Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Aby we Wronkach działo się jak najwięcej. Wywiad z Dyrektorem WOK-u.

Paulina Śliwa
Paulina Śliwa
M. Poniewski  jest otwarty i liczy na komentarze mieszkańców
M. Poniewski jest otwarty i liczy na komentarze mieszkańców
Z Michałem Poniewskim Dyrektorem Wronieckiego Ośrodka Kultury, o zmianach w funkcjonowaniu WOK–u i planach na przyszłość, rozmawia Paulina Śliwa

Minął już ponad rok, odkąd jest Pan Dyrektorem WOKu. Co było dla Pana najtrudniejsze na samym początku?
Ludzie – mam na myśli powiązania społeczne, rodzinne, zależności, które tutaj istniały od zawsze. Ja, jako osoba z zewnątrz, poznawałem to i też łamałem niejednokrotnie tego typu rzeczy. Poznawanie specyfiki wronieckiej trwało jakiś czas. Wiele spraw się załatwia z konkretnymi osobami. Prosty przykład: przed niedzielną licytacją nie zwracamy się do samych firm, ale do konkretnych osób – prezesa, dyrektora . Przez ten rok udało mi się poznać te zależności; wiem dużo więcej i to z pewnością pomaga w pracy.

Jaki był największy sukces WOKu w 2012 roku?
Wzrost liczby zajęć i ich uczestników, a także uregulowanie spraw formalnych związanych z funkcjonowaniem WOK-u.
Obserwujemy powolny, ale stopniowy wzrost, jeśli chodzi o liczbę uczestników i zajęć. Udało mi się uregulować większość spraw związanych z muzeum. Przed komisją konkursową zaznaczałem, że zależy mi na jak najlepszym działaniu muzeum. W tym roku muzeum we Wronkach zostało – po wielu latach – jednostką pełnoprawną. Takie działania nie są medialnie spektakularne, ale są konieczne do poprawnego funkcjonowania jednostki. Planuję przeniesienie wystaw tak, żeby były ułożone chronologicznie: archeologia na samym dole, wyżej historia, a na górze etnografia, w zainscenizowanych ekspozycjach. Mam pomysł na odważne unowocześnienie muzeum, ale na to są potrzebne duże środki. Będę się starał o dotacje zewnętrzne. Myślę o tym, aby pojawiły się tam duże przeszklone scenerie. Nawiązuję tutaj do Muzeum Historii Naturalnej w Nowym Jorku – wprawdzie duży przykład – ale chodzi o to, aby jedna scenka opowiadała całą historię. Do tego potrzebny byłby tylko narrator, który by to odczytał. Pozytywne jest to, że mamy wspólność idei – ja, kierownik muzeum Daria Wajdeman-Waszyńska oraz Piotr Pojasek. Dobre jest też to, że mamy przyzwolenie Burmistrza i Rady Miasta, aby tę działalność rozwijać.
Do sukcesów można zaliczyć organizowanie imprez plenerowych. Noc Świętojańska we Wronkach była naprawdę na wysokim poziomie, Dni Wronek z pewnością miały jakiś nowy koloryt. Pojawiły się 2 nowe – Missisipi Warta Blues i Jarmark Katarzyński, który ożywił okres przedświąteczny we Wronkach. To wszystko zrealizowane było dzięki pracownikom i zaangażowaniu wielu osób we Wronkach, którym w tym miejscu dziękuję. To wspólny sukces.

Co Pan myśli o przeniesieniu biblioteki na dworzec?
Biblioteka i muzeum powinny być w dwóch oddzielnych budynkach. Biblioteka powinna być samodzielną jednostką w centrum miasta. Książki wymagają dużej powierzchni; magazyn musi być odpowiednio przygotowany. Myślę, że przebudowa dworca jest okazją do przeniesienia biblioteki, która w muzeum została umieszczona bodajże 20 lat temu. Mimo że powierzchnia w pomieszczeniach na dworcu jest prawie taka sama, jak w muzeum, to możliwości są zdecydowanie inne. Jest inna kubatura – mielibyśmy prawie 5 metrów wysokości w jednym z pomieszczeń i to umożliwiłoby nam zrobienie bardzo wysokiego magazynu na książki. Powstałaby również odrębna salka, gdzie mogłyby odbywać się zajęcia biblioteczne, plastyczne dla dzieci, spotkania autorskie dla dorosłych. Na dworcu konieczny byłby darmowy internet, czym moglibyśmy przyciągać ludzi oczekujących na pociąg. Uważam, że przeniesienie biblioteki byłoby to dobrym rozwiązaniem. Były rozważane także 2 inne lokalizacje (budynek „Postępu” i „Pastorówka”), jednak ze względu na nieuregulowany stan prawny, biblioteka na przenosiny musiałaby czekać latami.

W świadomości mieszkańców utrwaliła się nazwa „Muzeum Regionalne we Wronkach”. W tej chwili funkcjonuje „Muzeum Ziemi Wronieckiej”. Dlaczego?
Ziemia wroniecka nigdy nie była regionem, zawsze była regionem administracyjnym, ale nie była w jakiś szczególny sposób wyodrębniona. Kiedyś przylgnęło określenie „regionalne” do tych małych muzeów, które nie miały statusu okręgowych. W tej chwili nie ma podstaw merytorycznych do nazywania tego regionem, a „ziemia wroniecka” dobrze wpisuje się w nomenklaturę lokalną i pokazuje, że coś się zmieniło w stanie prawnym muzeum, które jest wreszcie wpisane do statutu jako wyraźna jednostka.

Co się nie udało w 2012?
Uważam, że cały czas kuleje u nas promocja. Podstawową rzeczą, którą chciałbym usprawnić, to informowanie wronczan o tym, co się dzieje. Kanały informacyjne mamy dość dobre: Internet, portale społecznościowe, newsletter. Informacje są też zamieszczane w prasie. Zależy mi na zażyłej więzi między promocją, a wydawcami lokalnych gazet. Chodzi też o przyzwyczajanie ludzi do tego, że informacje można znaleźć w określonych miejscach. Mieszkańcy przyzwyczaili się, że większość informacji przekazywana jest „drogą pantoflową”. Nie zamierzamy z tego rezygnować, ponieważ „marketing szeptany” jest skuteczny. Jestem też otwarty – jeśli ktoś podpowiada, jak można się wypromować, chętnie z tego korzystam.

Czego jeszcze brakuje Wronkom od strony kulturalnej i z czego to wynika?

Ostatnio w trakcie posiedzenia Komisji Kultury padły głosy, że potrzebne jest nam nowoczesne, multimedialne kino. Prawdopodobnie pójdziemy w tym samym kierunku, w którym poszły Szamotuły. Musimy znaleźć dofinansowanie na zakup projektora cyfrowego, aby w naszym kinie mogły odbywać się regularne seanse. Wiem, że mieszkańcy jeżdżą do szamotulskiego kina, duża grupa osób jeździ do Poznania. Warto by było zachować coś dla ludzi we Wronkach.

Jakie aspekty działalności, jakie sekcje WOKu cieszą się największym zainteresowaniem i dlaczego?
W zespole folklorystycznym „Marynia” utrzymuje się cały czas ta sama tendencja wzrostowa. W „Maryni” są doskonali instruktorzy. Nauka śpiewu daje duże efekty. Wydaje mi się, że jest szansa na odbudowanie wizerunku sprzed kilku lat. Mażoretki po ostatnich sukcesach przeżyły gwałtowny przypływ dziewczyn, które chciałyby tańczyć. W tej chwili mamy 80 dziewczyn, które ćwiczą w 4 grupach wiekowych. Dużym zainteresowaniem cieszy się orkiestra dęta. Dzięki akcji naborowej udało się ściągnąć 20 młodych osób, które ćwiczą grę na różnych instrumentach. Mamy w przyszłości nadzieję na stworzenie młodzieżowej orkiestry dętej. Zainteresowaniem cieszy się teatr „Odgrywane Kapsle”, na zajęcia tam chodzą osoby o określonych i specyficznych oczekiwaniach. Powołaliśmy sekcję baletową. Wcześniej zajęcia odbywały się w WOKu, ale były na zasadzie dowolnej – rodzice przyprowadzali dzieci do instruktorów, a oni odprowadzali odpłatność. W tej chwili to pełnoprawna sekcja WOKu, jest regularność, a liczba osób zainteresowanych jest bardzo duża. Nie spada zainteresowanie aerobikiem, są zajęcia z zumby, które przyciągają wiele Pań. Jedna z dużych wronieckich firm zainteresowała się korzystaniem z tych zajęć w WOKu.

Co sądzi Pan o wronieckiej publiczności?
Publiczność we Wronkach jest bardzo wymagająca, ale ma też nie do końca określone oczekiwania. Preferowane są imprezy w plenerze oraz z udziałem wronczan jako wykonawców. Gorzej z zamkniętymi i płatnymi koncertami oraz występami. Lata trywializowania kultury (w PRLu) nie pozwoliły wykształcić w ludziach nawyków chodzenia do teatru, czy pójścia na dobry koncert – organizowany przez dom kultury. Jest w końcu we Wronkach grupa publiczności bardzo wymagająca i musimy do niej również trafić. Właśnie w tym tygodniu zgłosiły się do mnie osoby chcące zobaczyć operetkę we Wronkach. Przedstawienie planuję na marzec tego roku.

Czego możemy się spodziewać po WOKu w roku 2013?
Chciałbym położyć nacisk na imprezy plenerowe, tak, aby się działo jak najwięcej w Olszynkach i w innych miejscowościach gminy. Trwają rozmowy z Burmistrzem i z niektórymi sołtysami. Planujemy wprowadzić zajęcia na wsiach z animatorami kultury, których właśnie szukamy. Zależy mi na rozwoju kina. Liczymy na sukcesy naszych wychowanków, na to, że zespoły zaczną przywozić nagrody - myślę o Mażoretkach oraz o Maryni, która bierze udział w Turniejach Tańców Narodowych. Chciałbym, by w jakimś stopniu odmłodziła się orkiestra dęta (to już jest widoczne). Chcemy odświeżyć zapomniany festiwal filmowy „Jedna minuta”. Udało nam się porozumieć z jego twórcami, chcemy, by na początku czerwca powrócił do Wronek. Liczymy też na komentarze i pozytywny odzew Publiczności.

Dziękuję za rozmowę.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto