Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gm. Obrzycko. Beata przejedzie 3333 kilometry dookoła Polski - by odnaleźć siebie, by udowodnić sobie, że potrafi!

Magda Prętka
Magda Prętka
Mat. Beaty Szymkowiak
Pozbyła się już kilkudziesięciu nadprogramowych kilogramów. Był pot, łzy, momenty zwątpienia. Ale nie zrezygnowała, wręcz przeciwnie - postanowiła zrobić coś więcej. W czerwcu Beata wyruszy w samotną podróż rowerową "Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie"

Zaczęło się od... odchudzania

Beata jest mieszkanką Pęckowa w gminie Obrzycko i urzędniczką. Na „pierwszy rzut oka” - bardzo niepozorną. A jednak to właśnie ona, wraz z grupą przyjaciół i znajomych co roku sprawia, że w okresie poprzedzającym Boże Narodzenie serca wielu osób biją szybciej. Organizowany przez jej zgraję Konwój Świętego Mikołaja, to bez wątpienia najbardziej oryginalna impreza świąteczna w regionie.

Pasjonuje się fotografią – na koncie ma już kilka nagród i autorską wystawę. Szwenda się po lesie w poszukiwaniu kadrów, nieśmiało publikując później zdjęcia w mediach społecznościowych (ZOBACZ TUTAJ). Wiele z nich szczerze zachwyca. Jak i ona sama. Bo historia Beaty, a także szalenie ambitny projekt, którego wkrótce się podejmie są dowodem na to, że człowieka ograniczać mogą tylko jego własne obawy.

Obrzycko. Szwendając się z aparatem: wystawa fotografii Beat...

W sobotę, 25 czerwca Beata Szymkowiak wyruszy z Helu w swoją wielką, samotną wyprawę rowerową dookoła Polski. W ciągu 25 dni pokona symboliczne 3333 kilometry. Symboliczne, gdyż w tym roku obchodzić będzie 33 urodziny. Choć do startu pozostało jeszcze kilka miesięcy, ta wyprawa w istocie rozpoczęła się już w maju ubiegłego roku – od silnego postanowienia zrzucenia kilogramów.

- Przyszedł taki dzień, kiedy dotarło do mnie, że muszę coś ze sobą zrobić, bo jest źle. Wstawałam rano i wszystko mnie bolało, nie miałam energii. Kiedy wychodziłam na spacer do lasu, by zrobić zdjęcia, po 2 kilometrach dostawałam zadyszki, nogi bolały mnie tak, że brakowało sił, by pójść dalej. Strasznie mnie to denerwowało, bo zaczęłam dostrzegać, że fotografia sprawia mi dużą przyjemność. Pewnego dnia postanowiłam więc, że zacznę się odchudzać – opowiada Beata.

"Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie"

Dziś ma już 50 kilogramów na minusie! Mówi, że z jednej strony nie ma się czym chwalić, z drugiej zdaje sobie jednak sprawę z tego, że dość spektakularny spadek wagi motywuje innych – przekonuje, że zawsze warto o siebie zawalczyć.

- Wiem, że to nawet nie połowa sukcesu, zaledwie 1/3. Kolejnym etapem będzie utrzymanie tego, co już wypracowałam i dalsza praca nad sobą. To jest najgorsza walka – wytrwać – przyznaje.

Po miesiącu ćwiczeń z trenerem personalnym, Pawłem Skórą i diecie przygotowanej przez Fit Box Catering Dietetyczny Anny Pawlickiej, która bardzo zaangażowała się we wsparcie Beaty, ta postanowiła rozpocząć treningi wraz z grupą Cross Wronki.

Dziś Beata ma już 50 kg na minusie!Mat. Beaty Szymkowiak

- Od razu nie zdecydowałam się na zajęcia grupowe, gdyż – nie ma się co oszukiwać – znacznie odbiegałam „od normy”, przez co mogłam zwracać na siebie uwagę, a ja wbrew pozorom tego nie lubię. Czułabym dyskomfort. Waga zaczęła jednak lecieć w dół, miałam coraz więcej energii, więc postanowiłam spróbować. I właśnie wtedy – mniej więcej w czerwcu ubiegłego roku pojawiła się myśl o wyprawie rowerowej. Szalone pomysły rodzą się w mojej głowie w najmniej oczekiwanych momentach i tak też było tym razem. Jestem typem człowieka, który musi mieć dalszy cel – to on mnie motywuje. I tak, powiedziałam sobie: zrobię to! Ogłosiłam na Facebooku, że wyruszę na dwóch kółkach dookoła Polski. To też było celowe, bo skoro się zadeklarowałam, wiedziałam już, że nie będę mogła się z tego wycofać – mówi.

To nie pierwsza wyprawa rowerowa Beaty

Dlaczego akurat rower? Beata kilometry kręciła już przed kilkoma laty. W roku 2015 wraz z koleżanką wyruszyły na dwóch kółkach ze Świnoujścia, by wybrzeżem Niemiec dotrzeć do Danii, potem do Szwecji, objechać Bornholm i tym samym pokonać 1500 kilometrów w 2 tygodnie.

Rok później odwiedziły Włochy, gdzie wykręciły nieco mniej, bo około 800 kilometrów. Objechały dookoła Tatry, a spełniając swój mały kaprys pewnego dnia zawitały do Torunia na pierniki. Pierwszą samotną wyprawą Beaty był zaś jednodniowy trip nad Bałtyk (235 km). Bo lody nigdzie nie smakują lepiej!

A wszystko tak naprawdę zaczęło się w 2014 roku, gdy zakupiła rower i codziennie kręciła po 30 – 40 km po regionie. Teraz na siodełko chce wrócić.

Mat. Beaty Szymkowiak

Dlaczego Polska? Beata z uśmiechem cytuje stare porzekadło: cudze chwalicie, swego nie znacie.

- Wydaje mi się, że Polska ma nam tyle do zaoferowania, że zwyczajnie warto to zobaczyć. Świat z perspektywy siodełka rowerowego wygląda zupełnie inaczej – możemy dostrzec szczegóły, których jadąc samochodem czy pociągiem nie jesteśmy w stanie wyłapać – tłumaczy.

"Zabieram ze sobą namiot i połowę kuchni"

Przygotowania trwają. Trasa została wytyczona jak najbliżej granic, ale nauczona doświadczeniem z poprzednich wypraw Beata zdaje sobie sprawę z tego, że nie jest w stanie wszystkiego zaplanować.

- Trasa została podzielona na etapy, ale wiele rzeczy z pewnością zweryfikuje życie i moje siły. Średnio każdego dnia powinnam przejechać 134 km, by całą wyprawę zamknąć w 25 dni. Uważam, że nie jest to jakiś wielki wyczyn – przejechać taki dystans w jeden dzień. Problem pojawia się wtedy, kiedy każdego dnia przez ponad 3 tygodnie tyle kilometrów musisz pokonać. Do tego mogą dojść niesprzyjające warunki atmosferyczne, ewentualne kontuzje – mówi.

Mimo wszystko jest zdeterminowana i pełna wiary w to, że cel zrealizuje w 100 procentach. Świadomie nie rezerwuje noclegów – z uwagi na wspomniane wcześniej ewentualne problemy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: DOOKOŁA POLSKI W POSZUKIWANIU SIEBIE

- Zabieram ze sobą namiot i połowę kuchni – śmieje się – A tak na poważnie, to liczę na gościnę ludzi – że udostępnią mi kawałek ogródka, w którym będę mogła bezpiecznie rozbić namiot. Jeśli miałabym się zatrzymywać „pod dachem”, będę stawiać na agroturystyki – dodaje.

Otwarcie przyznaje, że wyzwaniem stanie się spakowanie wszystkich niezbędnych rzeczy w sakwy.

- Jazda z sakwami to zupełnie inny styl jazdy. Trzeba zachować balans, szczególnie na zjazdach i podjazdach. W Tatrach miałam ze sobą tylko jedną sakwę i pamiętam, jakie to było uciążliwe. Ale wyzwania są od tego, by spróbować im sprostać – mówi

.

Gm. Szamotuły. Krzysztof Tomkowiak przejechał na rowerze cał...

Logistyka i najprostszy rower górski

Kreatywności jej nie brakuje. Problem z odzieżą wstępnie już rozwiązała – brudne rzeczy może nadać paczkomatem do domu, nowe odbierze w kolejnym punkcie.

- Wychodzę z założenia, że nie jadę do buszu, więc nie muszę zabierać ze sobą połowy szafy. Pomysł z paczkomatami jest o tyle dobry, że jestem w stanie mniej więcej obliczyć, w jakim terminie przesyłkę musiałabym odebrać. Niemniej, tu – na miejscu będę potrzebować wsparcia w zakresie całej tej logistyki – tłumaczy.

3333 kilometry zamierza pokonać na najprostszym rowerze górskim. Bo – jak sama mówi – jest babą i w razie potrzeby sama będzie musiała rower naprawić, czego doświadczyła już na poprzednich wyprawach. Rozkręcanie i skręcanie dwóch kółek na czas ma opanowane. Rower wkrótce trafi do serwisu, a ona powoli szykuje narzędzia na wyprawę.

Mat. Beaty Szymkowiak

Obecnie skupia się na budowaniu formy. Niebawem rozpocznie też konkretne treningi rowerowe – musi na nowo przyzwyczaić się do siodełka.

- Mam jeszcze sporo kilogramów do zrzucenia. Zważywszy na fakt, że na bagażniku będę miała jakieś 20 kilogramów, to im więcej zrzucę teraz, będzie mi po prostu łatwiej – mówi.

Kręcenie kilometrów chce połączyć z akcją charytatywną

Chciałaby nadać swojej wyprawie dodatkową wartość, łącząc kręcenie kilometrów z akcją charytatywną. Wszak, osób potrzebujących jest bardzo dużo, a pomagać warto, wręcz trzeba. Być może nagłośni zatem konkretną zbiórkę, być może uda jej się nawiązać kontakt z firmą, która za każdy przejechany przez nią kilometr wpłaci na określony cel np. 50 groszy. Burza mózgów wciąż trwa.

- Czasem myślę: na co ja się porywam? - śmieje się – Z drugiej strony nie czuję strachu. Boję się jedynie samotności. Bo choć podjęłam decyzję o samotnej wyprawie świadomie – wiem, że potrzebuję oddechu – to zdaję sobie sprawę z tego, że chwila zwątpienia w pewnym momencie przyjdzie. Kiedy jedziesz z kimś, on zawsze może cię zmotywować. Ale… trzeba korzystać z życia! - mówi z entuzjazmem.

Gm. Obrzycko. Konwój Świętego Mikołaja po raz czwarty wyrusz...

Chce sobie udowodnić, że potrafi. Że wyprawa, którą rozpoczęła w maju ubiegłego roku, może trwać jeszcze długo i sprawiać jej nieustanną satysfakcję, motywując zarazem do kolejnych działań.

- Zawsze warto o siebie powalczyć, bo życie ma się przecież jedno – podkreśla – Równocześnie chciałabym pokazać dzieciakom z Placówki Opiekuńczo - Wychowawczej NASZ DOM z Chrzypska Wielkiego, z którą współpracuje Cross Wronki, że wcale nie trzeba mieć milionów na koncie, by realizować marzenia. Można być zwykłym, szarym człowiekiem i robić coś dla siebie, dla innych, robić coś ważnego i pięknego – kwituje.

Ostatnie 45 kilometrów. Dołączycie?

19 lipca zamierza ponownie zameldować się na „początku Polski”. Pokona wówczas trasę z Jastrzębiej Góry na Hel (45 km) i ma cichą nadzieję, że ktoś ze znajomych do niej dołączy. Również po to, by dowieść, że po prostu można.

W galerii zdjęć prezentujemy przede wszystkim fotografie wykonane podczas wcześniejszych wypraw rowerowych Beaty Szymkowiak. O jej przygotowaniach do projektu będziemy jeszcze informować.

Mat. Beaty Szymkowiak
od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto