Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Amerykańskie media: Joe Biden wygrał wybory i jest 46. prezydentem USA. Donald Trump: Wybory są daleko od zakończenia

Kazimierz Sikorski
Kazimierz Sikorski
AP Photo/Andrew Harnik, Pool/EAST NEWS
Stało się! Po maratonie wyborczym i zliczani głosów Joe Biden wygranym prezydenckiej walki. - Będę prezydentem wszystkich Amerykanów, niezależnie, czy głosowali na mnie, czy nie - ogłosił Joe Biden.

Polityczny thriller pod nazwą prezydenckie wybory w Stanach Zjednoczonych zakończył się. Stacja CNN i inne amerykańskie podały: Joe Biden uzyskał 273 głosy elektorów, to oznacza, ze zostaje prezydentem USA.

- Jestem zaszczycony waszym poparciem i obiecuję, że będę prezydentem wszystkich Amerykanów - napisał na Twitterze Joe Biden. - Przed nami praca będzie ciężka, ale obiecuję: będę prezydentem wszystkich Amerykanów - niezależnie od tego, czy głosowaliście na mnie, czy nie dodał.

Ta informacja daje Bidenowi prawo ogłosić światu, że będzie 46. prezydentem jedynego supermocarstwa na kuli ziemskiej, ale przez nim jeszcze wiele dni, a może nawet i tygodni walki.

- Będę prezydentem, który nie chce dzielić, ale chce łączyć. - Naród dał nam pewne zwycięstwo. Chcę odbudować kręgosłup tego kraju, czyli klasę średnią – mówił z kolei Joe Biden w pierwszym przemówieniu po medialnej informacji, że wygrał wybory.

Wspomniał o 74 milionach Amerykanów, którzy oddali na niego głos - podkreślił.

- Widziałem ogromny wybuch radości, to rodzi szanse i daje nadzieję na lepsze jutro - mówił demokrata, przemawiając na tle amerykańskich flag.

Będę prezydentem, który nie chce dzielić, ale chce łączyć, nie widzi stanów czerwonych i niebieskich, ale widzi Stany Zjednoczone. Chcę odbudować kręgosłup tego kraju, czyli klasę średnią. Jestem dumnym demokratą, ale będę rządził jako amerykański prezydent - oświadczył. - Będę równie ciężko pracował dla tych, którzy mnie poparli, jak i dla tych, którzy na mnie nie głosowali

Jego zdaniem nadszedł czas uzdrowienia Ameryki. Obiecał stworzyć zespół ekspertów do walki z pandemią koronawirusa. Ma się to stać już w najbliższy poniedziałek i będzie to tymczasowy zespół do walki z koronawirusem. Ten problem uznał za najważniejszy, by ludzie mogli pracować, a dzieci bezpiecznie chodzić do szkół.

Apelował o obniżenie temperatury sporu politycznego i przestanie traktowania swoich przeciwników politycznych jako wrogów. Obiecywał stworzenie szerokiej koalicji ludzi o różnym pochodzeniu.

Celem jego prezydentury, jak mówił, jest "przywrócenie Ameryce duszy" i sprawieniu, że że USA znów będą szanowane na świecie.

Zakończył patetycznie: Ameryka jest latarnią dla świata.

Na wieść o jego wygranej na ulice Nowego Jorku, Waszyngtonu oraz wielu kalifornijskich miast wyszły tłumu, by cieszyć się z wygranej Demokraty.

Ale już wiadomo, że jego rywal, urzędujący jeszcze prezydent USA Donald Trump nie odpuści, co zapowiadał zresztą dużo wcześniej.

Jego sztabowcy składali przecież już pozwy w sądach, by wstrzymać liczenie głosów w wielu stanach, zarzucał doradcom Bidena oszustwa wyborcze, nie zostawił suchej nitki na korespondencyjnych wyborach , które- jego zdaniem- prowadziły do oszukańczych praktyk Demokratów.

Rudy Giuliani, osobisty prawnik Donalda Trumpa tuż po ogłoszeniu medialnych informacji o wygranej Bidena zdobył się tylko na pokrętne tłumaczenia, że Demokrata wygrał na skutek wyborczych oszustw.

A adwokaci Donalda Trumpa już rozmyślają, jak w ciągu najbliższego tygodnia doprowadzić do paraliżu kolegium elektorskiego, które decyduje o wyborze amerykańskiego prezydenta, aby znaleźli się w nim ludzie, których nie będzie krępowała zasada, że oddają oni głosy na tego kandydata, który uzyskał najwięcej głosów w danym stanie.

Te amerykańskie wybory były wyjątkowo nietypowe. Przede wszystkim upływały pod znakiem pandemii, która rzucił niemal na kolana świat. Uderzyła nawet w Donalda Trumpa, który na początkowym etapie zarazy lekceważył zagrożenie.

Były to wybory, których wyników po raz kolejny nie potrafiły przewidzieć tamtejsze sondażownie.

Na starcie ogromną przewagą dały77-letniemu Joe Bidenowi, Demokracie, który u boku Baracka Obamy pełnił funkcję wiceprezydenta.

Im bardziej kampania się rozkręcała, tym poparcie dla Bidena spadało, w siłę za to rósł Trump, który po krótkiej przerwie spowodowanej koronawirusem, ruszył w pościg za rywalem.

I to w wielkim stylu. Rozniósł Bidena na Florydzie, gdzie sondaże wskazywały na wygrana Demokraty.

Bidena pogrążyli tam potomkowie kubańskich imigrantów, którym Biden kojarzył się z … socjalizm, który ich rodzice i dziadkowie odczuli na własnej skórze.

Ale Biden i jego sztabowcy nie poddali się, krok po kroku odrabiali straty, odwrócili niekorzystne trendy..

Prawdziwy przełom nastąpił w miniony piątek, kiedy to Joe Biden wyprzedził w Donalda Trumpa nie tylko w Pensylwanii, ale także w Georgii i był już tylko kilka kroków od zwycięstwa.

Ale Donald Trump powtarzał, że wybory jeszcze się nie skończyły i dodawał, że to spisek przeciwko niemu.

Wygrana Bidena w Pensylwanii dała mu 20 głosów elektorskich, co oznaczało, że Demokrata wygrał wybory prezydenckie.

Biden prowadził też w Georgii, Nevadzie i Arizonie - trzech innych stanach, które były wtedy jeszcze w grze

Wtedy już sztabowcy Trumpa wiedzieli, że wygrana szefa jest niemożliwa. On sam jednak powtarzał: padłem ofiarą ogólnokrajowego spisku mającego pozbawić mnie prezydentury. I na pewno, zgodnie a tą filozofią będzie walczył dalej.

Raczej nie o prezydenturę, bo amerykańskie sądy nie raz pokazały, że są „odporne” na działania polityków wszelkiej maści, nawet tych z najwyższych szczytów.

Mówi się, że jeśli Trumpowi nie uda się zablokować wygranej Bidena, to wystartuje on w kolejnych wyborach za cztery lata.

Po co miałby to robić? By przygotować grunt pod swoją … dynastię. Jego następczynią miałaby być ukochana córeczka tatusia, Ivanka.

Czy tak będzie, nie wiadomo? Na razie Trump i jego ludzie mogą ze złością rozpamiętywać piątkowy poranek w Pensylwanii, kiedy Biden prowadził już 49,4 proc. do 49,3 proc. Trumpa, odbierając przewagę prezydentowi. Do przeliczenia zostało wtedy 140 tys. głosów.

Głosy w Pensylwanii liczono szybko, w przeciwieństwie do Georgii, Nevady i Arizony. Biden wygra w Pensylwanii i nie potrzebował już więcej głosów.

W Georgii Biden prowadził w piątek rano 1067 głosami, do przeliczenia było 8 000 głosów oraz tyle samo nadesłanych pocztą przez żołnierzy USA stacjonujących poza granicami kraju.

Wygrana w Georgii dawałą 16 punktów głosów elektorskich.

Przewaga Bidena w Arizonie Biden wynosiła 47 tys. a do policzenia było kolejne 200 tys. W Nevadzie przewaga Bidena wynosiła ponad 11 tys. głosów, do przeliczenia było ok. 50 tys. głosów.

W Karolinie Północnej wygrywał Trump, który odmawiał zaakceptowania tego, co wydawało się nieuniknioną porażką. Wyrazem tego była jego wcześniejsza 17-minutowa tyrada w Białym Domu, gdzie mówił, że jest ofiarą spisku wielkich pieniędzy, Demokratów i mediów.

Zapowiedział, że nie zaakceptuje niekorzystnego wyniku i nawet jego dzieci mówią, aby „walczył na śmierć i życie”.

W piątkowym oświadczeniu sztab Trumpa oznajmił, że ​​wybory są „dalekie od zakończenia”, a wygrana Bidena to „fałszywa prognoza”.

Są uzasadnione obawy, że postawa Trumpa, który podzielił Amerykanów doprowadzi do zamieszek. Bez względu na to, jaki będzie ich zasięg i jak się zakończą, przed nowym prezydentem stoi tytaniczne wyzwanie: „sklejenie” Ameryki na nowo.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na bialapodlaska.naszemiasto.pl Nasze Miasto