Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Kiedy medycyna była sztuką

Norbert Woźniak
SP ZOZ
Dla grupy pracowników szamotulskiej służby zdrowia nadszedł moment refleksji i bilansu dziesiątek lat dokonań. Dyrektor szamotulskiego szpitala, Remigiusz Pawelczak podziękował osobom, które przeszły na emeryturę w 2016 roku. Dziękował za wieloletnią, trudną i wymagającą pracę .

Mieczysława Gazińska , Mieczysław Dopierała, Piotr Kasprowicz, Dorota Kołacka, Tomasz Piotrowski, Andrzej Tecław, Maria Kowalczyk, Jolanta Ziętek przeszli na emeryturę. Część z nich mimo osiągnięcia wieku emerytalnego zdecydowała się także ten etap swojego życia związać z SP ZOZ .

Dyrektor życzył emerytowanym pracownikom zdrowia i spokoju. Dziękował za zaangażowanie, poniesiony stres i wysiłek włożony w pracę na rzecz zdrowia pacjentów. Pracę niełatwą, czasem związaną z brakiem zrozumienia i niewdzięcznością. Pracę, której stawką są największe wartości - życie i zdrowie mieszkańców naszego powiatu. Pracę dającą satysfakcję i prestiż, ale też niezwykle odpowiedzialną. Pracę, w której nie można pozwolić sobie na błędy.

Emeryci wspominali wspólnie przepracowany czas. Dzielili się swoimi planami na kolejne lata życia.

Agresja pacjentów

Maria Kowalczyk wspominała, że do najbardziej stresujących momentów należało zachowanie agresywnych pacjentów w szpitalu.

- Bardzo, bardzo się bałam - mówiła. Takie zachowanie wynikało czasem ze spożytego alkoholu, a czasami po prostu z choroby. - Była taka sytuacja, że zostałam sama na oddziale, bo druga koleżanka była zajęta na bloku operacyjnym. Pacjent był tak agresywny, że nie mogłam sobie poradzić, a bałam się też o innych pacjentów - wspominała.

Trudne realia

Znany zwłaszcza ciężarnym pacjentkom dr Andrzej Tecław pracę w szpitalu rozpoczął w 1979 roku.

- 37 lat minęło odkąd tutaj pracuję, w tym jednym szpitalu - od razu po stażu na oddziale ginekolo-giczno - położniczym - mówił. - Przez zdaje się kilkanaście lat byłem kierownikiem oddziału pomocy doraźnej i pogotowia w ciężkich czasach, kiedy brakowało przede wszystkim chętnych do dyżurowania, bo nie było wtedy lekarzy.

W pamięci zostały mu czasy, kiedy podczas wakacji czy w święta nie można było rozpisać grafiku. Zostawały wolne, nieobsadzone miejsca. - Kiedyś pamiętam, wziąłem tydzień czy dwa urlopu, żeby cały czas prawie siedzieć w pogotowiu i zabezpieczyć tydzień czy dwa wakacji - opowiadał podczas spotkania.

Lekarz Piotr Kasprowicz trafił do Szamotuł w 1980 roku. - Na mnie największe wrażenie robi (poza upływem czasu i zmienianiem się pokoleń kolegów) skok technologiczny. Kiedy przyszedłem do tego szpitala, to poza rentgenem nie było literalnie niczego. Gdybyśmy dzisiaj cofnęli się dotamtych lat, to byśmy chyba zorganizowali strajk włoski - mówił.

Wtedy więcej zależało od lekarza. Jedyny tomograf był w Poznaniu. - Robiliśmy wszystko - mówił lekarz wyliczając badania noworodków, pracę na oddziale pediatrycznym i udział w operacjach. - Tak strasznie dużo od nas zależało. Teraz zaczynamy się przesuwać w kierunku procedur - zauważył. - Kiedyś medycyna była sztuką. Mnie trochę tego brakuje - dodał.

Wraz z rozwojem szpitala pracownicy byli zmuszeni do podnoszenia swoich kwalifikacji. Dziś nie do pomyślenia jest wyjazd ciężarnej z pełnym pęcherzem do Poznania na badanie ultrasonograficzne. - Przed laty braliśmy trzy kobiety w ciąży do Poznania, a tam zjechały się karetki z całego województwa. Te panie tam płakały, prosiły, żeby coś zrobić - wspominał jeden z kierowców.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto