Do kampanii jeszcze daleko, a na jakiś spektakularny przewrót wymagający wyborów wcześniejszych się nie zanosi. To ostatni czas na podejmowanie przez władze ryzykownych decyzji. Ryzykownych, czyli takich, które mogą być trudne, a o których mało kto będzie pamiętał za dwa lata przy urnie. To tyle z inżynierii politycznej.
Wydawałoby się, że ostatnia akcja urzędu „Twój głos dla Twojego miasta” jest strzałem w przysłowiową dziesiątkę. Piarowo na pierwszy rzut oka – jak najbardziej. Władza chce wiedzieć, czego lud od niej oczekuje. Kontaktu władza się nie boi i w ankiecie internetowej życzenia można pisać. I w zasadzie nic w tym złego.
Taka ankieta powinna wisieć od momentu zaprzysiężenia. To nie powinna być jednorazowa akcja, bo może odnieść skutek odwrotny do zamierzonego.
Dlaczego odwrotny? Ano dlatego, że obywatel może sobie pomyśleć w sposób następujący: „No do cholery, 2 lata temu głosowałem na konkretne pomysły i obietnice, teraz mam doradzać? Ankietę wypełniać? Czy oni nie pamiętają, co obiecywali?” – w takim momencie dobry piar zamienia nam się w piar funta kłaków warty.
Tego typu akcja (chodzi mi o ankiety), byłaby też zrozumiała, gdyby wszystkie obietnice wyborcze były już co do joty wypełnione, tymczasem kilka spraw nadal czeka. Może się czepiam i dziury w całym szukam..., a może władza nie ma pomysłu. Tak czy inaczej, kto pyta, nie błądzi.
Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?