Kapela 4 Szmery w Szamotułach
Trzeba przyznać, że Szamotulski Ośrodek Kultury "ma nosa" nie tylko do świetnych artystów, ale doskonale potrafi też wyczuć gusta lokalnych melomanów. W sobotę sala kinowa "Halszki" pękała w szwach! Trudno jednak się dziwić. Bo skoro do miasta przyjeżdża jeden z najlepszych tribute bandów kultowej grupy AC/DC można być pewnym, że miejscowi fani oraz fanki rockowego grania, tego wydarzenia nie przegapią. Zresztą... nie tylko oni.
Wśród blisko 200 osób, które wzięły udział w sobotnim koncercie nie brakowało mieszkańców i mieszkanek sąsiednich miejscowości, a nawet bardziej odległych zakątków Wielkopolski. W kapeli 4 Szmery w istocie jest coś magnetyzującego.
Koncertowy żywioł
Publiczność pozwoliła sobie na wysłuchanie na siedząco tylko jednego utworu. Energia kipiąca ze sceny bardzo szybko rozlała się na widownię, której trudno było pozostać obojętną wobec muzyki będącej czystą zabawą i ekspresją szczerej radości. Było głośno, żywiołowo, był taniec, a do tego kapitalny dialog na linii artyści - publika.
"Kto nie klaszcze, ten donosi!" - krzyczał ze sceny Robert "Sierściu" Mastalerz - wokalista i lider zespołu, który z właściwym sobie humorem niejednokrotnie tego wieczoru wcielał się w rolę wodzireja. Tłum reagował niemal bezwiednie. Śpiewał na całe gardło, podbijał refreny, w ułamku sekundy poddał się koncertowemu żywiołowi.
Hołd składany legendzie
Artyści zbudowali nie tylko fantastyczny klimat. Ich profesjonalizm i warsztat muzyczny zadziwiał, zdumiewał, wprost zachwycał! W zasadzie wystarczyło zamknąć oczy, by poczuć się jak na koncercie AC/DC.
Ale 4 Szmery legendarnego zespołu z Australii wcale nie "podrabiały". Wręcz przeciwnie - sięgając po "Touch Too Much", "Moneytalks"", czy utwory utrzymane w stylistyce bardziej bluesowej i hard rockowej, składały hołd ikonie światowej muzyki. Idealnie oddały energię charakteryzującą twórczość legendy.
Świetny wokal Mastalerza w połączeniu z mocnym brzmieniem gitar Arkadiusza Kluczewskiego, Grzegorza Grucy i Krzysztofa "Cegły" Sergiela (w zastępstwie Jacka Szweda), podkreślony rewelacyjną perkusją Andrzeja Tabora, tworzył muzyczne show.
Przez chwilę było nawet jak na Wembley w 86'. Wspominając geniusz Freddie'go Mercury'ego publika zgodnym chórem powtarzała popis wokalny "Sierścia". Czysta magia radości!
echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?