Underground Krakowski w Szamotułach
Każdy z nich trwale zapisał się w historii polskiej sztuki współczesnej – sztuki wizualnej silnie oddziałującej na wyobraźnię, obok której nie sposób przejść obojętnie. Choć jako grupa – Underground Krakowski – działają dopiero od jesieni ubiegłego roku, trudno oprzeć się wrażeniu, przekonaniu wręcz, że ich twórczość będzie zadziwiać, niekiedy nawet szokować, budując jednak zupełnie nową wartość artystyczną i – co ważniejsze – budząc szczerą radość wśród ludzi.
Zgodzi się z tym zapewne każdy uczestnik i każda uczestniczka wernisażu wystawy Undergroundu Krakowskiego pt. „Miękkie i delikatne”. Wystawy poniekąd historycznej, gdyż pierwszej przygotowanej przez grupę. Wystawy, która nieprzypadkowo wtorkowym popołudniem 21 czerwca otwarta została w Muzeum Zamek Górków w Szamotułach.
Kosałka, Lutyński, Libera, Rzepecki - "artyści po przejściach" na szamotulskim targowisku
Adam Rzepecki, Piotr Lutyński, Zbigniew Libera i Jerzy Kosałka – „artyści po przejściach” jak sami o sobie mówią, w Grodzie Halszki znaleźli przyjazne miejsce i to tu wymyślili, co będą robić dalej.
A wszystko tak naprawdę zaczęło się od pleneru, na którym jakiś czas temu gościli w muzeum. Trochę przypadkowo trafili wówczas na szamotulskie targowisko, gdzie ich uwagę przykuło stoisko z materiałami (kocami polarowymi). Wybrali kilka z nich, nabili na blejtramy i w taki właśnie sposób powstały obrazy.
Do każdego z nich artyści stworzyli tytuły, będące zagadkami, bądź hasłami, które dziś stanowią integralną część ekspozycji „Miękkie i delikatne” (tak też firmowane były koce na stoisku). Ale w dziwacznych tylko z pozoru polarowych kocach zawieszonych na ścianach, chodzi o coś znacznie więcej.
- My, zahartowani już od tylu lat w bojach zawsze zwracaliśmy uwagę, a szczególnie teraz zwracamy uwagę na rzeczy ważne dla nas, czyli na uczciwość w stosunku do sztuki i na wolność artystów, wolność artystyczną. W ogóle wydaje mi się, że wolność artystyczna jest ważniejsza niż wolność polityczna, bo cóż z tego, że jesteśmy wolni politycznie, jeśli nie jesteśmy wolni artystycznie – mówił w trakcie wernisażu Adam Rzepecki dodając, że jako grupa w zasadzie niekrakowska, artyści postanowili na nowo stworzyć sztukę krakowską – z założenia bardzo tradycyjną, ale uczciwą.
Czym jest sztuka współczesna?
A uczciwość ta – przynajmniej w odniesieniu do wystawy w Szamotułach - polega trochę na żarcie, trochę na dyskusji. Underground Krakowski z jednej strony przekonuje widzów do tego, że przedmioty codziennego użytku mogą stać się sztuką i w istocie każda osoba może ją stworzyć. Wystarczy tylko nadać tym przedmiotom odpowiedni kontekst.
Z drugiej strony ekspozycja wydaje się być polemiką na temat tego, czym sztuka współczesna w ogóle jest i czy można ją zrozumieć. Czy przypadkiem nie jest tak, że człowiek zachwyca się nią dla zasady - bo jest modna, bo stoi za nią znane nazwisko lub prestiżowa galeria?
Jest też trzecia, czwarta, a nawet piąta strona. To wspomniana przez Rzepeckiego wolność artystyczna, która odbiorcy nie musi się ani podobać, ani być zrozumiała, ale dla twórcy staje się ważną przestrzenią wyrazu, nawet jeśli jest on przejaskrawiony. To zabawa z formą, która sama w sobie może być treścią. I w końcu – okazja do pewnej interakcji z publicznością, której artyści rzucają jakąś myśl, dają punkt zaczepienia i zachęcają do tego, by oni sami – widzowie właśnie – dopowiedzieli resztę, postawili kolejne pytania, zażartowali lub podali odpowiedź.
- Zawsze jest problem: po co nam sztuka współczesna, czy w ogóle istnieje? - pytał retorycznie Piotr Lutyński, zwracając uwagę na rolę malarstwa w historii - Cała historia ludzkości, malarstwo od średniowiecza do współczesności, odbija się w tych obrazach. My, ludzie widzimy świat poprzez malarstwo. Gdyby nie malarstwo, nie widzielibyśmy tego świata – komentował.
Ale artyści nie odpowiadają na pytanie: jaki ten świat jest? To już zadanie widza. Malarstwo rozumiane jest tu oczywiście dość szeroko, niekoniecznie jako forma, dla której narzędziem stają się pędzel i farba. Tym bardziej, że publiczność może dotknąć każdego obrazu i - dzięki specyficznej teksturze – zmienić go, odcisnąć dłoń, napisać coś palcem, zadrzeć. Odbijający się w nich świat może być zatem bardzo różny.
O kurach i protezie nogi
Trudno zatem jednoznacznie określić, czym lub raczej o czym, wystawa „Miękkie i delikatne” traktuje. Underground Krakowski zażartował trochę ze sztuki współczesnej, trochę ją przejaskrawił, a przy okazji pouczył widza, by ten nie zawsze odbierał tę sztukę bardzo poważnie. Przekonują do tego również wybrane tytuły obrazów, w których – co ciekawe – kryje się sporo historii.
Hipnotyzująca praca, przedstawiająca czarne linie na czerwonym tle, zatytułowana „Obraz poświęcony artyście, którego nazwiska nie wymienię, ale który hoduje kury” odwołuje się do twórczości Leona Tarasewicza (charakterystyczna powtarzalność elementów). Ten bowiem naprawdę hoduje kury, a jego prace można podziwiać w szamotulskim muzeum.
Z kolei obraz z motywem stonowanych plam, to odniesienie do prac Władysława Strzemińskiego – postaci tragicznej, acz niezwykle zasłużonej dla polskiej awangardy. Underground Krakowski ten tragizm trochę odwrócił, tytułując swoją pracę „Obraz poświęcony artyście, który bił swoją żoną protezą nogi” (Strzemiński miał protezę nogi, nie wiemy co z jego żoną).
Performance taneczny
Wernisaż pełen był humoru – głównie za sprawą członków Undergroundu Krakowskiego, którzy z dużym dystansem do świata, sztuki, ale i samych siebie oraz swojej twórczości, zapragnęli podzielić się z widzami uśmiechem i sporą porcją radości. Wszak sztuka ma nie tylko skłaniać do refleksji, ale i bawić.
Oprócz pracy zbiorowej, każdy z artystów wykonał pracę indywidualną w medium, którego do tej pory nie używał. Kosałka postawił na ceramikę, Lutyński na „tekstylia” (damskie majtki w walizce, będące „Marzeniem artysty”), Rzepecki wybrał „lalkarstwo”, a Libera pokusił się o performance taneczny na żywo. Przy akompaniamencie szamańskiego bębna tybetańskiego swojej żony Ewy zatańczył… palcami.
Bez komentarza Undergroundu Krakowskiego wystawa byłaby niepełna. Kontekst nadało jej nie tylko osadzenie w muzeum, ale może przede wszystkim sama grupa - „artyści po przejściach”, uciekający przed sztywną ramą, zaszufladkowaniem. Artyści szczerzy, bez zadęcia opowiadający i tworzący sztukę, którą może być wszystko.
Wystawa czynna będzie do końca sierpnia w spichlerzu Muzeum Zamek Górków w Szamotułach.
Instahistorie z VIKI GABOR
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?