Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czas kupić nowe maszyny

Teresa Semik, Karolina Kowalska
Leszek Miller, były polski premier, który przeżył wypadek lotniczy, powiedział w 2004 roku, że nowe samoloty do przewozu najważniejszych osób w państwie polscy politycy kupią dopiero wtedy, gdy spotkają się na pogrzebie po katastrofie, której ktoś nie przeżyje.

Kolejne ekipy rządowe odsuwały ten problem na bok w obawie przed gniewem mediów i opinii społecznej. Kiedy więc teraz nieco opadnie smutek i szukać będziemy odpowiedzialnych za tragedię pod Smoleńskiem, trzeba będzie wrócić do tematu. Kolejne przetargi na samoloty rozpisywały od 1989 roku kolejne rządy, ale z nieznanych powodów je unieważniano lub ich wykonanie odkładano. VIP-y nadal więc latają przestarzałym sprzętem.

Prawdziwy wypadek lotniczy przeżył lecąc helikopterem premier Miller. Chwilę grozy w rządowej maszynie przeżyła była marszałek Senatu Alicja Grześkowiak. Wracała z wizyty na Bliskim Wschodzie i awaryjnie wylądowała na pustyni. Zepsuł się też rządowy samolot, którym premier Marek Belka leciał do Wietnamu.
Ostatni przetarg na samoloty dla VIP-ów rozpisał rząd PiS, ale jak doszła do władzy PO Donald Tusk uznał, że nowe maszyny są niepotrzebne. Prezydent i premier mogą latać wyczarterowanymi samolotami, a inni urzędnicy - rejsowymi. Gdy okazało się to nie takie proste, rząd postanowił wyleasingować od LOT embrarery, ale i ten pomysł nie doszedł do skutku.

36. Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, który obsługuje loty naszych VIP-ów, dysponuje obecnie czterema samolotami Jak-40, jednym Tu-154M Lux, w tej chwili w remoncie w Rosji, oraz samolotem transportowym Bryza. W jego barwach lata też siedem śmigłowców Mi8, trzy Sokoły i jeden Bell-412.

Za rządów Włodzimierza Cimoszewicza powołano międzyresortowy zespół, którego zadaniem było określenie floty 36. Pułku. Kolejni eksperci potwierdzali, że optymalne potrzeby naszych VIP-ów w zupełności zaspokoi zakup sześciu średnich samolotów jednego typu o możliwie dużym zasięgu. W MON, kierowanym przez ministra Klicha, przygotowano nowy przetarg. Mowa jest już o czterech, a nie sześciu samolotach.


Czy złamano procedury?

Prezydent, 15 posłów, trzech senatorów, wiceszef Ministerstwa Obrony Narodowej i najważniejsza kadra dowódcza polskiej armii zginęli w wypadku pod Smoleńskiem. Świat od dwóch dni zachodzi w głowę, jak można było dopuścić do tego, by najważniejsze osoby w państwie i armii leciały jednym samolotem.

Generał Waldemar Skrzypczak, były szef sił powietrznych, uważa, że w sobotę złamano procedury. - Żadna z procedur nie została złamana - oponuje płk Wiesław Grzegorzewski z MON. - W 2008 r., po wypadku CASY, szef sztabu generalnego wydał rozkaz, zgodnie z którym przy planowaniu przelotów w jednym samolocie nie może przebywać dowódca jednostki wojskowej i jego zastępca. W przypadku tragicznego lotu do Smoleńska ta procedura została w pełni zachowana - wyjaśnia płk Grzegorzewski.

Skład delegacji państwowej i wojskowej zdumiewa współtwórcę GROM i szefa Aeroklubu Polskiego gen. Gromosława Czempińskiego. - Na całym świecie przyjęte jest, że najważniejsze osoby w państwie nie podróżują razem. Takie są też procedury NATO - twierdzi gen. Czempiński.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto