Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szamotuły. Jak to z karnawałem i Wielkim Postem dawniej bywało? [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Magda Prętka
W okresie dwudziestolecia międzywojennego życie towarzyskie w Szamotułach kwitło. W karnawale w lokalach odbywały się zabawy i potańcówki. Na zdjęciu słynna kawiarnia „Pod Basztą”
W okresie dwudziestolecia międzywojennego życie towarzyskie w Szamotułach kwitło. W karnawale w lokalach odbywały się zabawy i potańcówki. Na zdjęciu słynna kawiarnia „Pod Basztą” Muzeum Zamek Górków w Szamotułach
W karnawale Szamotuły się ożywiały. W lokalach organizowano bale i potańcówki, a w Podkoziołka policja czuwała, by biesiadnicy o odpowiedniej porze do domów wrócili. W czasie Wielkiego Postu od mięsa się wystrzegano, choć pewne odstępstwa jednak stosowano. W przeddzień Podkoziołka i zarazem w przeddzień rozpoczęcia okresu postnego postanowiliśmy sprawdzić, jak niegdyś szamotulanie i szamotulanki spędzali te dni.

Karnawał powoli dobiega końca. Obchodzony wczoraj Tłusty Czwartek symbolicznie otworzył ostatni tydzień zabaw i potańcówek przed Wielkim Postem. Z apetytem zajadaliśmy się wówczas pączkami, testując wypieki z miejscowych cukierni i piekarni, które naturalnie porównywaliśmy ze smakiem domowych specjałów, przyrządzanych według przepisów mam i babć. Zwieńczeniem karnawałowych hulanek będzie co prawda przypadający w najbliższy wtorek, 25 lutego Podkoziołek, lecz to właśnie w ten weekend restauracje i sale wiejskie po raz ostatni przed Świętami Wielkiej Nocy wypełnią się po brzegi miłośnikami i miłośniczkami dobrej zabawy oraz pląsów na parkiecie. W Środę Popielcową, 26 lutego natomiast rozpocznie się trwający 40 dni Wielki Post podczas, którego katolicy i katoliczki powinni wystrzegać się hulaszczych zabaw, zachowując przy tym umiar w spożywaniu pokarmów mięsnych. I chociaż dzisiaj pozwalamy sobie na pewne odstępstwa od tych zasad, dawniej traktowano je bardzo poważnie.

W przeddzień Podkoziołka i zarazem w przeddzień rozpoczęcia okresu postnego postanowiliśmy sprawdzić, jak niegdyś szamotulanie oraz szamotulanki spędzali te dni. Czy karnawał rzeczywiście hucznie obchodzono? I w jaki sposób w czasie Wielkiego Postu zachowywano wstrzemięźliwość od serwowania sobie uczt dla podniebienia? Dzięki współpracy z Muzeum Zamek Górków w Szamotułach dotarliśmy do ciekawych publikacji i relacji prasowych na ten temat. W niniejszym materiale cytujemy je z zachowaniem oryginalnej pisowni.

Zabawy, potańcówki i ludzie o „różowych humorach”

W „Kalendarzu Ziemi Szamotulskiej” z roku 1958 odnajdujemy wspomnienie Marii Wichierkiewiczowej zawierające pewnego rodzaju reportaż ukazujący obraz miasta w końcu XIX wieku (1879 r.). Nie brak tu odniesień do karnawałowych zabaw.

„Przypuszczalnie zimą miasteczko na krótko się ożywiło. I to w czasie karnawału. W centrum miasta w ratuszu czy tak zwanej giełdzie o trzech sklepionych oknach – urządziły honoracje miasta zabawy i bale. Ponieważ mrozy mocne, a dorożek nie było, zarzucały damy idąc na bal na futra jeszcze kołdry i pluszowe serwety. Dziwiłem się nieraz opatulonym postaciom, które później zrzucały ciepłe osłony. A potem damy w tarlatanach, gazach, tiulach – tańczyły polki, galopady, tyrolienki, mazury – do samego rana. Były to wesołe chwile Szamotuł.”

O schyłku karnawału pisała z kolei w roku 1930 „Gazeta Szamotulska” wydawana przez Józefa Kawalera. Z poniższej relacji wynika, iż w międzywojniu życie towarzyskie w Grodzie Halszki faktycznie kwitło.

„Karnawał się kończy. Żniwa dla restauratorów dobiegają kresu. Obecnie codziennie odbywają się jakieś zabawy lub wieczorki. Ubiegłej soboty bawiło się w „Strzelnicy” Bractwo Strzeleckie, w „Eldorado” odbywał się bal, urządzony staraniem Komitetu Obchodu 10 – lecia Gimnazjum. Na sali p. Sundmannowei urządzili Niemcy szamotulscy wieczorek taneczny. W niedzielę odbyła się zabawa szamotulskiego P.W. i W.F. Nie potrzebujemy chyba dodawać, że wszystkie powyższe zabawy cieszyły się wielkiem powodzeniem i przeciągnęły się aż do białego rana. Dziś wieczorek „Lutni” szamotulskiej.”

W tym samym roku „Gazeta” Kawalera rozpisywała się również o Podkoziołku, który określano mianem „tłustego wtorku”. Jako, że finał karnawałowych zabaw zwykle obchodzony był z wielkim hukiem, policjanci czuwali nad tym, by biesiadnicy o właściwej porze do domów wrócili.

„Ostatni dzień karnawału minął naogół spokojnie. Wieczorem panował na ulicach ruch nieco bardziej ożywiony. W restauracjach było gwarno, jak nigdy. Właściwego „podkoziołka” nie urządzono. Po ulicach uganiało się kilka cudacznie przebranych wyrostków. Ludzi o „różowych” humorach także można było zobaczyć. Większość obywateli bawiła się w zaciszu domowem. Policja czuwała, by po godz. 12-tej ustały wszelkie objawy karnawałowej wesołości.”

Koniec dancingów, psoty młodzieńców i zupa z piwa na obiad

Tuż przed rozpoczęciem Wielkiego Postu prasa szamotulska przypominała o zakazie organizacji publicznych zabaw, wydanym przez… ówczesne władze! To nie żart. W jednym z wydań „Gazety” z roku 1928 starosta szamotulski ogłaszał koniec karnawałowych hulanek!

„Z urzędu starościńskiego odbieramy następujące pismo: „Przypominamy Rozporządzenie policyjne Pana Wojewody z dnia 27. lutego 1926 r. (Dz. Urzęd. Woj. Pozn. Nr 10/1926 poz. 102), w myśl którego w czasie Wielkiego Postu t.j. od Środy Popielcowej do Wielkiej Soboty włącznie nie wolno urządzać dancingów i zabaw tanecznych w lokalach publicznych. Szamotuły dnia 22. lutego 1928 r. Starosta Ruczyński.”

Dziś trudno byłoby sobie wyobrazić, aby wojewoda, czy starosta wydawał podobne zakazy. W międzywojniu jednak, mimo dużego zróżnicowania miasta pod względem kulturowym, szamotulanie i szamotulanki od postnych zasad raczej się nie uchylali, a wszelkie odstępstwa od nich wywoływały społeczne oburzenie. W roku 1928 „Gazeta Szamotulska” w artykule zatytułowanym „Przepisy postne” dość szczegółowo o owych „rygorach” pisała.

„W czasie Wielkiego Postu należy się wstrzymywać od potraw mięsnych i rosołu w piątki i soboty, w środę popielcową, oraz w środę suchodniową, przypadającą w tygodniu po Popielcu. W inne dni Wielkiego Postu wolno używać raz na dzień potraw mięsnych oraz w Wielką Sobotę od godziny 12 w południe. Na mocy upoważnienia, jakie władza duchowna u Stolicy Apostolskiej uzyskała, pozwala się na czas Wielkiego Postu w roku obecnym na używanie ponadto pokarmów mięsnych kilkakrotnie na dzień: w poniedziałku, wtorki, środy i czwartki (z wyjątkiem środy popielcowej i środy suchodniowej). W artykule zaznaczono również, że we wszystkie dni postu wolno używać mleka, jaj, masła oraz tłuszczów do kraszenia. Do zachowania postu natomiast zobowiązane były wszystkie osoby, które ukończyły 7. rok życia (z wyjątkiem tych dotkniętych chorobą lub ubóstwem), a także te w wieku od 21 do 60 lat, o ile ciężko nie pracowały lub nie chorowały. Pewne odstępstwa od postnych zasad jednak stosowano.
„Z wyjątkiem Wielkiego Piątku, są zwolnieni od postu ci, którzy podróżując lub stołując się w restauracjach, nie mogą otrzymać potraw postnych.”

W okresie dwudziestolecia międzywojennego „Gazeta” przypominała także o zwyczajach w „dawnej Polsce” panujących. Wiele z nich zadziwia, inne wywołują szczere uśmiechy. Okazuje się, że w Popielec, a więc w tzw. Wstępną Środę chłopcy „w wieku studenckim” nierzadko sprzeciwiali się kobietom udającym się do kościoła na nabożeństwo. Podstępnie przypinali paniom na plecy kurze nogi, skorupy od jaj, indycze szyje, rury wołowe i inne „tym podobne materklasy” (tzn. odpadki).

„Tak zaś to sprawnie robili, że tego osoba dostająca nie czuła, bo to plugastwo było uwięzione na sznurku lub nici, do końca której była przyprawiona szpil-ka zakrzywiona, jak wędka. Więc chłopiec do takich figlów wyćwiczony, byle się dotknął ową szpilką sukni, wraz i figla na osobie zawiesił. A ta, nic o tem nie wiedząc, pięknie przybrana i częstokroć będąc dystyngowaną, postępowała w kościół z dobrą miną, gdy tymczasem wiszącym na plecach kawalcem pustym głowom śmiech z siebie czyniła...”

W tym samym artykule odnajdujemy również ciekawe informacje na temat postnych potraw. I tak, obiad zaczynał się od zupy z piwa grzankami okraszonej. Na drugie danie spożywano zaś przeróżne ryby – od węgorzy, przez śledzie i łososie, na solonych szczupakach i karpiach kończąc.

„Smakosze zajadali dziwnym sposobem przyprawiane węgorze. Nakropiwszy kawał sukna małmazją, obwijali niem rybę i piekli ją w gorącym popiole, obłożonym zdaleka żarzącym węglem. Insze ryby inaczej przyprawiano. Karpia i lina gotowano z czarną juchą (sosem), jesiotra i szczupaka dawano w rosole. Śliże smażone z imbirem dawano z octem, suma i raki, tudzież sandacza, dorsza i pstrągi z masłem zastawiano. Na zimno jadano płotki, kiełbie i flądry”.

Różne były zatem karnawałowe i wielkopostne zwyczaje. Czy tak bardzo jednak dalekie od dzisiejszej obyczajowości? Poza dość dziwacznymi psotami młodzieńców i nieco inaczej przyrządzanymi potrawami bezmięsnymi, chyba niewiele w tej kwestii się zmieniło. Niegdyś, tak jak i dziś, bale i zabawy wyprawiano. Karnawał z hukiem żegnano, a i postaci o „różowych humorach” nie brakowało. Jedynie postu ścisłego, zdaje się, bardziej przestrzegano.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto