Protestowali, słali pisma, bo okoliczne łąki, podwórka czy nawet plac zabaw, każdej jesieni i każdej wiosny zamieniają się w jezioro. I zaczęli się głowić urzędnicy, co z tą wodą jest nie tak, że ciągle te Stróżki zalewa i im złej prasy przysparza? Głowili się i głowili, a miesiące mijały i kolejna jesień przyszła i znów zalało.
Wtem – a musiała to być jedna z potężniejszych głów w urzędzie – rzuciła pomysł: „Niech się naukowcy tym zajmą, wyjaśnią i środki zaradcze zalecą”. Reszta z pewnością zgodziła się z tezą, że sprawa jest uwagi jajogłowych warta. Jak uradzili, tak zrobili. Na Stróżkach pojawili się specjaliści z uniwersytetu.
Pomierzyli, przebadali i jest analiza. W skrócie można ją przedstawić tak: woda ma to do siebie, że płynie w dół. Tak więc Stróżki będą zalewane zawsze. Naukowcy na tym jednak nie poprzestali i wskazali władzy remedium: istniejące rowy oczyścić i nowy rów do rzeki przekopać. Genialne i proste.
Szkoda tylko, że takie wnioski da się wyciągnąć na podstawie wiedzy zawartej w podręczniku do fizyki dla gimnazjum.
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?