Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Mieczysław Koliński wyszedł ze szpitala i... zmarł!

Magda Prętka
KPP Szamotuły
Mieczysław Koliński doznał zatoru płucnego i zmarł. Chwilę wcześniej wyszedł ze szpitala w Szamotułach. Rodzina zmarłego jest rozżalona. SP ZOZ tłumaczy zaś, że do błędu medycznego nie doszło

Mieczysław Koliński

Od tragicznego zdarzenia na drodze pomiędzy Szamotułami a Kępą minął ponad miesiąc. Rodzinie zmarłego Mieczysława Kolińskiego wciąż jednak trudno pogodzić się ze stratą. Jego żona, dzieci i bliscy twierdzą bowiem, że gdyby tylko lekarz, który w nocy przyjmował go w szamotulskim szpitalu zlecił dodatkowe badania, mężczyzna wciąż mógłby być razem z nimi. Stanowisko SP ZOZ -u natomiast jest bardzo jasne: do żadnego błędu medycznego nie doszło.

W nocy z 30 lipca na 1 sierpnia 60 - letni Mieczysław Koliński udał się do lecznicy z poważnym bólem ręki. Nie chciał wzywać pogotowia do domu, by nie sprawiać kłopotu i fatygować służb medycznych, które wzywane są przecież tylko do nagłych przypadków. Sam pojechał zatem do Szamotuł.

– W szpitalu ojciec dostał tylko zastrzyk przeciwbólowy, który miał zacząć działać po upływie ok. pół godziny. Nie przeprowadzono żadnych badań. Na dodatek lekarka, która go przyjmowała nakrzyczała na tatę mówiąc, że zawraca jej głowę w nocy z bólem ręki. Jej zdaniem powinien zaczekać do rana i udać się do lekarza rodzinnego. A przecież tata nigdy na nic się nie uskarżał, więc skoro zdecydował się już pojechać do szpitala, to naprawdę musiał odczuwać wielki ból – opowiada pani Lidia, córka Mieczysława.

Po wyjściu z lecznicy mężczyzna od razu zatelefonował do żony i zrelacjonował jej przebieg wydarzeń w szpitalu. Było już po godzinie 1.00 w nocy. Mieczysław, który wciąż odczuwał ból ręki, mając jednak nadzieję, że podany mu lek przeciwbólowy wkrótce zacznie działać, wsiadł do samochodu z zamiarem powrotu do domu – do Baborówka. Wyczekująca go żona, nigdy jednak nie zobaczyła już męża. Na drodze prowadzącej do Kępy, tuż za stacją benzynową, z niewiadomych przyczyn mężczyzna zjechał na lewy pas jezdni, a auto zatrzymało się na drzewie. Nie uderzyło w nie jednak, tylko do niego dojechało. Kiedy ratownicy medyczni dotarli na miejsce, 60 – latek już nie żył. Doszło do zatoru płucnego, którego objawem najprawdopodobniej był silny ból ręki.

– Gdyby tylko zatrzymano go w szpitalu na obserwacji, gdyby wykonano choćby podstawowe badania krwi, być może udałoby się go uratować. Nie wiemy tego na pewno, ale jest jakiś cień nadziei, że tata jednak by żył. Przecież nawet podstawowe badania wykazałyby, że dzieje się coś złego – przekonuje pani Lidia.

Tak naprawdę nie wiadomo, co stało się w drodze powrotnej do Baborówka. Przeprowadzona sekcja zwłok ujawniła zator płucny, lecz trudno stwierdzić, czy wcześniej mężczyzna stracił przytomność, a tym samym panowanie nad pojazdem, czy ból tak bardzo mu doskwierał, że nie był już w stanie prowadzić samochodu. Jakkolwiek jednak te parę minut by nie wyglądało, Mieczysław progu domu już nie przekroczył.

– Nad ranem pojechaliśmy na drogę, gdzie doszło do wypadku. Wiedzieliśmy, że pan Mieczysław udał się do szpitala i nie uzyskał tam odpowiedniej pomocy. Fakt, że człowiek po wyjściu ze szpitala umiera na ulicy jest szokujący. Wciąż nie możemy się z tym pogodzić – mówi Krystyna Święcicka z Baborówka, z której rodziną pan Mieczysław zawodowo związany był od wielu lat.

W związku z tym, że zebrane informacje bazują przede wszystkim na relacji rodziny zmarłego, zwróciliśmy się do SP ZOZ -u w Szamotułach z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie. Jest ono co prawda lakoniczne, ale zarazem rzeczowe.

Okazuje się, że chociaż do dyrekcji szpitala do dziś nie wpłynęła żadna skarga w związku z opisywanym zdarzeniem, dyrektor Remigiusz Pawelczak zobowiązał lekarza do złożenia pisemnej informacji na temat przypadku. Dodatkowo powołał zespół, który zapoznał się ze sprawą pod kątem medycznym. – Wstępne ustalenia wykluczają błąd medyczny – mówi dyrektor Pawelczak.

Dla rodziny zmarłego to jednak stanowczo za mało. Bliscy, którzy nie mieli nawet okazji się z nim pożegnać, są rozżaleni. Trudno im się dziwić. Tragedia rozegrała się tak naprawdę w jednej chwili, zaś na jej rozmiar nikt z osób, które znały pana Mieczysława, nie był przygotowany. Odpowiedzi na pytanie: co by było gdyby? już nie poznamy. Ale, czy można było zrobić więcej? Kontrola przeprowadzona w szpitalu dowiodła, że lekarz działający w oparciu o procedury go obowiązujące zrobił wszystko, co było w jego mocy, by pomóc mężczyźnie. A jednak nie zmienia to faktu, że niespełna 10 minut po wyjściu ze szpitala pan Mieczysław doznał zatoru płucnego i zmarł. Na drodze.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto