Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Proboszcz z Obrzycka znów na ławie oskarżonych

Redakcja
Proboszcz z Obrzycka po raz kolejny zasiadł na ławie oskarżonych. Wciąż nie ma wyroku w sprawie o spoliczkowanie 10 - letniego chłopca
Proboszcz z Obrzycka po raz kolejny zasiadł na ławie oskarżonych. Wciąż nie ma wyroku w sprawie o spoliczkowanie 10 - letniego chłopca Archiwum
Proboszcz z Obrzycka, ks. Józef M. oskarżony o spoliczkowanie 10 - letniego chłopca podczas mszy, w miniony piątek po raz kolejny zasiadał na ławie oskarżonych. W trakcie rozprawy przesłuchano kolejnych świadków, obecny był także biegły psycholog

Na początku lutego minął rok od wydarzenia, które rozpętało medialną, ale też i społeczną burzę w powiecie szamotulskim i całej Wielkopolsce. Sprawa spoliczkowania 10 – letniego chłopca, którego to czynu 7 lutego 2014 roku podczas mszy św. dopuścić się miał ks. proboszcz z Obrzycka, cały czas budzi szereg kontrowersji.

Do tej pory przesłuchano kilkunastu świadków – uczestników mszy, jak również osoby, które zeznawały o zdarzeniach sprzed lat, kiedy to jako dzieci miały być uderzone przez księdza lub ktoś z ich bliskich doświadczył podobnych zachowań duchownego. Sprawa nadal pozostaje jednak nierozstrzygnięta.

O fałszerstwie, czy też spisku dzieci nie ma mowy

W piątek, 13 lutego na ławie oskarżonych w Sądzie Rejonowym w Szamotułach po raz kolejny zasiadł proboszcz obrzyckiej parafii, ks. Józef M. Jeszcze w ubiegłym roku prokuratura postawiła mu zarzut naruszenia nietykalności cielesnej małoletniego Jakuba T. Ksiądz miał spoliczkować 10 – letniego chłopca w trakcie rozdzielania komunii po tym, jak dziecko próbowało podnieść upuszczony przez duchownego opłatek. Proboszcz nie przyznaje się do winy. Publicznie tłumaczył, że chłopca tylko odsunął, gdy ten chciał się schylić, aby podnieść z podłogi komunikant. Szamotulski sąd w ubiegłym tygodniu już po raz trzeci pochylił się nad tą sprawą.

Na wniosek obrony oskarżonego przeprowadzono dowód z uzupełniającej opinii biegłego psychologa na okoliczność ustalenia, czy powiązania pomiędzy małoletnimi świadkami w procesie: Kacprem M., Dominiką T. i Jakubem T. miały wpływ na treść składanych przez nich zeznań. Pytany o to przez sędziego, Pawła Legawca biegły psycholog, Włodzimierz Minikowski wyjaśniał, iż sprawa jest bardzo medialna, a dzieci nie były w żaden sposób od informacji z nią związanych odizolowane. – Bliskie więzi powodowały, że dzieci żyły tym, co się działo. Mogło mieć to wpływ na ich zeznania – mówił w trakcie piątkowej rozprawy psycholog .

Zaprzeczał on jednak, jakoby wartość dowodowa zeznań dzieci była mała, a one same dopuściły się fałszerstwa, czy spisku, co próbował ustalić sędzia.

– Wykluczam sytuację, w której dzieci relacjonowałyby zdarzenie, którego nie były świadkami. Dzieci mówiły o konkretnym przebiegu wydarzeń. Nie dodawały niczego od siebie, co wskazywałoby na fantazjowanie. Nie ma podstaw, by podważać psychologiczne kryteria wiarygodności tych zeznań. Dzieci prawidłowo rozumiały zadawane pytania, udzielały adekwatnych odpowiedzi – wyjaśniał Minikowski dodając później, że w trakcie składania zeznań małoletni świadkowie wykazywali się spontanicznością, swobodą i płynnością wypowiedzi.

Nieco inaczej zachowywał się pokrzywdzony Jakub T., który – jak mówił psycholog – ograniczał wypowiedzi jedynie do pytań sądu, był mało swobodny.

– Odniosłem wrażenie, że jest to chłopiec bardzo wrażliwy, łatwo urazić jego uczucia. W sposób szczególny mógł przeżyć tą sytuację, stąd jego emocjonalne zachowanie – płacz od momentu zdarzenia, aż do powrotu do domu – mówił Minikowski.

Psycholog odniósł się też do pewnych różnic, jakie dostrzegł w relacjach dzieci dotyczących incydentu w kościele. Jego zdaniem wynika to z faktu, iż Kacper M. i Dominika T. stali w różnej odległości od pokrzywdzonego, zaś samo zdarzenie było nagłe i niespodziewane.

– W głównej mierze dzieci koncentrowały się na zachowaniu Jakuba po odejściu od ołtarza – płakał do końca mszy i po wyjściu z kościoła – mówił Minikowski.

Biegły psycholog nie ma wątpliwości: dzieci mówią prawdę

Pytania obrony bazowały głównie na rozbieżnościach w relacjach małoletnich świadków. Wskazywano, że dzieci przytaczały różne wypowiedzi na temat tego, jak ksiądz postąpił z upadłym komunikantem, czy też, w której ręce trzymał kielich.

– To wynikało z miejsc, z których dzieci obserwowały zdarzenie. Nie były nastawione na dostrzeganie szczegółów. – wyjaśniał biegły psycholog.

Do owych szczegółów odniósł się on także odpowiadając na pytanie obrony: dlaczego Kuba nie pamięta, w który policzek został uderzony?

– Emocje mogły powodować, że Jakub nie dostrzegał tych szczegółów, które z naszego punktu widzenia były istotne – przekonywał Minikowski.

Sędzia, Paweł Legawiec podsumowując wcześniejsze wypowiedzi biegłego psychologa pytał o to, czy po wysłuchaniu małoletnich świadków ma on jakieś wątpliwości co do wspomnianego zarzutu, a tym samym i wiarygodności dzieci.

– Nie mam wątpliwości w zakresie tego, czy dzieci mówią prawdę. Po udziale w przesłuchaniu w czerwcu, a więc w bliskiej odległości od zdarzenia oraz po przesłuchaniach w grudniu, wątpliwości co do samego zdarzenia polegającego na uderzeniu w twarz nie mam – odpowiadał Minikowski dodając, że bardzo trudno jest jednak określić, jaki wymiar i jak dotkliwie fizycznie dla Jakuba T. było całe zajście.

Zdaniem biegłego większego znaczenia nie mają również rozbieżności, jakie pojawiają się w zeznaniach dzieci w odniesieniu do tego, czy w trakcie mszy w kościele panowała cisza, słychać było śpiew lub organy.

– Różnice w postrzeganiu nie podważają wiarygodności tych świadków – podkreślał biegły zaznaczając kolejny raz, że dzieci nie skupiały się na rejestrowaniu szczegółów – Powiedziały to, co same spostrzegły – kwitował.

Zdaniem obrony oskarżonego biegły te rozbieżności zdawał się jednak bagatelizować.

Ciąg dalszy w kwietniu

W trakcie piątkowej rozprawy na wniosek obrony przesłuchano 4 kolejnych świadków – uczestników mszy św. z 7 lutego 2014 roku. Do sądu stawiło się troje z nich.

W swoich zeznaniach Elżbieta K. i Helena M. przekonywały, że nie zauważyły, by w trakcie nabożeństwa zdarzyło się coś szczególnego. Były skupione na modlitwie. Magdalena L. z kolei przyznała, iż faktycznie doszło do jakiegoś zamieszania przy ołtarzu, jednak nie zwróciło to jej uwagi. Marianna W., która nie stawiła się na rozprawie zostanie przesłuchana 30 kwietnia. Do tego dnia sąd odroczył sprawę.

Mimo, że od incydentu, do którego dojść miało w kościele w Obrzycku minął już rok, rozstrzygnięcie całej sprawy może nie nastąpić tak szybko. Te, w których poszkodowanymi stają się dzieci, są bowiem niezwykle delikatne. O dalszych szczegółach będziemy na bieżąco informować.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto