Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gm. Obrzycko. Wielkie odliczanie trwa. Beata Szymkowiak w sobotę rozpocznie wyprawę "Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie"

Magda Prętka
Magda Prętka
Mat. Beaty Szymkowiak
"Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie" to autorski projekt Beaty Szymkowiak - mieszkanki Pęckowa w gminie Obrzycko, która w ciągu 25 dni zamierza przejechać na rowerze 3333 kilometry wzdłuż granic kraju. Godzina zero wybije w najbliższą sobotę o poranku, na "początku Polski", czyli na Helu. Osobistą podróż chce połączyć ze szczytną ideą pomocy Kacprowi Walkowiakowi

"Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie"

W sobotę 25 czerwca, zaledwie na kilka dni przed rozpoczęciem 109. edycji Tour de France, Beata Szymkowiak z Pęckowa wyruszy na swój własny wielki tour. Po 13 miesiącach przygotowań, jej wyprawa rowerowa „Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie”, zakładająca pokonanie 3333 kilometrów w ciągu 25 dni, z szalonego pomysłu – jak sama o nim mówi – przerodzi się w fakt.

Będzie między godziną 6.00 a 7.00 rano, kiedy na „początku Polski”, czyli na Helu wsiądzie na rower i nie oglądając się za siebie rozpocznie samotną podróż, by dowieść, że człowieka ograniczają tylko i wyłącznie bariery, które sam przed sobą stawia. Ona wie o tym doskonale.

"Nie planuję się poddać"

Nie planuję się poddać – mówi z uśmiechem Beata. I trudno w to wątpić. Po ponad rocznej pracy nad sobą, heroicznej wręcz walce ze słabościami, która zakończyła się 50 kilogramami na minusie (ale to jeszcze nie koniec), powrotem młodzieńczej energii i przeświadczeniem, że rzeczy niemożliwe nie istnieją, mieszkanka gminy Obrzycko pewna jest dziś jednego: uda się!

- Dlaczego miałoby być inaczej? Jest we mnie dużo pokory, ale nie po to tak długo przygotowywałam się do tej wyprawy, by teraz w siebie zwątpić – tłumaczy.

Gm. Obrzycko. Beata przejedzie 3333 kilometry dookoła Polski...

Na tydzień przed wielkim startem, kiedy Beata zajrzała do naszej redakcji, była pełna optymizmu. Kilka dni wcześniej odebrała rower z przeglądu technicznego w serwisie w Szamotułach. Nie kryła zadowolenia. Mówiła, że „jeździ jak przecinak”, a jeśli nawet zdarzy się jakaś poważna awaria, na trasie z pewnością znajdzie odpowiednią pomoc. Miała już zaplanowaną 1/3 noclegów, pozostałych szukać będzie na bieżąco, wierząc w siłę mediów społecznościowych i znajomych.

- Zabieram ze sobą namiot, by być w pełni samowystarczalną. Zakładam nocowanie na terenie gospodarstw agroturystycznych lub – i tu liczę na życzliwość ludzi – kawałku ogródka – opowiadała.

Najistotniejsza jest droga

Trasa jest długa, dużo w niej symboliki. 3333 kilometry to odniesienie do 33 urodzin, które Beata świętuje w tym roku. Mniej więcej 1/3 trasy to podjazdy. Ich obawia się najbardziej, bo jak przyznaje – ma jeszcze na sobie spory „nadbagaż”.

- Kiedy przejadę południe kraju, odetchnę. Będę już wtedy drugi tydzień na rowerze (w Bieszczady planuje wjechać 12. dnia wyprawy – przyp.red.) i choć nie wiem, jak zachowa się moja głowa – czy nie pojawi się kryzys, jak zachowają się nogi, kolana, mięśnie, będę miała jednak świadomość, że najtrudniejszy etap jest za mną – tłumaczy.

Z Helu pojedzie na wschód. Pierwszego dnia zamierza pokonać 130 kilometry, drugiego podobnie. Nie chce ścigać się z czasem, ale wierzy, że wspomniane dystanse przejedzie szybciej, aniżeli w ciągu 24 godzin. Wie, że 25 dni jakie przeznaczyła na wyprawę, to wcale nie tak dużo. Paradoksalnie jednak, choć cel jest ważny, dla niej najistotniejsza będzie sama droga.

- Po jednym z koncertów Henry No Hurry, podczas rozmowy z artystą i jego partnerką usłyszałam coś bardzo ważnego. Nie ważne, czy przejadę 100 kilometrów, czy 3000. Te kilometry, które uda mi się pokonać mają być po prostu najlepszymi, mam się z nich cieszyć. W istocie to nie one są najważniejsze, ale sama droga i to, w jaki sposób ona mnie wpłynie – mówi – Świat się nie zawali, jeśli celu w całości nie uda mi się zrealizować. Niemniej, chcę przejechać przynajmniej 3000 kilometrów i 19 lipca, nie wcześniej, wrócić na Hel. Mimo wszystko wierzę, że zakończę tą podróż z czterema trójkami na liczniku – dodaje.

"Niech już będzie ta sobota!"

Opracowała szczegółowy harmonogram wyprawy - dzień po dniu. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że jej plany zweryfikuje życie. Poza podjazdami obawia się psikusów pogodowych i kontuzji, których człowiek nie jest w stanie przewidzieć. Nie ma w niej jednak strachu.

- Niech już będzie ta sobota! - śmieje się – Niech już wsiądę na rower i przestanę myśleć o tym, czy udało mi się wszystko załatwić. Na ostatnią chwilę na pewno i tak coś wyskoczy, ale z drugiej strony – nie jadę w końcu do dziczy, więc w razie potrzeby kupię brakujące rzeczy na trasie. Wystarczy karta do bankomatu, by na bieżąco gasić pożary – dodaje z uśmiechem.

Ostatni tydzień przed wyprawą przeznaczyła na regenerację. Korzysta z zabiegów w komorze hiperbarycznej, chwilowo odpuściła zajęcia z grupą Cross Wronki i dłuższe treningi na rowerze. Do tej pory średnio przejeżdżała 30 km dziennie.

- Musiałam trochę zwolnić, by nie nabawić się głupiej kontuzji przed wyjazdem – tłumaczy Beata – Na ten moment mam najlepszą formę, jaką mogłam zrobić. Widzę to głównie na podjazdach, które pokonuję znacznie łatwiej. W górach na pewno będę przeklinać, ale czuję, że z formą jest naprawdę dobrze, choć mam jeszcze trochę kilogramów do zrzucenia. Wrócę do tego po zakończeniu wyprawy. Myślę, że dalsze zrzucanie wagi teraz nie byłoby dobre. Na rowerze muszę nabrać trochę więcej kalorii – wiem, że będzie to spory wysiłek. Mam nadzieję, że utrzymam to, co już osiągnęłam, a po powrocie do domu rozpocznę kolejny etap odchudzania. To ciągła praca nad sobą – wyznaje.

Obrzycko. Szwendając się z aparatem: wystawa fotografii Beat...

Bagaż to niezbędne minimum

Niemałym wyzwaniem okazało się… pakowanie. Do jazdy z sakwami Beata będzie musiała na nowo się przyzwyczaić. Zabiera namiot, który sporo waży, więc wie, że w sakwach powinno znaleźć się niezbędne minimum.

- Coraz więcej rzeczy odrzucam, tnę bagaż, by był jak najlżejszy. Poza namiotem zabieram kuchenkę turystyczną i kawiarkę, bo dobra kawa to podstawa! Do tego rzeczy na zmianę, ale nie za dużo i mały zapas jedzenia. Będę je kupować na bieżąco. W razie potrzeby czyste ubrania z domu zostaną nadane do paczkomatu na trasie, do którego dojadę określonego dnia – mówiła na tydzień przed wyprawą Beata.

16 lipca powinna dotrzeć do Kołobrzegu. Taki ma plan. Tego dnia w nadmorskim kurorcie pojawią się wycieczkowicze z Obrzycka i okolic, z którymi chciałaby się spotkać. Liczy, że na ostatnim odcinku trasy – z Jastrzębiej Góry na Hel (50 km) dołączą do niej inni pasjonaci i pasjonatki dwóch kółek, z którymi wspólnie przejedzie linię symbolicznej mety.

Póki co jednak, skupia się na starcie. W piątek 24 czerwca około godziny 22.00 wyjedzie z bratem na „początek Polski”. Na miejscu powinni być około 5.00 rano. O 6.00, najpóźniej o 7.00 wybije godzina zero.

Cel charytatywny - pomoc dla Kacpra!

Choć 3333 kilometry Beata zamierza przejechać samotnie (poza ostatnim odcinkiem), na trasie tak naprawdę nigdy nie będzie sama. Nie tylko dlatego, że pozostanie w stałym kontakcie z bliskimi i znajomymi, którzy logistycznie będą jej pomagać. Bohaterem wyprawy „Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie” zostanie również Kacper Walkowiak – młody mieszkaniec Obrzycka, u którego niedawno zdiagnozowano złośliwy nowotwór. W sieci trwa zbiórka finansowa na rzecz wsparcia jego leczenia. Beata dołoży kolejną cegiełkę.

Zasady akcji są bardzo proste. Osoby kręcące kilometry na rowerach, biegające, maszerujące z kijkami, wypracowane rezultaty mogą zamienić na złotówki. Wystarczy tylko, że udostępnią na swoich profilach w mediach społecznościowych wyniki, w tym liczbę pokonanych kilometrów, a wraz z nimi link do zbiórki na rzecz Kacpra oraz hashtagi: #KręcimyDlaKacpra, #PomóżPomagać, #DobroPowraca. Za każdy pokonany kilometr można wpłacić symboliczną złotówkę, mniej lub więcej. W tym przypadku sama promocja zbiórki jest bardzo ważna.

- Mam nadzieję, że zrodzi się z tego tzw. efekt kuli śniegowej, a osoby, które obserwują mnie np. na Facebooku przyłączą się do akcji i dalej będą udostępniać informacje o niej. Zasięgi na moich profilach są całkiem niezłe, więc liczę, że wraz ze startem wyprawy ruszy jeszcze większe zainteresowanie zbiórką dla Kacpra, a tym samym i wpłaty na konto – mówi Beata.

Gm. Szamotuły. Krzysztof Tomkowiak przejechał na rowerze cał...

Trzymamy kciuki!

Projekt „Dookoła Polski w poszukiwaniu siebie” sprawił, że mieszkanka gminy Obrzycko nie jest już anonimowa. Internauci i internautki, którzy śledzą jej walkę z kilogramami, przygotowania do wyjazdu, ale i profil Focus na Szwendanie, gdzie Beata publikuje fotografie własnego autorstwa, mocno jej kibicują.

- Całkiem niedawno poszłam dość wcześnie na rower. Po powrocie dostałam wiadomość od nieznajomej mi osoby, że mnie widziała, trzyma za mnie kciuki i że to, co robię jest świetne. Wiem też, że wpisy dotyczące odchudzania zmotywowały przynajmniej kilka osób do pracy nad sobą. Zawstydza mnie to, ale z drugiej strony taki właśnie był cel tych postów. Mnie kiedyś ktoś też takim wpisem zmotywował. Jeśli mogę w ten sposób się „odwdzięczyć”, to naprawdę bardzo dużo dla mnie znaczy – kwituje.

My z Beaty już teraz jesteśmy bardzo dumni i oczywiście trzymamy za nią kciuki! Wyprawę będzie można śledzić TUTAJ. Warto również zajrzeć na fotograficzny profil Beaty Szymkowiak FOCUS NA SZWENDANIE.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto