Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szamotuły. Czy szafki i brak prac domowych rozwiążą problem ciężkich plecaków uczniów?

Magda Prętka
Magda Prętka
W środę, 25 września odbyło się posiedzenie komisji oświaty Rady Miasta i Gminy Szamotuły. Anna Turska zaapelowała wówczas do samorządowców o pomoc w rozwiązaniu problemów uczniów szkół podstawowych

Ile waży tornister ucznia szkoły podstawowej? – Proszę zobaczyć, proszę spróbować go podnieść – zachęcała uczestników ostatniego posiedzenia komisji oświaty Anna Turska, mama uczniów szamotulskiej „Jedynki”. Przekazując radnym plecak wypełniony podręcznikami oraz zeszytami ćwiczeń, zwracała uwagę na istotny problem, z jakim wciąż muszą borykać się dzieci.

– Przeciętny szóstoklasista waży 40 kg. Sanepid dopuszcza 10 – 15 proc. ciężaru plecaka (w odniesieniu do ogólnej masy ciała dziecka – przyp. red.), czyli po przeliczeniu wychodzi 4– 6 kg. Ten, który dziś przyniosłam waży 9 kg. To plecak ucznia VI i VII klasy, ale tak naprawdę ciężki tornister w moim domu był już od klasy V – mówiła Anna Turska.

Temat, choć nowy nie jest, niezmiennie budzi emocje. Mimo, iż nikt nie ma już wątpliwości co do tego, że ciężki plecak może negatywnie wpływać na rozwój dzieci i młodzieży, równocześnie brakuje pomysłu na kompleksowe rozwiązanie problemu. Anna Turska sugerowała, że można przynajmniej spróbować go zminimalizować. Jej zdaniem, punktem wyjścia do rozmowy na ten temat jest wyposażenie szkół podstawowych w odpowiednią liczbę szafek, w których uczniowie mogliby zostawiać podręczniki.

– Wiem, że są szkoły, które tych szafek nie mają, a to zwykła techniczna sprawa. Brak szafek, to brak narzędzia pozwalającego na zostawienie książek, stroju na wu – ef, materiałów na plastykę. A przecież jeśli ta szafka w szkole będzie, nauczyciel ma większe pole popisu do organizacji pracy. Może wtedy powiedzieć uczniowi, czy ten ma wziąć podręcznik, czy ćwiczenia do domu lub odwrotnie – do szkoły. W ten sposób automatycznie ciężar plecaka się zmniejszy – przekonywała Turska – Często jest tak, że dany temat znajduje się zarówno w książce, jak i w ćwiczeniach, ale na lekcji realizowany jest np. tylko w podręczniku, więc uczeń niepotrzebnie zabiera ze sobą ćwiczenia do szkoły. A przecież chodzi o to, by nie dublować materiałów. Od organizacji pracy nauczyciela wiele zależy, ale on powinien mieć narzędzie – właśnie w postaci tej szafki – by móc odpowiednio pracę z dziećmi ułożyć – podkreślała.

W toku dyskusji okazało się, że tylko część szkół podstawowych działających na terenie Miasta i Gminy Szamotuły posiada komplet szafek dla wszystkich uczniów. Są to głównie szkoły małe – wiejskie, realizujące dowóz dzieci. W dużych szkołach miejskich natomiast, jak tłumaczył Maciej Adamski, dyrektor Centrum Usług Wspólnych, problem braku lub niewystarczającej liczby szafek często wynika z braku miejsc na ich montaż.

– Odkąd pracuję w oświacie, to temat ciężkich plecaków co jakiś czas się pojawia i faktycznie – szafki to pierwsza rzecz. Druga, to rozsądek nauczyciela, bo dziecko nie musi przecież dźwigać w tornistrze części pierwszej podręcznika, części drugiej i kilku zeszytów ćwiczeń. W plecaku powinno znaleźć się tylko to, czego uczeń potrzebuje na dziś, czy jutro – komentował Adamski zaznaczając, że dzieci niestety mają tendencję do przechowywania w tornistrach niepotrzebnych materiałów dydaktycznych. W tym przypadku kontrola ze strony rodzica jest zatem konieczna.

Turska nie miała co do tego żadnych wątpliwości. Uparcie broniła jednak swoich racji, z którymi zgodzili się zresztą wszyscy uczestnicy posiedzenia. Równocześnie zaapelowała do samorządowców o pochylenie się nad pomysłem wprowadzenia do szkół braku, czy raczej ograniczenia prac domowych zadawanych dzieciom. Jej zdaniem, rozwiązanie to również mogłoby się przełożyć na odciążenie tornistrów.

– W Kuratorium Oświaty dowiedziałam się, że są szkoły, które wprowadziły brak prac domowych i dzieci lepiej się uczą, są wypoczęte. To ważne, zwłaszcza, że one i tak muszą się w domu przygotować do kartkówek i sprawdzianów. Wczoraj mój syn miał 4 kartkówki, dzisiaj ma 2 kolejne. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że dzieci mają po 8 godzin lekcji 2 – 3 razy w tygodniu, w pozostałe dni po 6 godzin. My przychodzimy po 8 godzinach pracy do domu i odpoczywamy, a dzieci siadają do kolejnej pracy i uczą się następne 2 – 3 godziny. Te ambitniejsze nie mają już czasu na zabawy na podwórku – mówiła pani Anna zaznaczając zarazem, że ograniczenie prac domowych nie wiąże się z zaniechaniem nauki po zajęciach lekcyjnych.

Sprawa okazuje się jednak nie być taka prosta.

– Chociaż z przepisów prawa nie wynika, że nauczyciel może zadawać prace domowe, to też nie wynika, że takiego prawa nie ma – wyjaśniał dyrektor CUS, wyraźnie podkreślając, że prawo gwarantuje nauczycielom swobodę w doborze metod nauczania. Jedną z nich są zaś prace domo-we wpisujące się w ideę samokształcenia ucznia. A jednak zdaniem wielu uczestników posiedzenia, dzieci wypełniają już tę ideę przygotowując się do zajęć szkolnych w domu. Przeładowane programy nauczania niestety nie dają im żadnej taryfy ulgowej. Akcentowała to również radna Dominika Buchwald, która – jak sama mówiła – doskonale zdaje sobie sprawę nie tylko z tego, ile waży plecak ucznia szkoły podstawowej, ale też jak wiele nauki czeka na dzieci po szkole.

– Nie chodzi o to, żeby dzieci nie miały nic zadawane, ale one muszą codziennie się przygotować na wszystkie przedmioty, do tego mają mnóstwo kartkówek i sprawdzianów. Jeżeli od języka angielskiego, czy niemieckiego mają książkę, ćwiczenia i zeszyt, nauczyciel nie jest w stanie pracować i na jednym i na drugim. Mój syn ma 10 lat, chodzi o V klasy, a w zeszłym roku całe ćwiczenia z angielskiego to było zadanie domowe. Nie robili tego na lekcjach, bo nie było kiedy, korzystali z książki, natomiast całe ćwiczenia robiłam z synem w domu. Uważam, że w takiej sytuacji te ćwiczenia są zwyczajnie niepotrzebne. Do plastyki książka, do techniki książka, do religii książka, do muzyki książka, do angielskiego książka i ćwiczenia. Mój syn waży 37 kg i też nie może udźwignąć plecaka. Wraca o 15.30 do do-mu autobusem. O godzinie 19.00 zaczyna czytać lekturę i zasypia – mówiła radna.

Czy jest zatem jakieś rozwiązanie? Maciej Adamski przyznawał, że w tej kwestii samorząd niewiele może działać. Rodzice owszem, lecz muszą mówić jednym głosem. Jak sugerował, w pierwszej kolejności powinni wystąpić z propozycją ograniczenia zadań domowych do rady rodziców, a ta następnie może zwrócić się ze stosownym wnioskiem do rady pedagogicznej. Tylko od niej zależy, czy proponowana „ulga” zostanie wcielona w życie. Niemniej jednak zachowanie pewniej korelacji pomiędzy uczniami, rodzicami i nauczycielami wydaje się być już połową sukcesu. Szafki to jedno, ale przecież to nauczyciel wybiera zestaw podręczników dla uczniów. Dyrektor szkoły z kolei może zawnioskować do samorządu o środki na zakup szafek, a rada rodziców – podjąć dialog z gronem pedagogicznym. W końcu chyba wszystkim powinien przyświecać ten sam cel – dobro ucznia.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto