MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Józef i Walentina Jasiniewiczowie - repatrianci z Kazachstanu znaleźli nowy dom w Szamotułach

Magda Prętka
Magda Prętka
W listopadzie minął rok od chwili, w której Józef i Walentina Jasiniewiczowie – repatrianci z Kazachstanu zamieszkali w Szamotułach. Potomkowie zesłanych na Syberię Polaków znaleźli nowy dom w swojej drugiej Ojczyźnie. Jak czują się dzisiaj w Grodzie Halszki?

Z Kazachstanu do Polski

Proces repatriacji rodziny Jasiniewiczów trwał 2 lata. 4 listopada 2019 roku Józef i Walentina odebrali klucze do swojego nowego domu - mieszkania przy ulicy Sportowej. Nie kryli wówczas wdzięczności wobec wszystkich osób zaangażowanych w ich powrót do Ojczyzny, za którą bardzo tęsknili przodkowie. Wdzięczności tej nie kryją zresztą do dzisiaj.

- Jeszcze raz chcielibyśmy bardzo podziękować polskiemu rządowi, władzom województwa wielkopolskiego i burmistrzowi Szamotuł za tak ciepłe i serdeczne przyjęcie w Polsce, w Szamotułach. Dziękujemy panu Leszkowi Klijewskiemu z Zarządu Komunalnych Zasobów Lokalowych za nadzorowanie prac remontowych i przygotowanie nam mieszkania, dziękujemy wszystkim robotnikom – mówi z powagą Józef Jasiniewicz.

Żona mu przytakuje, a po chwili dodaje, że nie spodziewała się, iż mieszkanie będzie tak piękne. Choć nie jest ono duże (składa się z korytarza, kuchni, pokoju oraz łazienki), małżeństwu niewiele potrzeba do szczęścia. Przeprowadzka z Kazachstanu do Polski oznaczała przede wszystkim możliwość bezpośredniego kontaktu z córką mieszkającą w Poznaniu i jej rodziną. Tym bardziej, że pod koniec ubiegłego roku na świat przyszedł ich drugi, urodzony w Polsce wnuk – Karol.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: REPATRIANCI Z KAZACHSTANU ZAMIESZKALI W SZAMOTUŁACH

"Język polski jest bardzo trudny"

Jasiniewiczowie są emerytami. Mówią, że w Kazachstanie mieli dobre życie. Józef był wójtem kazachstańskiej gminy, Walentina pracowała zaś w gospodarstwie rolnym. Mieszkali na północy kraju, gdzie zimy były bardzo srogie – temperatury sięgały -40 stopni. Kiedy na początku grudnia w Szamotułach spadł śnieg, nie mogli się nacieszyć jego widokiem. Tęskno im do sąsiadów i znajomych. W Kazachstanie cały czas mieszka siostra Walentiny i jej rodzina. Mimo to, zgodnie przyznają, że bardzo dobrze czują się w Szamotułach. Znaleźli tu już przyjaciół. Na przeprowadzkę, która oznaczała dla nich jedną z największych życiowych zmian zdecydowali się z uwagi na córkę, która kilka lat temu poważnie zachorowała. Chcieli być blisko niej, chcieli pomóc. Dziś, gdy Sandra jest już zdrowa i znów może się cieszyć urokami macierzyństwa, wpierają ją oraz zięcia w wychowaniu małego Karola. Starszy wnuk, Olek też pozostaje oczkiem w głowie dziadków.

- Często jeździmy do Poznania – do córki i jej rodziny. Bawimy malucha, dużo rozmawiamy i poznajemy Polskę. Zobaczyliśmy już wiele ciekawych miejsc w kraju. Byliśmy w Toruniu, w Krakowie, zwiedziliśmy kilka zamków. W Kazachstanie – w rejonie, w którym mieszkaliśmy było sporo Polaków, a w naszym kościele posługę pełnił polski ksiądz. Kiedy pracowałem jeszcze jako wójt, przekazaliśmy ziemię pod budowę nowego kościoła, współpracowaliśmy ze sobą. Bardzo dobrze wspominam tamte czasy i Polaków – opowiada Józef.

Pewne trudności sprawia im jeszcze język. Bo choć wszystko doskonale rozumieją, niekiedy nie mogą znaleźć odpowiedniego słowa dla wyrażenia swoich myśli.

- Język polski jest bardzo trudny – śmieją się Józef i Walentina – Ale dużo pomógł nam pan Wojciech Kaczmarek, który udzielał nam lekcji i był bardzo cierpliwy – dopowiadają z uśmiechem.

Szamotuły są piękne!

Szamotuły ich zauroczyły. Mówią o zielonym mieście, w którym wszędzie jest blisko, przez co samochód wydaje się zbędny. Doceniają z pozoru bardzo prozaiczne rzeczy, jak pobudowane drogi i chodniki, dobrze zaopatrzone sklepy. Pandemia koronawirusa uniemożliwia co prawda pełną integrację ze społeczeństwem, ale – jak sami przyznają – zamiast narzekać, czekają na lepsze czasy. Gdy obostrzenia zostaną zniesione Józef zamierza się wybrać na stadion, by pokibicować szamotulskiej Sparcie. Jest wielkim fanem futbolu!

- Jesteśmy przyzwyczajeni do pracy i tylko jej nam tu brakuje. Tęskno nam do naszego ogrodu, w którym hodowaliśmy warzywa. Lubiliśmy to robić, ale może i w Szamotułach kiedyś będziemy mogli założyć ogródek – uśmiechają się.

Dzień wypełniają im codzienne sprawy – spacery, zakupy, w niedziele – nabożeństwa w kościele, rozmowy telefoniczne z rodziną – również z drugą córką, która mieszka w Rosji. Józef czyta książki, Walentina uwielbia spędzać czas w kuchni. Oboje ze zniecierpliwieniem oczekują na Boże Narodzenie. Na wieczerzę wigilijną Walentina przygotuje tradycyjne potrawy, które niewiele różnią się od tych polskich. Będzie kutia, barszcz, pierogi. Będą też ryby. Zgodnie ze zwyczajem, jako seniorzy rodu, to właśnie oni będą podejmować u siebie córkę, zięcia oraz wnuków na święta.

Jasiniewiczowie są pełnymi humoru, bardzo otwartymi ludźmi. Bardzo szybko udało im się zadomowić w Szamotułach i zyskać sympatię sąsiadów. My z pewnością jeszcze nie raz do nich zajrzymy!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Papszun ponownie trenerem Rakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto