Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rocznica śmierci piłkarza Sokoła, Krzysztofa Nowaka

Robert Poczekaj
Robert Poczekaj
26 maja kibice z Pniew, przyjaciele wspominali zmarłego przed piętnastoma laty Krzysztofa Nowaka. Z sentymentem wyciągają różne pamiątki przypominające im o dawnym piłkarzu Sokoła Pniewy.

Swoją piłkarską karierę rozpoczynał w RKS Ursus, którego klubu był wychowankiem. To właśnie na stadionie przy ulicy Sosnkowskiego mały Krzysztof stawiał w 1986 roku swoje pierwsze piłkarskie kroki. Później trafia do Pniew, do świętującego swoje pierwszoligowe triumfy Sokoła. Krzystof Nowak był defensywnym pomocnikiem, grającym jednak przede wszystkim jako klasyczna “10”, rozgrywający z prawdziwego zdarzenia. Podczas trzech lat gry dla Sokoła Pniewy Nowak rozegrał 69 spotkań, strzelając w nich jedną bramkę. Tu znalazł miłość swojego życia i wielu przyjaciół.
- Z Krzyśkiem zaprzyjaźniłem się w 1993 roku krótko po tym jak zaczął graćw Pniewach. Dużo rozmawialiśmy ze sobą nie tylko o piłce. Dzięki niemu zafascynowałem się Jego ulubionym klubem, czyli FC Barcelona. Jego marzeniem była gra w Barcelonie. To jemu zawdzięczam to, że poznałem świat wielkiej piłki, gdy jeździłem na jego mecze do Wolfsburga czy na spotkania kadry Polski - wspomina przyjaciel z Pniew, Waldek Janaszak.
Wielu pniewian wspomina go jako skromnego, sympatycznego młodzieńca.
- Był bardzo skromnym człowiekiem. Gdy grał w Pniewach potrafił mnie zaskoczyć. Pamiętam, że kiedyś gdy miałem sklep i wstawałem o 2 w nocy aby pojechać po towar, Krzysiek nie chcąc mnie budzić, czekał na ławce na podwórku aż wstanę. Miał wtedy potrzebę by ze mną pogadać, poradzić się. Pojechał wtedy ze mną po towar do Poznania - wspomina Janaszak.
We wspomnieniach przyjaciela zachował się taki moment, gdy Krzysztof Nowak rozegrał swój jedyny mecz w składzie Legii Warszawa. Mecz rozegrany został we Wronkach, dlatego Janaszak pod pretekstem odwiedzin starych znajomych zabrał go spod stadionu z Wronek. To wtedy Janaszak dowiedział się o propozycji gry w Kurytybie. Krzysiek z propozycji skorzystał, jako pierwszy Polak strzelił gola w lidze brazylijskiej. Dalsza część zawodniczej kariery rozgrywała się na niemieckich boiskach.
Krzysztof już w debiutanckim występie Bundeslidze grał odważnie, bez kompleksów. Miał za zadanie pilnowanie nowego asa Bayernu Monachium – Stefana Effenberga. Wywiązał się znakomicie. W trykocie z numerem 10 rozegrał 83 mecze, strzelając 10 bramek. Dzięki swojej grze stał się prawdziwą gwiazdą Bundesligi, zyskał sobie przydomek “Numer 10 naszych serc”. Do dziś na trybunach stadionu skandowane jest jego nazwisko.
Od początku 2001 cierpiał na chorobę układu nerwowego ALS, objawiającą się zwiotczeniem i stopniowym zanikiem mięśni. Nic nie wskazywało na to, że okaz zdrowia zapadnie na śmiertelną chorobę. Pierwsze objawy: pojawiający się brak władzy w rękach zaniepokoiły najbliższych. Diagnoza była okrutna. Podejmowane próby leczenia w Niemczech, Holandii i USA nie przyniosły skutku. Pod koniec życia poruszał się na wózku inwalidzkim. On ostoja siły i znakomitego przygotowania fizycznego musiał zmierzyć się z tym, że podanie ręki komuś bliskiemu stanowiło ogromną trudność, a z czasem przestało to być możliwe. W 2002 piłkarz był gościem reprezentacji Polski występującej na mistrzostwach świata w Korei i Japonii, a rok później został uroczyście pożegnany przez VfL Wolfsburg (21 stycznia 2003 odbył się mecz benefisowy dla niego, w którym zagrały zespoły VfL Wolfsburg i Bayernu Monachium).
- Chyba to był sezon 2002/2003 kiedy ostatni raz widziałem się z Krzysztofem w Popowie koło Wronek. Na zaproszenie Macieja Skorży spotkaliśmy się tam na boisku treningowym. Z trenerów byli tam Andrzej Dawidziuk, Bernard Szmyt, Mieciu Petlicki a z piłkarzy Piotrek Tyszkiewicz i inni. Mimo już postępującej choroby, Krzysztof w rozmowie dowcipkował i opowiadał różne anegdoty z jego udziałem na boiskach Polski, Brazylii, Niemiec... Fantastyczny CZŁOWIEK i PIŁKARZ - wspomina Zenon Puk.
Jego przyjaciel żałuje jednego.
- Żałuję tylko, że w tamtych latach nie było takiego dostępu bo robienia zdjęć jak teraz, bo miałbym bardzo dużo pamiątek. Najważniejsze, że w głowie zachowało się więcej wspomnień - mówi Waldek.
Wspomina: spotkanie z rodzicami piłkarza, którzy chcieli by został lekarzem, wspólną naukę jazdy i wreszcie przyjazd do Pniew starym Wartburgiem ojca, wkrótce po otrzymaniu prawa jazdy. Wybrał piłkarską pasję, ale niesamowite zdolności intelektualne zostały. Szybko uczył się języków obcych, w krajach których grał. Szybko odnalazł się w Grecji. Brazylii, czy Niemczech.
Po długiej chorobie 26 maja 2005 roku Krzysztof umiera. Z diagnozą ALS w tamtych czasach nie udawało się przeżyć dłużej niż dwa lata. Nowak zmagał się z chorobą pięć lat. Mimo ogromnego bólu, na jego twarzy często gościł uśmiech. Pochowany został w Niemczech. Klub wspierał go cały czas podczas walki z chorobą, ogromnym wsparciem i życzliwością obdarzali go kibice z Wolfsburga. Klub powołał też fundację imienia Krzysztofa Nowaka, która pomaga chorym na ALS.
– Chorzy składają wniosek o pomoc finansową, przedstawiając odpowiednie dokumenty i zaświadczenia lekarskie. Następnie my uwalniamy środki. Nie ma lekarstwa na ALS, więc jeśli chodzi o pomoc chorym, mamy ograniczone możliwości. Po prostu staramy się ułatwić im życie i zmniejszyć cierpienie. Każdego roku przekazujemy darowizny około dziesięciu, piętnastu osobom - tłumaczy przedstawiciel fundacji im. Krzysztofa Nowaka.
W rocznicę śmierci nie zabrakło przy grobie przyjaciół z klubu i rodziny. Tak jak mu obiecywali, zdali sprawę z tego, co dobrego dzieje się w jego ukochanym, ostatnim klubie. Kibice w Pniewach również od lat nie zapominają o śmierci swego przyjaciela, przypominając o dokonaniach wielkiego piłkarza na stronach portali społecznościowych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto