Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Obrzycko. Zamiast hoteli z kilkoma gwiazdkami zawsze wybierał miliony gwiazd nad niebem. Niezwykłe wspomnienie o Marku Musiale

Magda Prętka
Magda Prętka
W Bibliotece Publicznej Gminy Obrzycko otwarto wystawę, będącą niezwykłym wspomnieniem o Marku Musiale. Był pasjonatem muzyki, literatury, a przede wszystkim zaś - prawdziwej turystyki. Człowiekiem, który pozostawił swoje serce rodzinie i Puszczy Noteckiej. W miniony piątek w sposób szczególny wspominali go bliscy i znajomi

Niezwykłe wspomnienie o Marku Musiale

Marek Musiał był dla Obrzycka i powiatu szamotulskiego tym, kim Pan Tomasz z legendarnej serii Zbigniewa Nienackiego o „Panu Samochodziku” dla tysięcy polskich czytelniczek i czytelników. Jest nim zresztą nadal. Mimo że w marcu br. minęło 10 lat od jego śmierci, on wciąż inspiruje, a bagaż zebranych wspomnień i doświadczeń, do którego zaglądają nie tylko najbliżsi pozostaje ważną lekcją i cennym źródłem informacji o regionie, turystyce, ale i o wartościach kryjących się w literaturze oraz muzyce. O tym, jak być dobrym człowiekiem, żyjącym w zgodzie z naturą, szczerze ją kochając.

Gm. Obrzycko. Beata przejedzie 3333 kilometry dookoła Polski...

W taki sposób w miniony piątek, 13 maja Marka Musiała wspominały córki, żona, znajome z pracy i sąsiedztwa. Dedykowana mu wystawa, którą tego dnia po południu otwarto w Bibliotece Publicznej Gminy Obrzycko stanowiła finał tegorocznych obchodów Tygodnia Bibliotek, a postać obrzyczanina świetnie wpisała się w towarzyszące mu hasło „Biblioteka - Świat w jednym miejscu”. Takie właśnie było jego życie – wypełnione wieloma pasjami, które nieustannie rozwijał i skutecznie zarażał nimi rodzinę, przyjaciół, osoby spotkane przypadkowo.

Marek Musiał - człowiek orkiestra

Trudno jednoznacznie wskazać, która pasja była tą pierwszą. Od zawsze towarzyszyła mu muzyka – przede wszystkim klasyczna. Zasłuchiwał się w mistrzach baroku, szczególnie w kompozycjach Jana Sebastiana Bacha. Nieprzypadkowo zatem, to właśnie jego utwory rozbrzmiewały w trakcie wernisażu, stając się tłem dla wspomnień. Wspomnień, w których zabrakło dat wyrwanych z życiorysu, ale dzięki temu – wsłuchując się w osobiste doświadczenia i anegdoty związane z Markiem Musiałem – goście mogli „zobaczyć” autentyczny obraz pasjonata, który w istocie wywarł ogromny wpływ na wiele osób.

Człowiek orkiestra – zdaje się, że to jedno z najbardziej trafnych określeń, jakie go charakteryzowały. Jest pewnego rodzaju kluczem – nie tylko przez wzgląd na fakt, że pod koniec lat 90. Marek Musiał zrealizował swoje wielkie marzenie i powołał do życia orkiestrę dętą w Obrzycku. Niemożliwym bowiem jest osadzenie jego działalności w określonych ramach – jedna pasja przenikała się z kolejną. Ale orkiestrę kochał miłością bezwarunkową.

Sara i Mikołaj postawili wszystko na jedną kartę, by spełnić...

- Pamiętam tatę, jak wieczorami przesiadywał w kuchni, rozpisywał nuty dla poszczególnych instrumentów – wspominała Magda, najmłodsza córka Marka Musiała, opowiadając anegdotę o tym, jak ojciec zaczął w orkiestrze grać na tubie, choć wcześniej jego instrumentem był tenor. - W orkiestrze miał tubistę, który przyjeżdżał ze Słopanowa. Stało się jednak tak, że ten tubista się rozchorował i nie mógł już uczestniczyć w próbach, a orkiestra bez tuby nie byłaby tym samym – pełni funkcję basu, wyznacza rytm. Tata zaczął się zastanawiać, co w tej sytuacji zrobić. I tak postanowił, że to on zostanie tubistą. Wielu osobom trudno byłoby to sobie wyobrazić – że tak po prostu można nauczyć się grać na jakimś instrumencie, ale dla taty to nie było trudne. Tuba była tylko jednym z instrumentów, na których samodzielnie nauczył się grać – mówiła.

Orkiestrę prowadził z wielkim zaangażowaniem, zachęcając przy tym młodych obrzyczan i obrzyczanki, by oni także rozpoczęli przygodę z muzyką. Choć po paru latach orkiestra z przyczyn naturalnych uległa rozwiązaniu (starsi wykonawcy odeszli, młodzież rozjechała się do szkół), on po instrumenty nadal sięgał. Stał się członkiem Wronieckiej Orkiestry Dętej, gdzie powrócił do gry na tenorze.

Te torty to małe dzieła sztuki! Dzięki swojej pasji Agnieszk...

We Wronkach często grywał z profesjonalistami - m.in. z poznańskiej filharmonii. Nie odczuwał jednak kompleksów związanych z tym, że jest amatorem. Sumiennie wykonywał swoje obowiązki, a nowe partie ćwiczył tak długo, aż opanował je do perfekcji.

Każda wolna chwila była dobra na lekturę

Dowodem na to, że muzyka odgrywała w życiu Musiałów rolę szczególną, był fakt, iż w ciasnym, 2-pokojowym mieszkaniu, pomiędzy domowymi sprzętami, stało pianino.

- Myślę, że niejeden powiedziałby, że mając 5-osobową rodzinę (Marek Musiał miał 3 dzieci - 2 córki i syna - przyp. red.) powinniśmy postawić w mieszkaniu jakąś szafę, ale tata wybrał pianino, na którym wszyscy graliśmy – opowiadała z uśmiechem Magda.

Ściana znajdująca się tuż obok instrumentu, od góry do dołu wypełniona była zaś książkami. Literatura stanowiła drugą wielką pasję Marka Musiała. Szczególnie ukochał sobie literaturę brytyjską. Czytał książki historyczne, przygodowe i podróżnicze. Kolekcjonował słowniki oraz książki do nauki języków obcych. Oprócz tych najbardziej „popularnych”, jak język angielski, czy niemiecki, uczył się także arabskiego, hiszpańskiego, węgierskiego, a nawet szwedzkiego. Często powtarzał, że łacina, którą zgłębiał w szamotulskim liceum, dała mu dobre podwaliny.

Gm. Obrzycko. Szamotulski oddział PTTK rozpoczął sezon impre...

- Gdy zdarzyło się nam – dzieciom trochę w domu zamarudzić, że się nudzimy, tata mówił: jak to się nudzicie? Proszę bardzo – tam są książki – śmiała się Magda - Wychodził z założenia, że w domu, w którym są książki nie ma miejsca na nudę – mówiła.

Na lekturę każda wolna chwila była dobra. Często znikał w piwnicy tłumacząc, że idzie zrobić porządki. W istocie czytał. Po książki sięgał nawet wtedy, gdy odkurzał mieszkanie.

- Duży pokój miał 15 m2. Zastanawiałam się dlaczego tak długo go sprząta. Gdy do niego zajrzałam okazało się, że odkurzacz pracował, a Marek czytał książkę – opowiadała z uśmiechem Grażyna, żona Marka Musiała.

Anna, jego starsza córka wspominała zaś wyjazdy na zajęcia do szkoły muzycznej. W bocznej kieszeni drzwi samochodu ojciec zawsze woził książkę. Nie była to jednak ani książka historyczna, ani podróżnicza, ani nawet słownik, lecz… „Matematyka wyższa”!

- Marek z tatą zbudował łódź. Nosił się z zamiarem budowy kolejnej, więc ta matematyka była niezbędna. Pozostały po nim notatki ze wzorami, funkcjami, których ja nigdy nie rozumiałam (...) Ciągle coś obliczał – mówiła Grażyna.

Gm. Obrzycko. Niezwykły cmentarz w lasach kobylnickich się k...

Zamiast hoteli z kilkoma gwiazdkami, miliony gwiazd nad niebem

Choć interesował się wieloma dziedzinami życia, turystyka bezsprzecznie była tą, której mógł poświęcić się bez reszty. Ta prawdziwa – jak mówiła Magda - w zdartych butach, z plecakiem na ramieniu i starymi baniakami na wodę.

- Tata przeszedł i przejechał Puszczę Notecką wzdłuż, wszerz, o każdej porze roku, o każdej porze dnia i o każdej porze nocy, bo lubił też podróżować nocą. Mogąc wybrać noclegi być może w kilku gwiazdkowych hotelach, nigdy z tego nie skorzystał. Wolał wybrać miliony gwiazd nad swoją głową, spać pod chmurką, albo w namiocie – podkreślała.

Każda wyprawa była przygodą. Zawsze. Po powrocie z rodzinnych wędrówek zwykł żartować: a mogliśmy zostać w domu i oglądać telewizję. To powiedzenie jego dzieci z uśmiechem powtarzają do dziś – również swoim dzieciom, z którymi dzielą się pasją zaszczepioną przez ojca.

- Wspominam ten moment, kiedy pojechałam z tatą na poszukiwania śladów cmentarza ewangelickiego w Puszczy Noteckiej. Dzisiaj ten cmentarz jest oznakowany, wówczas jeszcze nie był. Pamiętam – weszliśmy do auta, ja powiedziałam: no szkoda, nie udało nam się. A tata mówi do mnie: dziewczyno, jaka szkoda! To wspaniale, że nam się nie udało, bo przyjedziemy tu za tydzień i dalej będziemy szukać – opowiadała Magda.

Dawny kościół ewangelicki w Obrzycku. Znasz jego historię? Z...

Dobra rada: w plecaku powinno być niezbędne minimum!

Podróżował po całej Polsce, ale w sposób szczególny pokochał to, co bliskie – Puszczę Notecką. Zwiedzał ją na własnych nogach, na rowerze i nartach biegowych, sporo pływał. Kochał przyrodę i zapach lasu, znał mieszkanki i mieszkańców Puszczy Noteckiej, różnych osad i przysiółków.

- Góry też kochał, Bieszczady to był punkt pierwszy, chętnie do nich wracał. Ja, z racji tej, że mieszkałam blisko Beskidu Śląskiego, chciałam mu pokazać ten teren. On uważał, że to w ogóle nie są góry. Aż do chwili, w której stanęliśmy przed kopcami, na które trzeba było się wdrapać. Uklęknął później i powiedział: chylę czoła przed Beskidami – opowiadała żona Marka Musiała.

Spośród wielu rad, jakie dawał bliskim i znajomym, w ich pamięci szczególnie utkwiła ta o plecaku, w którym powinno znajdować się tylko niezbędne minimum. Wszak, w trakcie wypraw z każdym kolejnym kilometrem plecak będzie coraz bardziej ciążyć.

Żelaznym zestawem były orzechy ziemne solone, zielony groszek z puszki, jajka na twardo i banan. Jego część można było zresztą – w formie przekąski i ciekawostki kulinarnej – posmakować w trakcie wernisażu.

Gm. Obrzycko. "Cichy Memoriał" dotarł do Wielkopolski. Stodo...

"Pozostawił po sobie wiele wrażeń, inspiracji"

Zwykł mawiać: najtrudniej wyjść z domu. Zwłaszcza wtedy, gdy za oknami panuje szaruga, a człowiekowi nic się nie chce. Powtarzał, że należy wówczas założyć buty i kurtkę, wyjść z domu, a nogi same już nas gdzieś poprowadzą.

Nie lubił wycieczek zorganizowanych. Kochał sport – indywidualny, bez kontaktu z rywalem, ale za to w kontakcie z przyrodą. Swego czasu sporo biegał na długich dystansach, pływał kajakami.

- Miał lekkie pióro, pięknie pisał – m.in. do „Zeszytów Obrzyckich”. Wszystkie doświadczenia przenosił na papier. Szczegółowo opisywał trasy, które sam przeszedł, dzięki czemu mogły posłużyć za przewodnik dla tych, którzy chcieli penetrować nie tylko Puszczę Notecką – opowiadała Grażyna - Lubił patrzeć w mapy, wychwytywał nawet błędy. Pamiętam, jak się złościł: kto ten szlak tak zaznaczył, on jest źle poprowadzony! I rzeczywiście - kiedy byliśmy w terenie mówi do mnie – o, to jest to miejsce! Pójdzie ktoś pierwszy raz i pobłądzi – wspominała.

Swoje wyprawy relacjonował również na blogu „Puszcza Notecka z nami od dziecka”. Po jego śmierci, przez pewien czas był on kontynuowany i – jak zaznaczała żona – być może uda się opublikować jeszcze kilka zachowanych relacji.

Kościół w Słopanowie - świątynia, w której diabeł karze karc...

- Pozostawił po sobie wiele wrażeń, inspiracji. Nosił w swoim życiu 2 bagaże – ten, który zabierał na szlak, a drugi bagaż, to bagaż doświadczeń i wspomnień. Ten bagaż jest wypełniony po same brzegi i my często do niego zaglądamy – skwitowała Magda.

Wystawa, którą trzeba zobaczyć!

W pamięci znajomych zachował się zaś obraz Marka Musiała – dżentelmena, człowieka niezwykle spokojnego i wyważonego, acz obdarzonego dużym poczuciem humoru i pogodą ducha. W nich także zaszczepił pasję do podróżowania i muzyki. Im także bardzo go brakuje.

Wystawę w bibliotece przygotowała Aleksandra Górowska. Tworzą ją zdjęcia pochodzące ze zbiorów rodziny Marka Musiała, publikacje, wycinki z gazet oraz wspomnienia bliskich. Warto na nią zajrzeć, by poznać człowieka, który choć dziś wędruje po niebieskich szlakach, trwale wpisał się w region, jako ten, który zamiast samochodu zawsze wybierze rower, biegówki, kajak lub własne nogi.

Kierowcą był zresztą bardzo ostrożnym. Jak mówiły jego córki – w porywach prowadził auto z prędkością 70 km/h.

Obrzycko. Cyfrowy Festiwal w dawnym kościele ewangelickim dl...

od 12 lat
Wideo

echodnia.euNowa fantastyczna atrakcja w Podziemnej Trasie Turystycznej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto