Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieszkańcy Zielonejgóry walczą o zmiany na ulicy Wiejskiej [ZDJĘCIA]

Redakcja
Mieszkańcy Zielonejgóry boją się o swoje bezpieczeństwo
Mieszkańcy Zielonejgóry boją się o swoje bezpieczeństwo Magda Prętka
Mieszkańcy Zielonejgóry (gmina Obrzycko) mają dość bagatelizowania problemu wsi. Przez ulicę Wiejską każdego dnia przejeżdżają dziesiątki tirów i ciężarówek, a wzmożony ruch pojazdów zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Popękany mury domów i zniszczony płoty, to skutki zbyt dużego tonażu pojazdów

Popękane ściany domów, zniszczone ogrodzenia, obawa o drogę dzieci do szkoły, a niekiedy nawet strach przed wyjściem do sklepu. To nie scenariusz thrillera rodem z Hollywood, a szara rzeczywistość mieszkańców ulicy Wiejskiej i Boruszyńskiej w Zielonejgórze (gmina Obrzycko).
Od lat walczą oni o obniżenie tonażu samochodów przejeżdżających przez wieś w kierunku Obornik i z powrotem – do Obrzycka. Tiry oraz samochody ciężarowe przez Zielonągórę docierają do pobliskiego zakładu pracy, ale nie tylko. Zdaniem mieszkańców, wielu kierowców udających się do tartaku w Śmieszkowie wybiera akurat tę „opcję komunikacyjną”, gdyż jest to pewien skrót.
Problem jednak w tym, że główna ulica we wsi – wspomniana Wiejska, nie jest przystosowana do tak dużego ruchu pojazdów o masie przekraczającej często kilkadziesiąt ton. Na dodatek znajduje się w kiepskim stanie technicznym i jest stosunkowo wąska. Z pewnością zbyt wąska, by przejeżdżały nią tiry – mówią mieszkańcy. Ich protesty kierowane do zarządcy drogi do tej pory trafiały jednak w próżnię.

Kawy spokojnie nie wypijemy

Pani Jolanta nie spała we wtorek już od 4.00 rano. Obudził ją przejeżdżający tuż pod oknem domu samochód ciężarowy. Jak sama mówi, to norma. – Transport odbywa się w dzień i nocy. Jeśli człowiek ma sypialnię od strony ulicy, nie tak łatwo spokojnie przespać całą noc. – wyjaśnia.

Zabudowę na Wiejskiej charakteryzuje zwarty układ domów. Oznacza to, że położone one są nie tylko bardzo blisko siebie, ale i drogi biegnącej w kierunku Obornik. W najgorszej sytuacji znajdują się osoby mieszkający tuż przy ostrym zakręcie, gdzie odległość pomiędzy domem a ulicą – jak same mówią – jest tylko umowna. Szerokość drogi wynosi około 6 metrów. W przypadku chodnika przyległego do niej z jednej strony, to zależy. W jednym miejscu liczy nieco ponad metr, a w większości zaledwie 70 cm. Pobocza są piaszczyste, nieutwardzone, przez co powstają w nich wyrwy.

– Proszę sobie wyobrazić jak na tej drodze mijają się 2 tiry. Jeden zazwyczaj musi wjechać na chodnik, a drugi na pobocze, by mogły się zmieścić. Chodnikiem chodzą zaś ludzie i może dojść do prawdziwej tragedii. – przekonuje pani Jolanta.

Jej sąsiadka z Wiejskiej, pani Beata potwierdza te obawy. Sama mogła stać się ofiarą podobnego zdarzenia. – To było zaledwie parę metrów od mojego domu. Szłam chodnikiem z dziećmi, a na drodze tir mijał się z busem, a raczej próbował. Jeden z nich wjechał na chodnik, zatrzymał się jakieś 3 – 4 metry ode mnie. Nie chcę nawet myśleć, co stałoby się, gdybym była z dziećmi bliżej. – mówi rozgoryczona.

By bezpiecznie przejść ulicą mieszkańcy muszą się trochę wysilić. Chodniki są tak wąskie, że 2 osoby nie mogą iść obok siebie. Bliskość przejeżdżających pojazdów wymusza zaś na nich konieczność zachowania szczególnej ostrożności. Na ulicy brakuje też bezpiecznych przejść dla pieszych.

– By w ogóle móc przejść na drugą stronę ulicy niekiedy trzeba czekać z 5 minut – w takiej małej wsi! – wyjaśnia Krzysztof Juraszyk.

Wzmożony ruch „ciężkich” pojazdów, który nasilił się w ciągu ostatnich kilku lat, to jedno. Kolejnym problemem, jak twierdzą mieszkańcy, staje się nieprzestrzeganie przez kierowców przepisów o ograniczeniu prędkości. Zgodnie przekonują, iż jeżdżą znacznie szybciej aniżeli 50 km/h.

– Gdy tiry hamują, to jest coś niesamowitego. Słychać tylko pisk i aż strach z domu wychodzić. A co się dzieje, gdy wjeżdżają w zakręt! Na zakręcie tiry zwyczajnie się nie mieszczą. – tłumaczy pani Jolanta.

Konsekwencją tego stają się zniszczone płoty – ogrodzenia domostw, o które pojazdy zahaczają najczęściej naczepami. Powiedzieć może coś na ten temat pani Małgorzata, której ciężarówka na początku stycznia już po raz trzeci skasowała płot. – Nikt tych strat nam nie rekompensuje, a to są przecież ciągłe koszty. Nie mówiąc już o samej obawie o bezpieczeństwo. – mówi.

Pękające mury domów to niestety już norma. Pękają też kafelki i płyty sufitowe. Mieszkańcy naprawiają szkody we własnym zakresie. Ubezpieczenie nie przewiduje wypłaty odszkodowania za działanie czynników zewnętrznych. – Kiedy samochody przejeżdżają, w domu wszystko się trzęsie – lampy, szklanki. Kawy spokojnie wypić nie można. – wylicza pani Katarzyna. – Przy moim domu znajduje się studzienka, a przed nią jest dziura. Kiedy ciężarówki w nią wjadą, a zawsze wjeżdżają, to jest taki huk, jakby 2 auta się zderzyły. To coś okropnego. – dodaje.

W czasie opadów na poboczach gromadzi się woda. A, że chcąc przejechać ulicą samochody muszą na nie zjechać, swym tonażem powodują, iż domostwa nabierają dodatkowych barw – błotnych. Latem z kolei na Wiejskiej unoszą się kłęby kurzu. Mieszkańcy wspólnymi siłami starają się poprawiać stan poboczy – wyrównują je poprzez grabienie, dzięki czemu jezdnia po bokach od razu się nie „urywa”. To jednak tylko działanie doraźne i niestety chwilowe.

Najbardziej obawiają się jednak o dzieci i ich drogę do oraz ze szkoły. Strach przed potrąceniem towarzyszy rodzicom każdego dnia...

Coś trzeba zrobić

Problem poruszany był już wielokrotnie na posiedzeniach Rady Gminy Obrzycko, jednak jak do tej pory – bezskutecznie. Droga pozostaje co prawda w zarządzie powiatu, jednak – jak przekonują mieszkańcy – władze obrzyckiego samorządu powinny ich bardziej wspierać, zamiast udawać, że problem zwyczajnie nie istnieje.

W styczniu 2013 roku postanowili wziąć sprawy w swoje ręce. Sporządzili pismo z prośbą o wprowadzenie ograniczenia tonażu pojazdów do 12 ton, pod którym podpisały się 74 osoby. Skierowane ono zostało do Starostwa Powiatowego w Szamotułach, sprawą zajęła się komisja organizacji i bezpieczeństwa drogowego. Prośba zaopiniowana została jednak negatywnie, co uzasadniano m.in. tym, iż droga stanowi alternatywny dojazd do pobliskich firm, lasów i Obornik.

– Zgadzamy się z tym, ale skoro jest to dojazd alternatywny to znaczy i tak faktycznie jest, że istnieje inna droga dojazdowa. Z drugiej strony, pewnym kompromisem jest wprowadzenie zezwolenia na przejazd pojazdów, ale tylko tych, które faktycznie docierać będą do firmy. – mówił Juraszyk. – Nie może być przecież też tak, że kosztem jednej firmy ponad 180 mieszkańców Wiejskiej, będzie cierpieć. – kwituje.

Pod kolejnym pismem, które tym razem zawierało prośbę o wprowadzenie ograniczenia tonażu do 20 ton, w październiku ubiegłego roku podpisało się blisko 100 mieszkańców. Sprawą znów zajęła się komisja organizacji i bezpieczeństwa drogowego, która sporządziła w zasadzie identyczne wnioski, jak za pierwszym razem. O ustosunkowanie się do całej sprawy poprosiliśmy nowego starostę szamotulskiego, Józefa Kwaśniewicza.

– Szczerze powiem – nie wiedziałem, że tak duży problem istnieje. Podczas spotkania w Zamku Górków z burmistrzami i wójtami rozmawiałem zresztą z panią wójt Obrzycka na temat problemów gminy, ale nie wspomniała ona o tej sprawie. – mówił Kwaśniewicz – Nad problemem z całą pewnością się pochylimy, zbadamy go i spróbujemy znaleźć jakieś sensowne rozwiązanie. – dodawał starosta.

Mimo, iż mieszkańcy wsparcia ze strony gminy nie czują, wójt Irena Rakowska przekonuje, że temat jest wciąż otwarty.

– Poruszaliśmy go już niejednokrotnie. Mieszkańcy za pośrednictwem gminy kilka razy występowali w tej sprawie do Starostwa Powiatowego, niestety temat jest dość trudny. Należy pamiętać, że droga nie kończy się w gminie Obrzycko, ale biegnie dalej, gdzie również obowiązują przepisy dotyczące tonażu. Jego ograniczenie na naszym terenie natomiast, oprócz utrudnień związanych z dojazdem do zakładu pracy, wiązać się będzie też z utrudnieniami w dotarciu do działek budowlanych np. z materiałami budowlanymi. Sprawa jest jednak otwarta i należy się nad nią pochylić, zastanowić się nad rozwiązaniem. Może poprosimy starostwo o wykonanie symulacji dotyczącej natężenia ruchu – by faktycznie ustalić, czy jest ono dopuszczalne na tej drodze, czy nie. – mówiła pani wójt.

Mieszkańcy Zielonejgóry czekają jednak na konkretne działania, mają dość bagatelizowania problemu. Chcieliby w końcu poczuć się bezpiecznie we własnym fyrtlu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto