Szamotuły. Mieszkańcy mają dosyć... smrodu!

Szamotuły

Przez kilka ostatnich tygodni spora część szamotulan rozpoczynała i kończyła praktycznie każdy dzień w ten sam sposób. Zamykaniem okien, narzekaniem, a nawet mdłościami. Odór docierający do domostw z oczyszczalni zlokalizowanej na peryferiach miasta dla wielu był nie tylko uciążliwy, ale wręcz uniemożliwiał normalne funkcjonowanie. Wszystko za sprawą osadów wydobywanych z oczyszczalni, które składowane były na pobliskim polu. W wietrzne dni smród docierał nawet na Rynek.

Problem z osadem, jak wyjaśniała pełniąca obowiązki prezesa spółki ZGK Renata Ogórkiewicz, występuje już od lat i jest cykliczny. Spółka obecnie pracuje nad jego ostatecznym rozwiązaniem – tak, by w przyszłości został całkowicie wyeliminowany.

– Nie jest to łatwe – podkreślała Ogórkiewicz wyjaśniając przy tym, że dużą trudnością pozostaje samo znalezienie odbiorcy osadu oraz późniejsza odpowiedzialność ZGK za niego, określona przepisami prawa.
W trakcie poniedziałkowego posiedzenia rady miejsko – gminnej temat wywołany został przez radnego Łukasza Heckerta, który zauważał, że osad zamiast na polu powinien być składowany raczej w nowo wybudowanym magazynie za oczyszczalnią. Ten podobno zaadaptowany został jednak na parking. Pani prezes w kwestii magazynu nie chciała się wypowiadać. Powstał on zanim zaczęła zarządzać spółką i jak tłumaczyła – nie posiada kompletnej wiedzy w tym temacie, jednak sprawą z pewnością się zajmie. Zaistniały problem wzięła zaś na swoje barki i gorąco przepraszała radnych oraz mieszkańców.

– Jeżeli składujemy osady przez pewien czas na polu, następuje odparowanie wody. Dzięki temu osad jest lżejszy – mówiła dodając, że przez takie działanie spółka płaci mniej za jego wywóz. Nie tylko względy ekonomiczne zadecydowały jednak o pozostawieniu osadu na polu, lecz wspomniana już wcześniej niemożność znalezienia odbiorcy. Ten, zgodnie z przepisami, powinien bowiem działać na terenie województwa, a o to coraz trudniej. – Najpóźniej dziś wieczorem, ewentualnie jutro rano odbędzie się ostatni kurs – zaznaczała Ogórkiewicz dopowiadając, że odór wkrótce zniknie.

Mieszkańcy obecni na posiedzeniu z niezadowoleniem kiwali głowami. Jeden z szamotulan zamieszkały na ulicy Szczuczyńskiej, gdzie przykry zapach był wyraźnie odczuwalny pokusił się nawet o zabranie głosu.

– Mamy maj, za chwilę czerwiec, przyjdą upały i tego smrodu nie da się wytrzymać – mówił krytykując spółkę za to, że na pierwszym miejscu stawia względy ekonomiczne i prawo, zamiast wziąć pod uwagę przede wszystkim komfort mieszkańców. – Wywieszam pranie na tzw. dworze, wyjeżdżam, a gdy wracam do domu okazuje się, że trzeba wszystko jeszcze raz prać – szamotulanin nie krył podirytowania – Zapraszam panią na kawę i ciasto na dworze, żeby pani przyjechała i życzę smacznego – kierował swoje słowa w stronę Renaty Ogórkiewicz.

Pozostali mieszkańcy obecni na sali sesyjnej nagrodzili go gromkimi brawami. Trudno zresztą dziwić się irytacji miejscowych. Przykry zapach faktycznie był nie do wytrzymania. Na odór skarżyli się również mieszkańcy sąsiadujących z oczyszczalnią wsi oraz właściciele pobliskich ogródków działkowych, którzy zamiast wypoczynku na działce walczyli ze smrodem.

Mimo deklaracji ze strony pani prezes,jakie padły w poniedziałek, jeszcze we wtorek wieczorem przykry zapach unosił się nad miastem.