Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hejnał, świetni komentatorzy i głośniki na ulicach! Maj, który kołem się toczył. Wspominamy Wyścig Pokoju w Szamotułach [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Magda Prętka
W 1986 roku trasa Wyścigu Pokoju wiodła przez Szamotuły - na zdjęciu ulica Dworcowa
W 1986 roku trasa Wyścigu Pokoju wiodła przez Szamotuły - na zdjęciu ulica Dworcowa Muzeum Zamek Górków w Szamotułach
„Halo, halo! Tu Wyścig Pokoju” – płynęły słowa komentatorów z radioodbiornika. I nagle wszyscy wstrzymywali oddech... Sztandarowa impreza sportowa okresu PRL napisała swój rozdział również w Szamotułach. Mieszkańcy i mieszkanki do dziś z sentymentem wspominają maj, który kołem się toczył

W tamtych czasach ludzi w Polsce jednoczyły dwie rzeczy. Po pierwsze był to prymas Stefan Wyszyński, a po drugie Wyścig Pokoju. Z sentymentem wspominamy dziś charakterystyczny hejnał, oczekiwanie na komunikaty radiowe i grę w kapsle! A wszystko zaczynało się 1 maja...

Wyścigiem Pokoju żyła cała Polska!

Kilka lat temu, zainspirowani wspomnieniami Tomasza Jarońskiego i Krzysztofa Wyrzykowskiego –fantastycznych komentatorów Eurosportu, kojarzonych przede wszystkim z relacjami z Tour de France, przygotowaliśmy materiał poświęcony Wyścigowi Pokoju. Dziś do tematu wracamy. Nie przez przypadek.

Parę dekad temu, w szczególności zaś w drugiej połowie minionego stulecia, początek maja wiązał się nie tylko z propagandowymi pochodami, ale i niebywałymi emocjami sportowymi. Tuż po wojnie, aż do końca lat 80. Wyścigiem Pokoju żyła cała Polska. Było to wydarzenie szczególne, którego fenomen, również w kontekście lokalnym, trudno byłoby dziś powtórzyć. Nazywany „Tour de France państw bloku wschodniego” wyścig kolarski, mimo nieodzownego elementu propagandy ówczesnych władz komunistycznych, faktycznie łączył ludzi – i to bez ideologii politycznej. Polacy czuli jedność kibicując Polakom. Polakom, o których za sprawą Wyścigu Pokoju, usłyszała cała Europa.

Sztandarowa impreza sportowa PRL

Mimo upływu lat, impreza nadal wspominana jest z uśmiechem i ogromnym sentymentem, również przez szamotulan. Bo przecież historia Wyścigu Pokoju, który każdego roku startował w dniu Święta Pracy, napisała swój rozdział także w Szamotułach.

– Wyścig Pokoju to było szaleństwo. Każdy tym żył, dosłownie. I kobiety i dzieci i młodzież, mężczyźni. Szozda, Szurkowski, Czechowski – to byli wtedy prawdziwi idole – opowiadał Marian Szurka, nasz Czytelnik.

Kolarski Wyścig Pokoju stanowił sztandarową imprezę organizowaną przez redakcje komunistycznych gazet: „Trybuny Ludu”, „Rudeho Prava” i „Neues Deutschland”. Pierwszy wyścig wystartował 1 maja 1948 roku na trasie Warszawa – Praga – Warszawa. Od początku lat 50. natomiast rozgrywany był na trasie Warszawa – Berlin – Praga. Po upadku bloku wschodniego w 1989 roku stopniowo tracił na znaczeniu. Ostatni wyścig zorganizowano w roku 2006.

„Dla kolarzy z tak zwanych krajów demokracji ludowej, Wyścig Pokoju, obok igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata, to była najważniejsza impreza, podczas której mogli zmierzyć się z zagranicznymi rywalami. W drugiej połowie lat 60. i w pierwszej połowie lat 70. XX wieku, polscy kolarze stali się prawdziwą potęgą w peletonie. Była to zasługa znakomitego trenera Henryka Łasaka (zmarł tragicznie w 1973 roku), ale też grupy doskonałych zawodników, którzy chcieli pracować pod kierunkiem tego szkoleniowca: Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, Zenona Czechowskiego, Zygmunta Hanusika, Krzysztofa Steca czy Wojciecha Matusiaka” – pisał w lipcu 2012 roku na łamach „Głosu Wielkopolskiego” Jacek Pauba.

">

Wyścig Pokoju w Szamotułach

W poniedziałek, 12 maja 1986 roku około godziny 12:52 uczestnicy IV etapu 39. Międzynarodowego Wyścigu Pokoju zameldowali się w Szamotułach! Na ulicy Dworcowej, nieopodal bramy wiodącej do nieistniejącej już meblarni "grubą krechą" wyznaczono lotny finisz. 40 minut wcześniej tzw. ostry start odbył się w Poznaniu. Kolarzy witała orkiestra oraz wielopokoleniowy tłum mieszkańców i mieszkanek bijący im gromkie brawa. Zainteresowanie wydarzeniem było tak duże, że pracownicy lokalnych zakładów produkcyjnych wchodzili na dachy hal, by móc zobaczyć peleton. Niektórzy wdrapywali się ponoć na drzewa, inni na dachy pobliskich kamienic. W mieście pojawił się wówczas Włodzimierz Szaranowicz!

Trasa Wyścigu Pokoju wiodła następnie przez Obrzycko, Wronki (lotny finisz), Sieraków (lotny finisz), Międzychód (lotny finisz), Skwierzynę (lotny finisz) z wielkim finałem w Gorzowie Wielkopolskim. Z kolei 9 maja 1998 roku zawodnicy pojawili się na szamotulskim Rynku, skąd wystartował drugi etap 51. edycji imprezy, prowadzący do Gorzowa Wielkopolskiego. Trasa liczyła 155 km.

By zobaczyć wyśmienitych zawodników, wiele osób przybywało do Grodu Halszki z terenu całego powiatu. Trasa jednak niekoniecznie musiała wieść przez Szamotuły, by wokół Wyścigu Pokoju toczyło się życie codzienne miejscowych.

Komunikaty w radiu i głośniki na ulicach. Szamotulski Rynek pustoszał!

O każdej pełnej godzinie, ale też i co pół godziny radio nadawało specjalne komunikaty. Charakterystyczny był także hejnał Wyścigu Pokoju. Na relacje oczekiwano z ogromnym zniecierpliwieniem.

– W latach 60., 70. i 80., ale też wcześniej nie mieliśmy zbyt wielu rozrywek. Z drugiej strony człowieka cieszyło wszystko, a sport był rzeczą fantastyczną. My tych kolarzy uwielbialiśmy. Gdy w radio, a potem w telewizji padało nazwisko: Szozda, Szurkowski, a w późniejszych czasach Jaskuła, to człowiek czuł wielką dumę – opowiadał pan Marian.

Szamotulanie wspominają chwile, w których Rynek pustoszał. Wszyscy ze skupieniem siadali przy radioodbiornikach, by wysłuchać najnowszych relacji z trasy Wyścigu Pokoju. W Zakładzie Usług Radiotechnicznych i Telewizyjnych, który mieścił się na starówce (w lokalu pani Liberowej), pracował nieżyjący już pan Antoni Frąckowiak, wielki miłośnik sportu. Pod koniec lat 60. i w latach 70. zwykł on na czas wyścigu wystawiać głośnik na zewnątrz – tak, by każdy przechodzień mógł zapoznać się z najnowszymi informacjami serwowanymi przez komentatorów. W późniejszych latach Frąckowiak włączał również telewizor znajdujący się w witrynie ZURiT–u, dzięki czemu mieszkańcy mogli naocznie śledzić peleton.

– Cała gawiedź zbierała się przy Zakładzie. Mieszkańcy, którzy pociągiem o godzinie 15.30 wracali z pracy z Cegielskiego, czy Wiepofamy, spieszyli na Rynek, pod ZURiT, by przykleić się do szyby, za którą stał czarno – biały telewizor. To tam, dzięki panu Frąckowiakowi szamotulanie z uwagą nasłuchiwali i oglądali relacje z Wyścigu Pokoju. Nikt nie zjadł wcześniej obiadu dopóki nie zapoznał się z najnowszymi informacjami – opowiada Bogdan Białasik, nasz Czytelnik. – Z kolei ci, którzy do tej witryny nie mogli się dopchać, co wcale rzadkością nie było, z drugiej strony ulicy, gdzie znajduje się „tablica rozstrzelanych”, nasłuchiwali wyników płynących z radiowęzła – dodaje.

Nieco wcześniej, bo w drugiej połowie lat 50. mieszkańcy zbierali się zaś przy zegarze na Rynku, przy którym również odbywały się transmisje radiowe.

– Każdy wiedział, o której godzinie puszczane będą sprawozdania. Rowerem jechałem, więc z domu na Rynek, by wysłuchać relacji. Potem wracałem do domu i po pół godzinie znów jechałem pod zegar na kolejne sprawozdanie – wspomina z uśmiechem Stefan Dobak.

Powiat szamotulski. "Niech się święci 1 Maja!" Jak wyglądały...

Kolarze byli prawdziwymi idolami!

Komu kibicowali szamotulanie? Bogdan Białasik tłumaczy, że trudno byłoby wybrać tylko jedno nazwisko. Polska miała wówczas świetną ekipę, która absolutnie zawsze stawała się wielkim powodem do dumy.

– Pierwszym kolarzem, którego pamiętam był Stanisław Królak. Świetny był też Eligiusz Grabowski, który bodajże w 64’ wygrał dwa etapy. A do tego oczywiście Szurkowski, moim zdaniem najwybitniejszy polski kolarz, Szozda, Mytnik, poznaniak – Zenon Czechowski i drugi Wielkopolanin – Janusz Kowalski – wylicza Białasik.

Dziś z telefonami w rękach przemierzamy miasto śledząc najnowsze informacje. Niegdyś ich funkcje pełniły małe przenośne radioodbiorniki. W trakcie Wyścigu Pokoju ludzie zatrzymywali się, dosłownie przyklejając je sobie do uszu. Każdy ze zniecierpliwieniem oczekiwał na chwile, w której padnie nazwisko Polaka – zwycięzcy etapu.

Kolarzom kibicowały całe rodziny, w tym także uczniowie miejscowych szkół, którzy obowiązkowo musieli stawić się na starcie lub trasie. Plakaty informujące o imprezie przynajmniej miesiąc wcześniej rozwieszano na ulicach.

Szamotuły. To były ważne inwestycje w mieście. Rozpoznacie j...

Fantastyczni komentatorzy

Ale Wyścig Pokoju to nie tylko wyśmienici zawodnicy. To również doskonali komentatorzy radiowi i telewizyjni.

– Wyścigu Pokoju niegdyś słuchali prawie wszyscy, szczególnie komentarze i relacje Bogdana Tuszyńskiego – opowiada Łukasz Bogacki, szamotulanin.

W Polskim Radiu Tuszyńskiemu partnerował genialny, nieżyjący już Bohdan Tomaszewski, którego złota sentencja „cudowne dziecko dwóch pedałów” w odniesieniu do Ryszarda Szurkowskiego przeszła do historii. W latach 70. natomiast z relacjami telewizyjnymi Wyścigu Pokoju kojarzono przede wszystkim wspomnianego na wstępie Krzysztofa Wyrzykowskiego oraz nieżyjącego Jerzego Budnego – świetnego realizatora telewizyjnego. Trasę przemierzali wraz z kolarzami – tyle, że na motocyklu.

Od wyścigu na ulicach do gry w kapsle

Kolarska impreza bardzo szybko przeniosła się także na podwórka. Bo to przecież za sprawą Wyścigu Pokoju narodziła się kultowa gra w kapsle! Zmagania toczyły się na chodnikach, ulicach, w parkach – wszędzie tam, gdzie możliwym było wytyczenie równego toru jazdy. Wyznaczano go kredą, kamieniem, patykiem, a materiałem do równania terenu nierzadko stawała się cegłówka. Każdy z kapsli był wyjątkowy. Bo każdy „wcielał się” w określonego zawodnika. Na wewnętrznej stronie umieszczano karteczki z nazwiskami ulubionych kolarzy lub wpisywano je bezpośrednio na kapsel.

– Kibicowałam Szurkowskiemu i Szoździe, więc na zmianę wystawiałam do gry kapsle z nimi. Wychowywałam się na Alei 1-go Maja, a trasy naszych wyścigów wiodły zazwyczaj wokół domu, w którym mieszkali państwo Grajewscy. Na końcu trasy obowiązkowo budowaliśmy stadion i wzorem kolarzy, którzy w dużych miastach kończyli etapy właśnie na stadionach, triumfalnie na niego „wjeżdżaliśmy” – wspomina pani Barbara.

Szamotulanie z utęsknieniem opowiadają o maju, który kołem się toczył. – W tamtych czasach ludzi w Polsce jednoczyły dwie rzeczy. Po pierwsze był to prymas Stefan Wyszyński, a po drugie Wyścig Pokoju – kwituje Bogdan Białasik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto