Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Hip hop w kinie "Halszka". VNM oraz szamotulscy raperze rozgrzali publikę! [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
Hip hop w kinie "Halszka"
Hip hop w kinie "Halszka" Magda Prętka
Hip hop w kinie "Halszka" zagościł w sobotni wieczór. Przed szamotulanami wystąpili wówczas lokalni twórcy gatunku: Grac i Eszet, a także jedna z czołowych postaci polskiej sceny rapowej - VNM

Hip hop w kinie "Halszka"

Kiedy w roku 1988 kanał MTV wystartował z kultowym już dziś programem „Yo! MTV Raps”, każdy mógł dostać swój własny kawałek hip hopu. Przestał on jednak być osobisty i naiwny, a wkrótce potem z kultury ulicy przekształcił się w ogólnoświatowy ruch, który do dziś potrafi zjednywać sobie rzesze ludzi i wciąż zaskakiwać. W sobotni wieczór, 30 stycznia muzycznych zaskoczeń w kinie „Halszka” było sporo. Swoim własnym kawałkiem hip hopu dzielili się wówczas lokalni twórcy gatunku: Grac i Eszet oraz jedna z czołowych postaci polskiej sceny rapowej młodego pokolenia – VNM.

Sala kinowa tym razem nie wypełniła się po same brzegi. A szkoda, bo to, co zadziało się w sobotę w „Halszce” stanowiło nie tylko czystą rozrywkę, ale przede wszystkim propozycję szalenie ciekawą i barwną, a przy tym również rzecz niecodzienną. Rap w końcu bardzo rzadko gości w programie imprez cyklicznie organizowanych przez Szamotulski Ośrodek Kultury. I znów chciało by się skomentować: a szkoda!

Hiphopowy wieczór w kinie rozpoczęli szamotulanie – Grac i Eszet w towarzystwie scenicznych kompanów, przedstawili młodym (bo to oni w dużej mierze zasiedli na widowni) swój najnowszy materiał. Charakteryzowały go przede wszystkim bardzo nowoczesne bity nawiązujące po części do twórczości Kendricka Lamara. Raperzy „płynęli” na nich z uniwersalnymi tekstami odnoszącymi się do przeróżnych aspektów dnia codziennego, w tym do problemów i kwestii nurtujących młodych ludzi. Sięgali też po utwory doskonale już znane lokalnej publice. Choć nie obyło się bez kilku wpadek, publiczność bardzo żywo i pozytywnie reagowała na popisy szamotulan.

Prawdziwa energia na widowni zapanowała jednak w chwili, gdy na scenie pojawił się VNM. Reakacja słuchaczy mówiła sama za siebie – „Cytryny”, pierwszy utwór o jaki pokusił się artysta, rymowali wszyscy. Później było podobnie. Publika spijała słowa z ust VNM’a, wsłuchiwała się w jego prośby odnośnie wsparcia refrenów. Artysta nawiązał z nią świetny kontakt, bez trudu wyczuć można było też jego sceniczne doświadczenie i osobiste zaangażowanie w każdy kawałek. Oodtwarzaniu utworów nie było tu mowy, o ich głębokim przeżywaniu– owszem. VNM był w tym zresztą bardzo naturalny, a w bezpośredniej „rozmowie” ze słuchaczem – przede wszystkim szczery. Kiedy wykonywał jeden ze swoich najbardziej osobistych kawałków – „Skalpel”(opisuje w nim historię operacji, którą przeszedł jako dziecko) nie skłaniał publiki do żałowania go, ani nawet do zrozumienia, lecz – jak banalnie by to nie zabrzmiało – wysłuchania. Był dojrzały i charyzmatyczny, momentami budził wręcz podziw techniką operowania głosem i wyczuciem dźwięku.To, co zaprezentował nie budziło wątpliwości – faktycznie jest jednym z najlepszych!

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto