Jarmark Szamotulski po raz szósty
U schyłku lata historia zatoczyła koło. Dzieje się tak co roku, gdy SzOK uruchamia wehikuł czasu, jakim Jarmark Szamotulski na kilka długich godzin się staje. Zabierając miejscowych w wyjątkową podróż do przeszłości opowiada o tętniącym życiem mieście, w którym muzyka, humor i dobra zabawa królować mogłyby bez końca.
Przypominający o barwnym okresie dwudziestolecia międzywojennego retro – klimat bezwiednie udziela się jarmarcznym gościom, a granica między tym co dawne i obecne ulega niemal całkowitemu zatarciu. Swoista powtórka z historii czekała na szamotulan i szamotulanki w niedzielne popołudnie.
Muzyka, folklor, tradycja
Kapela Ludowa Zespołu Folklorystycznego „Szamotuły” po raz kolejny przypomniała o pięknie tradycji lokalnych. W sposób szczególny okrasiła występ taneczno – wokalny najmłodszej grupy zespołu, prezentującej folklor podwórkowy. Dzieci w pięknych, stylizowanych strojach sprawiły, że czas faktycznie się cofnął - seniorzy oraz seniorki wraz z nimi, z uśmiechem nucili znane z dzieciństwa piosenki.
Muzykę ludową dopełniło brzmienie silnie zakorzenione w tradycji żydowskiej. Kapela Duo Ruach z Rzecina sięgnęła po klasykę gatunku, w którym skoczne melodie z różnych stron świata skłaniały do tańca, inspirując i radując zarazem. Na muzyce klezmerskiej, która tym razem bratała się z przepięknym jazzem oparty został natomiast repertuar Klezmer Jazz Band. Koncert w 2 odsłonach mógłby nigdy się nie kończyć.
Popisy teatralne i sporo śmiechu!
Na zaimprowizowaną scenę wkroczyli również artyści i artystki teatralne. Zachęcając najmłodszych do zabawy ze sztuką, skutecznie rozbudzali dziecięcą wyobraźnię. Teatr Władca Lalek opowiedział „O królewnie, strachu i wróblach na dachu”, a Mietek Giedrojć (Teatr Małych Form) czarował humorem podczas spektaklu „Ja klaun”. Krakowska Wagabunda tradycyjnie zaprosiła do udziału w grach i zabawach z dawnych lat. Na jarmark zajrzała też zabawna sprzątaczka, która zaczepiając gości oferowała swoje usługi, posiłkując się „komediowym twistem”.
Smakołyki na straganach
Dużym zainteresowaniem, niezmiennie cieszyła się prezentacja ginących zawodów. Dzięki Centrum Edukacji Regionalnej i Przyrodniczej w Mniszkach, mieszkańcy i mieszkanki mogli poznać m.in. tajniki pracy kowala oraz wziąć udział w warsztatach wikliniarskich. Z chęcią przyglądali się też niestrudzonej praczce, która z wykorzystaniem ręcznej tary i magla zdradzała, jak to niegdyś gospodynie z brudnymi rzeczami się „rozprawiały”.
W Parku Zamkowym królowało również domowe jadło. Przed kolorowymi, ciekawie wystylizowanymi straganami ustawiły się długie kolejki. Miejscowi z apetytem zajadali się pajdami chleba ze smalcem oraz słodkościami, kupowali warzywa, owoce, rozmaite przetwory i zdrową, ekologiczną żywność. Dania dla głodomorów serwowało Leśne Atelier, na łasuchów czekała słodka wata od Waldemara Jurka. Swoje wyroby zachwalili też rękodzielnicy i rękodzielniczki, prawdziwe cuda można było znaleźć na pchlim targu.
Atrakcje dla dużych i małych
Dzieci nie mogły nacieszyć się wenecką karuzelą, dorośli – foto salonikiem. Bo choć ten dedykowany był najmłodszym, zdawało się, że zdjęcia w „starej izbie” najwięcej przyjemności sprawiały właśnie ich rodzicom.
Mimo że finał imprezy w deszczu był skąpany, Jarmark Szamotulski stał się pięknym pożegnaniem z wakacjami. Piękną podróżą w przeszłość i namacalnym spotkaniem z miejską historią.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?