III Bieg Koleżeński im. Henryka Brauna
Ten bieg jest inny od wszystkich. Nie tylko dlatego, że kultywuje pamięć o człowieku, który w sposób szczególny wpisał się w historię wielkopolskiego sportu. To bieg memoriałowy rozgrywany w kameralnym gronie, pozbawiony medialnej otoczki, ale przesiąknięty za to czystą pasją do biegania.
Od bicia rekordów ważniejsza jest tu radość z rozwijania tężyzny fizycznej, od rywalizacji - integracja na trasie, a od wyszukanych nagród - wspomnienie tego, który przez całe życie czerpał z biegania prawdziwą przyjemność, wartości wychowawcze, siłę.
Bieg Koleżeński im. Henryka Brauna jest wydarzeniem łączącym pokolenia, a przez postać swojego patrona uczącym również pokory do życia i wytrwałości. W sobotę 1 kwietnia odbył się już po raz trzeci - tym razem jednak nie w Kaźmierzu, lecz w pobliskich Radzynach.
Stojące za jego organizacją Stowarzyszenie Kaźmierz stało się kontynuatorem pięknej tradycji zapoczątkowanej w stolicy Wielkopolski. Bieg ku pamięci Henryka Brauna przez lata odbywał się bowiem na poznańskiej Malcie. Od roku 2021 o niezwykle zasłużonym dla regionalnej, jak i krajowej lekkoatletyki zawodniku przypomina zaś Bieg Koleżeński.
55 osób wyruszyło na trasę
Na starcie trzeciej odsłony imprezy stanęło 55 osób. Przyjechali z Kaźmierza, Szamotuł, z miejscowości ościennych, a nawet dalszych zakątków Wielkopolski. Nie zabrakło też najbliższych Henryka Brauna - rodziny oraz znajomych. Dzięki udostępnionym przez nich pamiątkom, w świetlicy remizy strażackiej OSP Radzyny zorganizowano specjalną wystawę medali, odznaczeń, pucharów, proporczyków, a także zdjęć nestora wielkopolskich biegaczy. Ekspozycja stanowiła wartość dodaną wydarzenia.
W imieniu Stowarzyszenia Kaźmierz zawodników i zawodniczki powitał serdecznie Sebastian Bober. Głos zabrał też Józef Miecznik - prezes Towarzystwa Krzewienia Kultury Fizycznej "Piast" z Poznania, które w 1983 roku zorganizowało pierwszy bieg pn. "Wiek Henryka Brauna" (w sumie było ich 30).
Chwilę później rozradowana grupa biegaczy i biegaczek przeszła na teren nieopodal strażnicy, skąd wyruszyła na trasę. Sygnał do startu wystrzałem z pistoletu dał syn Henryka Brauna - Robert. Z numerem pierwszym na koszulce wystartował zaś Maurycy - prawnuk patrona imprezy.
Dowolna ilość pętli
Główne założenia nie uległy zmianie. Podobnie jak przy poprzednich edycjach, uczestnicy i uczestniczki mogli pokonać dowolną ilość pętli liczącej 10, 5 km (4 pętle to dystans maratonu). Po przebiegnięciu każdej z nich musieli jednak zameldować się w biurze zawodów (remiza OSP Radzyny) i poinformować, czy kontynuują bieg, czy kończą sportową zabawę. Zarówno start, jak i meta zlokalizowane były przy strażnicy.
Trasa wiodła natomiast malowniczo położonymi terenami przy Zalewie Radzyny i pobliskimi lasami. Z uwagi na wcześniejsze opady deszczu, biegacze i biegaczki musieli zmierzyć się z kilkoma "przeszkodami wodnymi" i błotnistym podłożem na paru odcinkach. Zgodnie przyznawali jednak, że wyzwania podgrzewały tylko już i tak gorącą atmosferę na trasie. Co ciekawe - wyruszyła na nią również jedna miłośniczka nordic walking, która finalnie pokonała 20 km!
Wielki finał
Późnym popołudniem linię mety przekroczyli ostatni uczestnicy i uczestniczki biegu. Jedyną kobietą, która przebiegła dystans maratonu (wraz z psem!) była Jolanta Witczak z Lusowa (04:37:32). Wśród mężczyzn (na dystansie maratonu) triumfował z kolei Michał Pigła (04:18:35). Drugi był Mirosław Kopacz (04:21:37), a trzeci Jacek Zaworski (04:37:32).
Na wszystkich czekały pamiątkowe medale i upominki. Eugeniusz Rybka (rocznik 1947) otrzymał ponadto nagrodę dla najstarszego zawodnika. Po południu wraz z kolegą odwiedzili grób Henryka Brauna i jego żony Zofii na cmentarzu w Kaźmierzu. Braun był jego kompanem z biegowej trasy, w sobotę wspominał go ze łzami w oczach.
Henryk Braun
Historia Henryka Brauna to w istocie gotowy scenariusz filmowy. W czasie okupacji więziony był w siedzibie gestapo w Poznaniu, potem w Forcie VII, skąd trafił do obozu w Żabikowie, a następnie do obozu w Inowrocławiu.
Represje spowodowane były odmową podpisania tzw. volkslisty. Cudem uniknął śmierci. Po latach przyznawał, że sport pomógł mu przetrwać ten czas. Nigdy nie zwątpił w jego siłę.
Po wojnie wrócił do biegania na bieżni, by z czasem zacząć specjalizować się w dłuższych dystansach (przed wojną biegał początkowo na 50, 60 i 100 m a także w sztafetach, później na 1,2,3 i 5 km). Miał w sobie dużo pokory do życia, cenił każdą chwilę. W roku 2005 - w wieku 93 lat - wystartował w Maratonie Poznańskim. Choć odszedł w 2009' wciąż zaraża innych do biegania. 31 marca br. przypadała 111 rodzica jego urodzin.
Gladiatorzy na Narodowym, relacja z gali XTB KSW Colloseum 2
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?