Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Święty Mikołaj z Bytynia. Kim jest? Andrzej Woźniak dzieli się dobrem przez cały rok [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Magda Prętka
Mat. Andrzeja Woźniaka
76-letni Andrzej Woźniak z Bytynia jest człowiekiem wielu pasji, którego historie wielokrotnie gościły już na naszym portalu. Ale jedna z nich jest wyjątkowa. To opowieść o człowieku, który od ponad 20 lat realizuje ideę dzielenia się dobrem, przyświecającą św. Mikołajowi z Myry

Andrzej Woźniak z Bytynia dzieli się dobrem przez cały rok

Choć nie jest człowiekiem zamożnym, przez cały rok obdarowuje przyjaciół i znajomych prezentami. Zazwyczaj są to książki lub drobne publikacje, zakładki do lektur oraz broszury z różnych miejsc na świecie, które odwiedził. Opakowane w pięknie zdobione koperty z pieczątkami Świętego Mikołaja, zawsze wywołują wielką radość. Często prawdziwie wzruszają - do łez. W ten sposób Andrzej Woźniak spełnia swoje życiowe marzenie o dzieleniu się dobrem z innymi. I chociaż z pozoru kryje się ono w drobnym działaniu, trudno przecenić jego siłę oraz wartość.

- Zawsze chciałem działać dobroczynnie – mówi Andrzej Woźniak – A św. Mikołaj, ale ten prawdziwy – biskup z Myry, nie zaś brzuchaty Santa Claus, jest najlepszym przykładem tego, jak człowiek może pomagać drugiemu człowiekowi. Błogosławiony biskup, za życia dzielił się majątkiem z biednymi, nigdy nie oczekując chwały i poklasku. Wrażliwy na ludzką krzywdę starał się pomagać potrzebującym. Ja, choć sam nie mam wiele, też staram się drobnymi upominkami wspierać innych – dawać im radość. Myślę, że czasem uśmiech i rozmowa znaczą więcej, niż bogactwo – wyznaje.

Święty Mikołaj z Bytynia

Każdego roku, 6 grudnia przywdziewa czerwoną albę, na głowę zakłada mitrę, sięga po pastorał. Wcielając się w rolę św. Mikołaja odwiedza dzieci u zaprzyjaźnionych rodzin, które obdarowując upominkami, raczy opowieściami o dobrodusznym biskupie. Niegdyś tego dnia spotkać go można było na Starym Rynku w Poznaniu, gdzie wręczał przechodniom cukierki oraz gadżety z firm i instytucji, które nadal zbiera przez cały rok.

- Pamiętam, że pewnego roku jechałem na Stary Rynek tramwajem i wszystkim osobom, które nim podróżowały też coś sprezentowałem. Ależ to było dla nich zaskoczenie! - wspomina z uśmiechem.

A wszystko tak naprawdę zaczęło się ponad 20 lat temu. Woźniak zatrudnił się wówczas w firmie, która na zlecenie „wynajmowała” Mikołajów na rozmaite wydarzenia.

- Bardzo szybko okazało się, że to niestety oszuści i zrezygnowałem, ale jako, że posiadałem strój świętego Mikołaja, to było mi go trochę szkoda. I tak akurat się stało, że „Gazeta Poznańska” poszukiwała Mikołaja na pewną fuchę. Rzecz dotyczyła konkursu dla dzieci, które wysyłały do redakcji rysunki związane ze świętami, również ze św. Mikołajem. Spośród wszystkich nadesłanych prac wybrano bodajże 70, których autorzy mieli zostać nagrodzeni w szczególny sposób. Ufundowane przez gazetę upominki dzieciom miał dostarczyć sam św. Mikołaj. I tu pojawiłem się ja – opowiada Andrzej Woźniak – Bardzo miło wspominam wizyty u maluchów – ich radość, wdzięczność rodziców. To było coś niezwykłego! - dodaje

.

Andrzej Woźniak w tradycyjnym stroju św. Mikołaja i fragment ozdobionej przez niego koperty

Gm. Kaźmierz. Św. Mikołaj z Bytynia kolejne listy pisze. Wys...

Dawanie sprawia dużo więcej radości, niż branie

Nieco później mieszkaniec Bytynia zaopatrzył się w strój Gwiazdora, by nieść radość dzieciom również w okresie Świąt Bożego Narodzenia. Do dziś, w Wigilię zagląda do przyjaciół i znajomych (nierzadko z akordeonem), by uśmiechem i wielką życzliwością dalej dzielić się dobrem. Za wizyty te nigdy niczego nie oczekuje, bo jak sam mówi – one dają mu znacznie więcej, aniżeli osobom, które obdarowuje prezentami.

- To święta prawda, że dawanie sprawia dużo więcej przyjemności, aniżeli branie – przyznaje Woźniak – Dlatego też ja jestem św. Mikołajem przez cały rok. Cały czas poznaję nowych, wspaniałych ludzi, którym chciałbym dać coś o siebie. W miarę możliwości staram się wysyłać im drobne upominki. Początkowo kupowałem w jednym z marketów jakieś niedrogie książeczki. Potem osoby, które zainteresowały się moim działaniem, postanowiły mnie w nim wesprzeć i same coś przekazywały lub fundowały. Dziś wiele osób pomaga mi w wypełnianiu misji św. Mikołaja. A mnie samemu, przyznaję – trudno przeżyć choćby jeden dzień bez wizyty na poczcie i wysłania choćby jednego listu – dodaje.

Pragnąc odwdzięczyć się za dary, adresaci jego przesyłek, przygotowują dedykowane mu rysunki i inne prace plastyczne. Pomagają w drobnych sprawach, wspierają rozmową. I tak, w ten magiczny, choć bardzo prosty sposób, krąg dobra wciąż się powiększa – nie tylko w grudniu.

Miłośnik podróży "za jeden uśmiech"

Warto nadmienić, że Andrzej Woźniak jest też pasjonatem podróży. W ubiegłym roku odbył kolejną – ósmą już pielgrzymkę szlakiem św. Jakuba – tym razem na odcinku przebiegającym przez północno – zachodnią Hiszpanię (zwanym Camino de Santiago). Wcześniej odwiedził Turcję, a w grudniu Holandię. W kwietniu tego roku natomiast zawitał do Hercegowiny. Często podróżuje autostopem, zaś w sfinansowaniu zagranicznych wyjazdów pomagają mu przyjaciele.

W książeczce autostopowicza z roku 1966, którą Woźniak wciąż posiada, znalazła się adnotacja dotycząca jego pierwszej podróży zagranicznej – do Czechosłowacji w tzw. rejon konwencji turystycznej w Tatrach.

– Dzięki konwencji możliwe było podróżowanie za granicę bez większych problemów. Na podstawie dowodu osobistego w urzędzie otrzymywało się specjalną wkładkę z miejscem do podbijania pieczęci, na podstawie której można było przekraczać granice – tłumaczył przy okazji materiału, jaki przygotowaliśmy na temat jego autostopowych przygód – Do Czechosłowacji wybrałem się gdy byłem na pierwszym roku studiów razem z kolegą z roku. Na trasie niestety go zgubiłem, jednak udało nam się znaleźć na dworcu w Krakowie. To była świetna przygoda – dodawał.

W dawnych latach – jak przekonywał Woźniak – podróżowanie autostopem odbywało się głównie za pośrednictwem ruchu ciężarowego. Z uśmiechem wspomina zresztą najdłuższy wyjazd tego typu, w jakim brał udział na trasie Jarocin – Żywiec, kiedy to zabrał go z drogi kierowca dźwigu. Podróż trwała od wczesnych godzin porannych, aż do nocy, jednak na miejsce bez większych trudności, dotarł. Na ślub chrześniaczki do Słupcy jechał natomiast tirem, a wracał – aż dwoma.

W latach 1984 – 1986, kiedy pracował w szkole, brał ze sobą na autostop grupę młodzieży i wyruszał „przed siebie”. Wówczas ta forma podróżowania – jak sam mówił – stanowiła zamiennik praktyk rolniczych i na dodatek cieszyła się dużym zainteresowaniem wśród młodych osób.

Może i do Was św. Mikołaj z Bytynia zajrzy w tym roku?

To, co najbardziej fascynuje go w przemieszczaniu się przygodnie zatrzymanymi samochodami, to jednak nie tylko możliwość zobaczenia nieznanych dotąd terenów, ale i poznania nowych ludzi. To samo tyczy się zresztą misji św. Mikołaja, którą wciąż wypełnia. Może i Was odwiedzi w tym roku podczas świąt? Na wszystkie zaproszenia z przyjemnością odpowiada, nigdy żadnego nie odrzucił. Mimo wielu życiowych trudności, pielęgnuje w sobie wielki optymizm i otwartość w stosunku do ludzi.

- Mamy tylko siebie – mówi – I powinniśmy doceniać się każdego dnia – nawzajem się wspierać, pomagać i – tak jak św. Mikołaj z Myry – dzielić się dobrem. To najwyższa i najpiękniejsza z ludzkich wartości – kwituje.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto