Luxtorpeda w Szamotułach
Było tak, jak być miało. Głośno, szybko, z jasnym, mocnym przekazem i pięknym - mimo że w większości wykrzyczanym - słowem. Było tak, jak się tego spodziewano. Czasem poważnie, częściej zabawnie, z kapitalną muzyką i fantastycznymi partiami instrumentalnymi. Było tak, jak na koncercie rockowym być powinno. I tak, jak wcale nie przypuszczano, że będzie. Bo jedynym, czego w przypadku Luxtorpedy można być pewnym, to zaskoczenie, którym artyści żonglują z dużą swobodą i wielką przyjemnością zarazem.
Spodziewać można się było jednak tego, że fani i fanki kapeli - od dzieci po tą bardziej dojrzałą młodzież - tłumnie zameldują się w kinie "Halszka" nie pozostawiając niemal żadnego wolnego miejsca na widowni. I tego, że po blisko 2-godzinnym koncercie publiczności nadal będzie za mało muzyki - dobrego, ostrego rockowego grania, za którym - zdaje się - po prostu tęsknimy.
Koncert poezji krzyczanej
Luxtorpeda promowała w Szamotułach materiał ze swojego najnowszego albumu "Omega", który światło dzienne ujrzał w kwietniu tego roku. W repertuarze koncertu nie zabrakło jednak starszych utworów, w tym kultowego już dzisiaj kawałka "Autystyczny", czy "Wilki dwa" - śpiewanych z niesłychaną mocą na ponad 100 gardeł. W szczególny sposób wybrzmiał "Sęk" - dużo spokojniejszy, melodyjny numer z wokalem Hansa na pierwszym planie, utrzymany w bardziej poetyckiej stylistyce.
W gruncie rzeczy, słowo odgrywa w twórczości Luxtorpedy rolę kluczową. Lider kapeli - "Litza" nieprzypadkowo witał zresztą szamotulską publiczność na koncercie poezji krzyczanej. Bo słowo - zarówno to śpiewane, jak i rapowane - w połączeniu z mistrzowskimi popisami gitarowymi Roberta Drężka, Krzysztofa Kmiecika i wspomnianego Roberta "Litzy" Friedricha, podkreślone fenomenalną perkusją Tomasza Krzyżaniaka, uderzało z przekazem tak silnym, czystym i ważnym zarazem, że nie sposób było pozostać wobec niego obojętnym.
Muzyka - od rocka w wersji soft, po ten najmocniejszy i najbardziej drapieżny hard - okazała się być świetną formą do opowiadania o życiu i jego codziennych problemach, o przyjaźni, wolności, o Bogu.
Panowie pozwolili sobie na sporo żartów, przywoływali humorystyczne anegdoty. "Litza" dzielił się przemyśleniami na temat kondycji dzisiejszego świata i człowieka, mówił o rodzinie i radości, jaką koncertowy żywioł sprawia całej kapeli. Sądząc po reakcji publiki - zadziałało to w obie strony.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?