Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szamotuły. Ditta postawiła wszystko na jedną kartę i w pandemii otworzyła studio urody! [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Magda Prętka
Postawiła wszystko na jedną kartę i zaryzykowała. W pandemii otworzyła wymarzone studio urody. Choć jej działalność została bardzo mocno ograniczona mówi, że ani przez chwilę nie żałowała tej decyzji. Ditta Hoffmann zrealizowała jeden z życiowych celów

Ditta Hoffmann otworzyła w pandemii studio urody

Wszędzie jej pełno. Serca szamotulanek skradła już dawno temu – nie tylko dzięki czarodziejskim pędzlom, które stanowią jej podstawowe narzędzie do przeprowadzania kobiecych metamorfoz. Ditta Hoffmann od kilku lat włącza się w rozmaite akcje o charakterze społecznym i dobroczynnym, propaguje morsowanie, bierze udział w projektach proekologicznych. Przede wszystkim jest jednym z mikro przedsiębiorców, którzy budują gospodarkę miasta i regionu. Prowadząc studio wizażu uparcie przekonuje, że kobieta – bez względu na wiek, status społeczny, czy wykształcenie – może umiejętnie łączyć obowiązki domowe z rozkręcaniem własnego biznesu. Bo działalność gospodarcza nie jest przecież dedykowana tylko mężczyznom.

Choć jej „Mobilne Metamorfozy” działają na szamotulskim rynku już od kilku lat, to właśnie teraz – w dobie pandemii koronawirusa - zdecydowała się otworzyć kompleksowe studio urody.

Wariatka – tak pewnie pomyślało o mnie wiele osób, gdy ogłosiłam, że postanowiłam w końcu spełnić swoje wielkie marzenie o gabinecie kosmetycznym – śmieje się Ditta – Kto normalny w pandemii decyduje się na taki krok. Ale, gdy w sierpniu podejmowałam tę decyzję wydawało się, że zagrożenie epidemiologiczne jest już mniejsze – że wszyscy powoli będziemy wracać do normalności. To właśnie wtedy zresztą dostałam skrzydeł – po wiosennym lockdownie miałam w sobie ogromną energię do działania, do pracy, do samorealizacji – opowiada.

Decyzja nie była łatwa, ale...

We wrześniu wynajęła lokal przy ulicy Braci Czeskich w Szamotułach, a wkrótce potem ruszyła z generalnym remontem. Włożyła w to przedsięwzięcie wszystkie oszczędności, zaciągnęła kredyt.

- Ta decyzja nie była łatwa, tym bardziej, że sama wychowuję córkę. O gabinecie kosmetycznym marzyłam jednak od dłuższego czasu. Po przeanalizowaniu wszystkich „za” i „przeciw” zwyczajnie stwierdziłam, że jeśli nie teraz, to już nigdy. I tak, postawiłam wszystko na jedną kartę – wyznaje.

Kiedy w połowie września właściwe prace remontowe w jej przyszłym studio się rozpoczęły, nie mogła wiedzieć, że zaledwie miesiąc później Polska przechodzić będzie drugą falę koronawirusa, a w ślad za tym pójdą kolejne obostrzenia.

- Branża beauty, w której działam nie została co prawda objęta ograniczeniami, ale obostrzenia wprowadzone przez rząd wywołały reakcję łańcuchową. Zakaz organizacji wesel i imprez okolicznościowych spowodował, że klientki przestały do mnie zaglądać. Stałam się niepotrzebna – przyznaje ze smutkiem – Załamałam się tylko na chwilę. Miałam już przecież doświadczenia z wiosennego lockdown’u, który koniec – końców udało mi się przetrwać. Zamiast narzekać i użalać się nad sobą, skoncentrowałam całą energię na pracach związanych z przygotowaniem mojego gabinetu. Było już za późno, by się wycofać. Ani przez chwilę zresztą nie zwątpiłam, że to ma sens. Pogoń za marzeniami nie zawsze jest łatwa, ale trzeba za nimi gonić – przyznaje.

Szukała rozwiązań zamiast wymówek

Szukając rozwiązań zamiast wymówek Ditta ruszyła z indywidualnymi lekcjami makijażu i szkoleniami prowadzonymi w tym zakresie w małych grupach. Przy wsparciu zaprzyjaźnionych przedsiębiorców promuje vouchery usługowe, które można u niej zakupić np. jako prezent pod choinkę. Równocześnie rozpoczęła współpracę z fotografami – Gryfnymi Pstrykami oraz Karoliną Dutkiewicz, których klienci oraz klientki wykonują u Ditty makijaże pod sesje okolicznościowe. Ona odwdzięcza się zaś ich serdecznym poleceniem. Ogromnym wsparciem są również jej pracownice, zajmujące się stylizacją paznokci, brwi i rzęs, a także pielęgnacją stóp, które cały czas świadczą usługi.

- Tak naprawdę, to one mnie teraz utrzymują, a zarazem napędzają do działania. Świetnie się uzupełniamy i rozumiemy, a to w zespole najważniejsze – tłumaczy wizażystka.

Spełnione marzenie Ditty

We wtorek, 15 grudnia „Mobilne Metamorfozy” Ditty Hoffmann, w nowym lokalu przy ulicy Braci Czeskich zostały oficjalnie otwarte. Z uwagi na obowiązujące obostrzenia zabrakło co prawda przysłowiowego przytupu, szampana i atrakcji. Ale klientki o przebojowej wizażystce nie zapomniały.

- Zajrzała do nas pani Kasia Nowaczyńska, która przyniosła przepyszne ciasto. Ewa z Napoleon Cafe sprezentowała aromatyczne ciastka. Od kolejnej klientki dostałam bukiet kwiatów. Gdyby nie to wsparcie od - z pozoru zwykłych, choć dla mnie tych najważniejszych - ludzi, którzy cały czas dodają otuchy, dzielą się dobrym słowem, naprawdę nie dałabym rady. Na pomoc ze strony rządu niestety nie mogę liczyć, bo – jak już wspomniałam – branża beauty wciąż działa. Władze miasta też nie rozmawiają z nami – przedsiębiorcami. Gdybyśmy nie wspierali się nawzajem, byłoby jeszcze trudniej – mówi.

Sylwestra nikt nie odwołał!

Przełom roku oraz styczeń był dla Ditty okresem wytężonej pracy. Sylwester, zabawy karnawałowe i studniówki, to w branży beauty tzw. żniwa. W tym roku, siłą rzeczy, będzie inaczej, ale…

- Mam już kilka umówionych klientek na Sylwestra. I będę gorąco namawiać wszystkie panie do tego, by o tym dniu nie zapomniały. Sylwestra przecież nikt nie odwołał i mimo że pewnie będziemy go spędzać w domach, w niewielkim gronie, warto zadbać o odświętny wygląd. Taki dzień zdarza się raz w roku – wierzę, że jeśli w odpowiedni sposób, z uśmiechem na twarzy powitamy Nowy Rok, to zdarzy się w nim dużo dobrego – mówi Ditta.

To była największa metamorfoza

Pielęgnując w sobie tę myśl, dziś z ogromną radością spogląda na swój nowy gabinet. Z uwagi na znacznie większą przestrzeń, będzie mogła w końcu prowadzić szkolenia i lekcje makijażu na większą skalę. Pomysł na to działanie poniekąd wymogła na niej pandemia – poza sesjami świątecznymi, obecnie może pracować tylko w takiej formie. A za pracą tęskni bardzo – chyba jak za niczym w życiu.

- Mam to szczęście, że praca jest dla mnie nie tylko przyjemnością, ale prawdziwą, życiową pasją. Dzięki wizażowi i bezpośredniemu kontaktowi z ludźmi, proszę mi wierzyć, ja się spełniam. To przez pracę w mojej głowie rodzą się nowe pomysły i chociaż jest teraz trudno, to m.in. dzięki pracy mam też siłę, by każdego dnia stawiać czoło kolejnym wyzwaniom – podkreśla Ditta.

Jak sama mówi - ma nadzieję, że „Mobilne Metamorfozy” z nową, jeszcze większą energią ruszą na wiosnę, a może i jeszcze wcześniej.

-Póki co, cieszę się z największej, życiowej metamorfozy, na jaką w ciągu ostatnich lat się zdecydowałam. Nowe studio, to faktycznie spełnienie marzeń – dodaje – Wszystkim przedsiębiorcom chciałabym powiedzieć, by się nie poddawali. Ta paskudna pandemia musi w końcu minąć. A potem przyjdzie nasz czas! - kwituje.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto