Takich niedziel szamotulanie i szamotulanki z pewnością życzyliby sobie znacznie więcej. Bo choć Gród Halszki w letnie weekendy tętni muzyką, to spotkania z Pawłem Bączkowskim absolutnie zawsze stają się tymi niezapomnianymi. Są pełne dobrych emocji, zaskoczeń, ale i ciekawych, niekiedy bardzo żartobliwych historii. Znany ze swojego gawędziarstwa Bączkowski umiejętnie skupia uwagę publiki również anegdotami z życia wziętymi, zaskarbiając sobie jeszcze większą sympatię słuchaczy i słuchaczek. I tak też było 16 sierpnia, kiedy to mistrz muzyki country zagrał na dziedzińcu dawnego klasztoru Szamotułach. W repertuarze koncertu znalazło się jednak miejsce dla utworów wszelakiej maści - od melodyjnych ballad począwszy, przez piosenki Elvisa Presleya i Bruce'a Springsteen'a, na sztandarowym, country'owym brzmieniu kończąc. Wszak artysta, który w tym roku obchodzi 35 - lecie pracy twórczej, na scenie cały czas ma wiele do powiedzenia.
Niedzielny koncert cieszył się sporym zainteresowaniem. Wzięli w nim udział nie tylko miejscowi fani oraz fanki szamotulskiego artysty, ale i wronczanie, wronczanki, a także osoby mieszkające w dalszych zakątkach Wielkopolski. I chociaż niektórzy pokonali naprawdę wiele kilometrów, by dotrzeć do Grodu Halszki, jak sami przyznawali - takiego wydarzenia przegapić po prostu nie mogli.
Paweł Bączkowski zaprezentował bardzo szeroki przekrój swojej twórczości. Nawiązywał zarówno do początków kariery muzycznej, gdy bunt wobec komunistycznego ustroju wyrażał w poetyckich tekstach, jak i do późniejszych etapów artystycznej drogi, kiedy zdecydował się m.in. na nagranie płyty z rockowym pazurem. W sposób szczególny wybrzmiały utwory króla rock and rolla, na które publiczność zareagowała ze szczera radością. Mimo to, zdaje się, że gatunkiem, w którym Bączkowski czuje się najlepiej pozostanie jednak country. Kultowa już dzisiaj piosenka Johna Denvera "Take me home, Country Roads" w jego wykonaniu dosłownie chwyciła za serca.
Doskonały nadal jest także warsztat instrumentalno - wokalny artysty, któremu charyzmy w głosie, jak i jego barwy mógłby pozazdrościć niejeden wykonawca. Dopełniony brzmieniem gitary i harmonijki ustnej wokal zwyczajnie sprawiał przyjemność. Nic zatem dziwnego, że kończące to wyjątkowe spotkanie z muzyką brawa nie cichły bardzo długo.
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?