesiony przez kolegów z drużyny. Podobnych sytuacji było niestety sporo. W 62 minucie, po kolejnym przejęciu piłki Dominik Rzeszowski ruszył w kierunku bramki Warty, jednak został powstrzymany nieczysto przez obrońcę kilka metrów przed polem karnym. Piłkę ustawił sobie Tymoteusz Urbański i precyzyjnym technicznym uderzeniem umieścił futbolówkę przy lewym słupku międzychodzkiej bramki. Golkiper nie wykonał nawet ruchu, jedynie odprowadził piłkę wzrokiem, a strzelec mógł unieść ręce w geście triumfu. To było debiutanckie trafienie Urbańskiego w barwach Sparty.

Po objęciu prowadzenia przez podopiecznych trenera Łukasika, Warta zgasła. Niestety zgasł też dobrze spisujący się w pierwszej połowie Jakub Paździerski. Grający w środku Stanischewski popełniał zaś coraz więcej błędów, przede wszystkim zbyt długo prowadził piłkę.
Groźnie pod bramką gości zrobiło się w końcówce spotkania, kiedy Hubert Słomiński wykonywał stały fragment gry w okolicach 30 metra. Kibice z trybun oklaskiwali już kolejną bramkę. Nie tym razem jednak.

Szamotulanie przekonani byli o tym, że 3 punkty zostaną na stadionie przy Sportowej. Niestety sprawdziła się stara zasada, że gra się do końca. Do rzutu rożnego już w doliczonym czasie gry (94 minuta) wszyscy gracze z pola Warty znaleźli się w szesnastce gospodarzy. Po zbyt krótkim wybiciu głową, piłka spadła pod nogi jednego z zawodników Warty, który desperackim uderzeniem zmieścił futbolówkę obok wyciągniętego jak struna Patryka Boczka. Bramkarz Sparty był bez szans. Chwilę później sędzia zakończył mecz.

Emocje sięgnęły zenitu. Spartanie nie kryli oburzenia względem decyzji głównego arbitra, który podyktował rzut rożny po rzekomym faulu Marcela Stanischewskiego na zawodniku Warty mimo, że sędzia liniowy faulu nie zasygnalizował. Sparta zremisowała zatem z Wartą 1:1, a zabrakło tak niewiele, zaledwie 30 sekund.
Kibice docenili starania zawodników z Szamotuł. Czy jednak ich głośny doping „Sparta nigdy nie spadnie” faktycznie się urzeczywistni?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto