18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy żadne bariery zdają się nie istnieć!

Redakcja
Niepełnosprawni z szamotulskiego Stowarzyszenia zdobyli kolejny szczyt górski. Udowodnili, że wciąż chcą przełamywać bariery...

Szamotulska rzeczywistość byłaby bez nich o wiele uboższa. Pozbawiona poczucia dumy z ich siły, wiary w życie i radości z rzeczy, których tak wielu ludzi nie potrafi dostrzec. Oni, wbrew pozorom, widzą i czują więcej. Doświadczają wszystkiego mocniej. Niepełnosprawni. Podopieczni Stowarzyszenia Społecznego Na Rzecz Dzieci i Młodzieży Specjalnej Troski z Szamotuł. Zwycięzcy wielu bitew z ludzką zaściankowością, barierami architektonicznymi i szarą rzeczywistością, którą starają się kolorować. Tańczą, śpiewają, występują na scenie. Rywalizują w igrzyskach sportowych i mityngach pływackich. Zdobywają medale. Dla nich nie ma rzeczy niemożliwych!

Czyżby? – zapyta zapewne w duchu któryś z Czytelników. Owszem – podkreślamy. W roku ubiegłym wyznaczyli sobie kolejny cel – zdobycie Korony Gór Polski. Niemożliwe? Nic bardziej błędnego. 2 tygodnie temu podopieczni Stowarzyszenia postawili kolejny krok, aby cel ów urzeczywistnić.

„My niepełnosprawni – wspólnie na szczyty polskich gór”, to projekt realizowany przez szamotulską organizację, którego celem jest aktywizacja osób niepełnosprawnych intelektualnie i ruchowo poprzez wyprawy górskie.

– Projekt zakłada zdobycie przez podopiecznych Stowarzyszenia wraz z wolontariuszami – opiekunami najważniejszych szczytów polskich gór, pokazując tym samym, że pomimo swojej inności mogą aktywnie i z przyjemnością spełniać marzenia i pragnienia – przekonuje Barbara Prętka, prezes Stowarzyszenia.

Jak to wszystko się rozpoczęło? – pytamy panią prezes, która bez zbędnego namysłu rzuca: od jednego człowieka – Romana Muchy, zastępcy komendanta Państwowej Powiatowej Straży Pożarnej w Szamotułach, alpinisty w pełnym tego słowa znaczeniu. Początkowo miał tylko opowiedzieć niepełnosprawnym o swoich własnych wyprawach. Odważył się jednak pójść dalej i zaproponował, aby to oni wybrali się w góry razem z nim.
Oczywiście nie wyglądało to tak prosto. Swojego rodzaju sprawdzianem sprawności niepełnosprawnych stał się kilkugodzinny marsz po lesie i bardziej wymagających terenach w okolicach Stradunia koło Trzcianki, do którego podopieczni podeszli zresztą z dużym zaangażowaniem. Wynik był bardzo pozytywny, w związku z czym cała akcja w końcu mogła wystartować. Był październik 2012 roku. Okres ten już zawsze oznaczać będzie dla niepełnosprawnych początek fantastycznej przygody mającej potrwać przez kilka kolejnych lat.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: FELIETON MAGDY PRĘTKIEJ

Założenie jest proste, choć wymaga od podopiecznych Stowarzyszenia ogromnej siły i odwagi. Uczestnicy wypraw mają bowiem zdobyć 28 szczytów z tzw. Korony Gór Polski. Kilka miesięcy temu zaliczyli już jeden z nich – górę Ślęza (718 m n.p. m). Wtedy też oficjalnie przyjęci zostali w poczet Klubu Zdobywców Korony Gór Polski.
Na jednym szczycie poprzestać, rzecz jasna, nie mogli. Stąd też 19 kwietnia wyruszyli w kolejną górską wyprawę – tym razem w okolice Krakowa. Celem była góra Mogielica – najwyższa góra Beskidu Wyspowego (1170 m.n.p.m) oraz góra Lubomir – najwyższa góra Beskidu Makowskiego (904 m n.p.m). Oba szczyty mieli zdobyć w ciągu kolejnych 2 dni.

– Po dotarciu do bazy noclegowej odbyło się wspólne spotkanie, na którym dowiedzieliśmy się od pana Romana – naszego przewodnika o warunkach panujących na szlakach prowadzących na Mogielicę. Z przedstawionej relacji wynikało, iż zaplanowany wcześniej szlak, którym mieliśmy pójść – tzw. „ trasa papieska” trzeba zmodyfikować , gdyż zalega tam duża warstwa błota i śniegu. Padła, więc propozycja wejścia i zejścia szlakiem zielonym prowadzącym z miejscowości Półrzeczki, następnie 2km utwardzoną drogą leśną, aby w końcowym etapie – przed kopułą szczytową wejść na drogę papieską i stromym podejściem zdobyć szczyt – relacjonuje Barbara Prętka.

Następnego dnia po śniadaniu młodzi wędrownicy wraz z opiekunami, przewodnikiem oraz lekarzem – panią Małgosią udali się autokarem w miejsce planowanego wyjścia na szlak.

– Humory wyśmienite u wszystkich uczestników dopisywały od wczesnych godzin porannych. Niestety już pierwsze kroki postawione na szlaku zapowiadały, iż wyprawa nie będzie górskim spacerem, lecz ostrą walką. Teren , który normalnie o tej porze jest łatwy do przejścia, okazał się grząski od samego początku. Także nowe buty zakupione przed wyjazdem przez niektórych uczestników wyglądały po godzinie jak trapery starego piechura – przekonywała pani prezes.

Na 2 kilometrze wspinaczki trudnym terenem – jak dodaje Prętka – doszła kolejna przeszkoda, spowodowana tonami topniejącego śniegu spływającego z góry. Była to rzeczka, która o normalnej porze stanowi strumyk łatwy do przejścia. Wówczas wyglądała jednak jak rwący górski potok.

– Na widok tego miny trochę zrzedły całej wyprawie, ale jak powiedział nasz przewodnik – nie takie przeszkody się pokonuje, to tylko wzmacnia siłę i integruje bardziej grupę. I faktycznie tak się stało. Wolontariusze – dorośli mężczyźni zaczęli budować z kamieni most na rzece. Ciężka praca przebiegła bardzo sprawnie i powoli opiekunowie zaczęli przeprowadzać dzieci i młodzież przez rzekę. Oczywiście nie obyło się bez niekontrolowanych wejść i poślizgnięć do wartkiej wody. Dlatego kilku uczestników miało przemoknięte buty, zwłaszcza osoby, które zaangażowały się w budowę mostku rzecznego. Druga para suchych skarpet w plecaku i worki foliowe okazały się niezbędne i bardzo pomocne w utrzymaniu ciepłoty nóg – relacjonowała Prętka.

Niestety kolejny etap szlaku prowadził ostro w górę – na przemian w topniejącym śniegu i błocie. Droga wyglądała, więc jeszcze gorzej niż dzień wcześniej. Po 2, 5 godzinach trudu Roman Mucha wspólnie z panią prezes, zarządzili odwrót.

– Powodem tego był nierokujący poprawy stan szlaku jak i nadmierne zmęczenie kilku uczestników. Mieliśmy do przejścia prawie połowę trasy, co realnie było do zrobienia. Jednakże zejście z góry, wcale nie jest bezpieczniejsze od wejścia, gdyż zmęczenie jest coraz większe i może dojść łatwo do tragedii. Dlatego z dużym niedosytem postanowiliśmy zawrócić. Zejście odbyło się sprawnie – mocniejsi pomagali bardziej zmęczonym i bezpiecznie wróciliśmy na parking do autobusu – tłumaczyła prezes stowarzyszenia.

Czym byłaby jednak górska wyprawa bez wieczornego ognisko z kiełbaskami? Stało się ono nie tylko relaksującym elementem dnia, ale i okazją do jego podsumowania. Chociaż wyprawa była bardzo męcząca, równocześnie dała wszystkim uczestnikom sporo radości. Podczas ogniska przedstawiono także plan wejścia na kolejną górę następnego dnia. Celem na niedzielę była góra Lubomir oraz wizyta w obserwatorium astronomicznym im. Tadeusza Banachiewicza znajdującym się na szczycie.

– Tym razem wybraliśmy wejście na Lubomira z Przełęczy Wierzbanowskiej, przez którą przebiega lokalna droga łączącą Kasinkę Małą i Węglówkę z Wiśniową . Z Przełęczy szliśmy szlakiem czerwonym na północny - zachód mijając liczne domki letniskowe, do polany Parylówka. Dalej cały czas szlak prowadził przez lasy mieszane i młody las modrzewiowy do polanki na wierzchołku Lubomira. Po odbytej dzień wcześniej „niezłej wyrypie” droga na tą górę wydawała się wyjątkowa łatwa. Wzdłuż tego szlaku przebiega ścieżka edukacyjna, na której jest umiejscowionych 8 tablic opisujących różne zjawiska astronomiczne i wybitnych polskich naukowców w tym m.in. Mikołaja Kopernika. Przy każdej takiej tablicy zatrzymywaliśmy się, aby poznać trochę tajniki astronomii. W ekspresowym tempie i świetnych nastrojach znaleźliśmy się na szczycie – opowiada Barbara Prętka.

A tam, tradycyjnie już nowi członkowie projektu– Marcin, Michał, Asia, Stasiu, Robert i Zuzia zostali przyjęci do Klubu Zdobywców Korony Gór Polski. Teraz grupa liczy, więc już 23 członków.

Uczestnicy wyprawy skorzystali oczywiście z możliwości zapoznania się z historią obserwatorium. Było słonecznie dlatego mogli również podziwiać przy pomocy specjalistycznej lunety Słońce i zachodzące tam zjawiska.

– Każdy z uczestników otrzymał wówczas w książeczce Korony Gór Polski pieczątkę dokumentująca zdobycie szczytu. Zejście odbyło się bardzo sprawnie i bezpiecznie wróciliśmy na parking do autobusu. Tym samym zakończyła się kolejna wyprawa, nowe kolejne doświadczenia i moc wrażeń. A tu już na horyzoncie widać kolejny wyjazd, tym razem w Góry Kamienne i w Góry Wałbrzyskie – zapowiada pani prezes.

Projekt będzie zatem z pewnością kontynuowany. Roman Mucha przekonuje, że chociaż wyprawy z niepełnosprawnymi związane są z ogromną odpowiedzialnością, fantastyczny klimat panujący w grupie staje się swojego rodzaju lekarstwem na wszelkie obawy. Mówi o bezinteresownej pomocy udzielanej pomiędzy uczestnikami wypraw.

– Wtedy łzy zaczynają się kręcić w oczach – przekonuje – Dzieci potrafią się cieszyć życiem, a do tego pokazują, że wszyscy mogą chodzić po górach. Jest współpraca, zgranie, uśmiechy w momencie wejścia na szczyt. To jest bezcenne – dodaje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

9 ulubionych miejsc kleszczy w ciele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto