Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zamiast kwiatów dla pedagogów, podarują trochę szczęścia...

Magda Prętka
Prace, które wykonają dzieci mają zostać wylicytowane we wrześniu
Prace, które wykonają dzieci mają zostać wylicytowane we wrześniu Paweł Kubiś
Paweł Kubiś z Wronek pełni roczną służbę w Polskim Kontyngencie Policyjnym Misji Pokojowej ONZ w Republice Liberii, gdzie pomaga dzieciom z sierocińca w Caldwell. Działania na rzecz tej placówki postanowili również podjąć uczniowie Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach. Zebrali ponad 1000 zł dla liberyjskich dzieci!

Zakończenie roku szkolnego naturalnie kojarzy się z wręczaniem świadectw, odświętnymi strojami, a także rozpoczęciem tak upragnionych przez uczniów wakacji. Nie należy jednak zapominać o pewnym szczególe – symbolicznych bukietach kwiatów składanych na ręce nauczycieli. Niby drobiazg, a mimo to zwyczaj ten stał się już swoistą tradycją uroczystych apeli, w związku z czym trudno byłoby wyobrazić sobie, aby to święto uczniowskiej społeczności zostało go pozbawione. A jednak…
Zakończeniu roku szkolnego w Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach tym razem towarzyszyła znikoma ilość kwiatów. Środki finansowe, które miały zostać przeznaczone na ich zakup bowiem, część uczniów postanowiła przeznaczyć na dużo ważniejszy cel, a mianowicie – na pomoc dzieciom przebywającym w sierocińcu w Caldwell w Liberii.

Działania na rzecz tej placówki podejmuje również Paweł Kubiś z Wronek – policjant, który od 6 maja pełni służbę w Polskim Kontyngencie Policyjnym Misji Pokojowej ONZ w Republice Liberii. Jest on przy tym wychowankiem szamotulskiego liceum.

– Bogdan Araszkiewicz, który wciąż jest nauczycielem historii w liceum, był moim wychowawcą. Szczęśliwie do dzisiaj utrzymujemy kontakt, a bezpośrednio przed moim wyjazdem do Liberii mieliśmy okazję do spotkania z okazji 20 – lecia matury. Kiedyś nadmieniłem mu i jego żonie o sierocińcu w Caldwell i strasznych warunkach tam panujących – tłumaczy Paweł Kubiś – Sierociniec powstał w 1996 roku. Założycielem była Anna Enoch, aktualnie ośrodkiem kieruje jej mąż, 52 – letni Steven Enoch. W sierocińcu przebywa 76 dzieci, chłopców i dziewczynek w wieku od 4 do 22 lat. Nie wszystkie są sierotami, gdyż część dzieci zostało oddanych przez rodziców z uwagi na brak możliwości zapewnienia im podstawowych potrzeb życiowych oraz nauki. Na terenie sierocińca funkcjonuje szkoła prowadzona przez pana Enoch i 15 innych nauczycieli. Nie jest to nauka w naszym rozumieniu – niewiele czasu przeznacza się tu na edukację – dodał.

Dziewczynki śpią w głównym budynku. Chłopcy oddzielnie w mniejszym. Pokoiki są małe, bez elektryczności. Łóżka ledwo nadają się do użytku, materace są brudne, dziurawe i zanieczyszczone. Na ścianach widać resztki farby, wszędzie czuć stęchliznę, gdyż dachy przeciekają i podczas pory deszczowej woda zalewa pokoje.
Dzieci otrzymują 2 posiłki dziennie. Niestety warunki w jakich są one przygotowywane i podawane znacznie odbiegają od jakichkolwiek norm. Nie ma talerzy i sztućców. Pod wiatą, na ziemi, stoją 2 metalowe piecyki, na których gotuje się to, co akurat jest dostępne. Dzieci jedzą rękoma.

– W ośrodku nie ma bieżącej wody. Na podwórku znajduje się działająca pompa, ale woda ta jest zanieczyszczona. Z uwagi na brak innej możliwości wykorzystuje się ją do mycia, prania i gotowania. Sierociniec w Caldwell wspomagany jest przez różnego rodzaju organizacje wyznaniowe, ale wystarcza z ledwością na podstawowe potrzeby i to w bardzo ograniczonym zakresie. Potrzeba tam właściwie wszystkiego. Jedyne na co te dzieci nie narzekają, to brak świeżego powietrza – tłumaczy Paweł Kubiś – Postanowiliśmy kontynuować ideę udzielania wsparcia dla sierocińca w Caldwell zapoczątkowaną przez poprzednie polskie kontyngenty policyjne Misji ONZ w Liberii. W niedzielę 10 czerwca, zgodnie z sugestią pana Enoch, zakupiliśmy 200 kilogramów ryżu. Spędziliśmy kilka chwil z dziećmi, które początkowo podchodziły do nas nieufnie. Po zrobieniu pierwszych zdjęć i możliwości ich zobaczenia na ekranach aparatów zostaliśmy kolegami. Dzieciaki nie odstępowały nas na krok – mówi Paweł.

I to właśnie ta historia podświadomie stała się przyczynkiem do podjęcia inicjatywy zebrania środków finansowych przez szamotulskich uczniów na potrzeby liberyjskich dzieci, w tym i ich rówieśników.

– Tak naprawdę pomysłodawców tej inicjatywy było kilku - przekonuje Bogdan Araszkiewicz, nauczyciel historii w Gimnazjum i Liceum im. ks. Piotra Skargi w Szamotułach – Zaczęliśmy zastanawiać się, w jaki sposób moglibyśmy pomóc Pawłowi w podejmowanych przez niego działaniach na rzecz sierocińca. Trudno mi nawet powiedzieć, kto rzucił ten pomysł, by zamiast kwiatów na zakończenie roku szkolnego, na zasadzie dobrowolności, uczniowie przekazywali pieniądze, które mogłyby przysłużyć się sierocińcowi. Podejrzewam, że ta inicjatywa wyszła od mojej żony. Grono pedagogiczne bardzo pozytywnie na nią zresztą zareagowało, podobnie jak i Samorząd Szkolny, którego skarbnik przyjmował zebrane przez poszczególne klasy pieniądze – dodał.

Inicjatywa skierowana została do całej społeczności szkolnej, jednak udział w niej nie był obligatoryjny – akcja odbywała się bowiem na zasadzie dobrowolności. Mimo to uczniowie bardzo żywo na nią zareagowali, czego efektem stało się zebranie 1 tys. 171 zł! Pieniądze zostały wpłacone na konto Rady Rodziców, a we wrześniu zostaną przekazane Pawłowi Kubisiowi, kiedy przyjedzie do Polski na krótki wypoczynek.

Niestety ze względu na wysokie cło i koszty transportu oraz ograniczoną ilość bagażu niemożliwe staje się wysłanie do sierocińca jakichkolwiek produktów – żywności, ubrań, czy najbardziej banalnych, choć tak potrzebnych dzieciom – kredek oraz papieru do rysowania. Policjant zamierza udać się do Caldwell ponownie w lipcu, po to, by – jak sam mówi – po prostu pobawić się z dzieciakami i zawieźć im jakieś łakocie, bo one tego potrzebują. Dostarczy im także materiały do prac plastycznych. Planuje bowiem przywieźć je do Polski i przeprowadzić licytację.

– Wspólnie z moją żoną oraz jej koleżanką chcemy zainicjować pomoc dla dzieciaków wśród mieszkańców Wronek. Franciszkanie i władze miasta przeprowadziły akcję „Kolędowanie dla Gruzji” i wiem, że są zainteresowani Liberią. Prace, które narysują dzieci, będą przeznaczone na aukcję – do każdej z nich zostanie dołączone zdjęcie autora z imieniem, wiekiem i nazwą plemienia z jakiego pochodzi. Obecnie czekam na informacje dotyczące spotkania z kierownictwem domu kultury i burmistrzem Wronek – wyjaśnia Paweł Kubiś.

Pomagać nadal zamierzają również szamotulscy licealiści, którzy od września prawdopodobnie znów zbierać będą środki na rzecz sierocińca. Wszystkie osoby, które chciałyby włączyć się w akcję pomocy proszone są o kontakt z naszą redakcją.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto