Jubileuszowy Plener Rzeźbiarski "Wielki Powrót Rzeźb"
Zanim w połowie ubiegłego tygodnia przyjechali do miasta, prognozy nie były zbyt optymistyczne. Spodziewano się obfitych opadów deszczu, niskich temperatur – chłodu, który studzić będzie również – tak ważne dla pleneru - emocje. Obawiano się silnego wiatru oraz ciszy, która nie pozwoli, by nieznośny, acz oczekiwany z utęsknieniem hałas pracujących narzędzi wypełnił największy z miejskich skwerów. Niepotrzebnie.
Słońce wysoko zawiesiło się na niebie, deszcz ukradkiem tylko przedzierał się przez chmury, a oni – jak gdyby nigdy nic - znów sprawili, że serca zabiły mocniej. Miasto czekało na ten powrót aż 2 lata. Musiał być wyjątkowy.
- To już dziesiąty plener! Naprawdę nie wiem, kiedy ten czas minął – przynajmniej raz dziennie słowa te padały z ust Eugeniusza Tacika – jedynego artysty z powiatu szamotulskiego biorącego udział w rzeźbiarskim festiwalu, a zarazem jego kuratora.
Pewnie, gdyby nie on, 11 lat temu pierwszy plener w Szamotułach by się nie odbył. A potem kolejne. Być może, gdyby nie on, Piotr Michalak – dyrektor Szamotulskiego Ośrodka Kultury nigdy nie powołałby do życia imprezy, dzięki której Gród Halszki do dawnych tradycji powrócił.
Artyści nietuzinkowi. I historia, która dalej się toczy
Jubileuszowa edycja jednego z najciekawszych i najpiękniejszych wydarzeń kulturalnych odbywających się w mieście zgromadziła utalentowanych artystów oraz artystki z całej Polski i zagranicy. Dzięki Viktorii Popovej – rzeźbiarki z Charkowa, wydarzenie przybrało charakter międzynarodowy. Ale szczególne w istocie było całe grono, które na kilka sierpniowych dni zamieniło Park Zamkowy w artystyczny warsztat, a w głuche kłody drewna tchnęło życie, tworząc z nich sztukę wprost niebywałą. Oprócz wspomnianych już Viktorii Popovej i Eugeniusza Tacika, jej autorami stali się: Radek Michalczuk (Droblin), Jan Milczarek (Biała), Mariusz Opoka (Chodel), Piotr Staszak (Brudzew), Jakub Staszak (Brudzew), a także druga kobieta w tej rzeźbiarskiej rodzinie – Karolina Kaźmierczak z Bydgoszczy.
Hasło „Wielki Powrót Rzeźb”, które od samego początku towarzyszy szamotulskim plenerom, nie jest przypadkowe. Stanowi bezpośrednie nawiązanie do plenerów, jakie w drugiej połowie ubiegłego stulecia odbywały się w mieście. Już wtedy gościł na nich Piotr Staszak, który jako dziecko towarzyszył ojcu, poznając rzeźbiarski fach. W tym roku do Szamotuł zawitał również jego syn, Jakub – trzecie pokolenie artystycznej rodziny, która buduje niezwykły pomost między przeszłością, a teraźniejszością. Piotr marzy o tym, by kiedyś przyjechał tu także jego wnuk.
Sztuka z ekologią pobratana
Tegoroczny plener był szczególny z wielu względów. Po raz pierwszy w historii SzOK nie określił tematu przewodniego prac. Artyści i artystki mieli zatem spore pole do popisu. Klamrą spajającą ich rzeźby stały się domki dla zapylaczy, które umiejętnie wmontowano w każdą z prac. Zgodnie z intencją organizatora – sztuka tym razem miała bratać się z ważnym eko – działaniem.
Rzeźbiarze i rzeźbiarki bezwiednie do natury nawiązali. Viktoria nadała jej postać kobiety, w interpretacji Jana była krasnalem z wiewiórką na ramieniu, dla Radka stała się żurawiem, Kuba wprost do zapylaczy się odniósł i swoją pracę pszczole poświęcił. Mariusz wykonał artystyczną ławkę z grzybiarką, Geniu i Piotr postaci z owocami wyrzeźbili. Karolina natomiast w wybranej kłodzie drewna lisa zobaczyła. Co ciekawe – jej rzeźba była pierwszą z prac w historii wszystkich plenerów, którą – w trakcie wykańczania – dodatkowo zabarwiono. Dziełem niewątpliwie wyróżniającym się na tle pozostałych była zaś Baba Jaga – praca zbiorowa, którą wspólnie 4 rzeźbiarzy z piłami motorowymi w rękach (w tym samym czasie) wykonało!
Artyści i artystki zadedykowali swoją sztukę Rodzinnym Ogrodom Działkowym znajdującym się w Szamotułach. Na początku tygodnia SzOK oficjalnie przekazał powstałe rzeźby prezesom i prezeskom popularnych ROD-ów. Od teraz już zawsze przypominać będą o 8 bardzo szczególnych osobach i schyłku pewnego lata, które artyzm z ekologią połączyło.
Młode pokolenie rzeźbiarzy i rzeźbiarek
Ale jubileuszowy plener był wyjątkowy również z innego względu. Do tej pory jeszcze nigdy w wydarzeniu nie uczestniczyło tak wielu rzeźbiarzy i rzeźbiarek młodego pokolenia.
- Na szamotulskich plenerach co roku gości 8 rzeźbiarzy. Dotychczas połowę stanowili artyści, którzy brali udział w którejś z poprzednich edycji wydarzenia, pozostali nigdy wcześniej w Szamotułach nie rzeźbili. Dzięki temu mogliśmy pokazać mieszkańcom różne techniki rzeźbienia, sposób pracy rozmaitych artystów. W tym roku jest jednak inaczej, gdyż trzon "starych" rzeźbiarzy tworzę tylko ja i Piotr Staszak - tłumaczył Eugeniusz Tacik - Myślę, że dzięki temu ta jubileuszowa edycja stanie się jeszcze ciekawsza - tym bardziej, że w naszym gronie znajduje się sporo artystów młodszego pokolenia - dodał.
Wpisał się w nie Radek, Jakub, Karolina, Viktoria i Mariusz. A jednak, gdy rzeźbiarska rodzina rozpoczynała pracę w zaimprowizowanym warsztacie, granice wyznaczane przez wiek ulegały całkowitemu zatarciu. Ryk pił motorowych i stukot dłut przerywany był śmiechem i żartami, niewinnymi psotami, jakie fundowano sobie nawzajem. Przyglądając się ich pracy mieszkańcy i mieszkanki, którzy do Parku Zamkowego zaglądali każdego dnia, nie kryli uznania, podziwu - wobec ich kunsztu, precyzji, umiejętności obcowania z piłą motorową. Czuli dumę i radość. Dobrze, że wrócili – szeptali z uśmiechem.
Pożegnanie...
W niedzielę, 29 sierpnia miastu przyszło się jednak z nimi pożegnać. Piotr Michalak podziękował artystom i artystkom za to, że zostawili w Szamotułach część siebie. W istocie tak właśnie się stało.
Dziękował również Eugeniusz Tacik - za szczególny, pełen dobrych emocji klimat, za wszystkie pochlebne komentarze. I za to, że kolejni utalentowani twórcy mogli w Grodzie Halszki zagościć. Wyrazy wdzięczności skierowano także w stronę partnerów wydarzenia i osób zaangażowanych w jego przygotowanie.
Rzeźbiarze oraz rzeźbiarki odebrali pamiątkowe eko - rzeźby będące symbolicznym odwzorowaniem ich samych. A potem... wyjechali, pozostawiając po sobie niewysłowioną pustkę. Rzeźby jednak pozostaną. Pozostanie tęsknota i wielkie oczekiwanie - na ich powrót do miasta, za rok.
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?