MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Kot z Mutowa nie przeżył. Tragedia zwierzęcia

Magda Prętka
Kot z Mutowa nie przeżył
Kot z Mutowa nie przeżył Archiwum
Kot z Mutowa przez ponad rok błąkał się po wsi z poważnym urazem głowy. Mimo, że żył wśród ludzi, nikt nie zareagował. Zwierzę zmarło. Kota udało by się uratować, gdyby wcześniej trafił do lekarza

Sprawa okaleczonego kota wstrząsnęła miastem i okolicą, po raz kolejny podnosząc pytania o obojętność i bezmyślność człowieka, a także o granicę jego okrucieństwa. Ta wydaje się być bardzo cienka i daleko posunięta zarazem...

Do schroniska dla zwierząt działającego w Przyborówku napłynęło zgłoszenie od mieszkanki Mutowa dotyczące kota błąkającego się po wsi z rozległą raną na głowie. Kierująca przytuliskiem Wanda Jerzyk bez zbędnej zwłoki pospieszyła z pomocą. Zwierzę udało się jednak wyłapać dopiero podczas czwartej wizyty w Mutowie. Wolontariusze przeżyli prawdziwy szok – uraz głowy zwierzęcia okazał się bardzo poważnym okaleczeniem. Kot od ponad roku zmagał się z niewyobrażalnym wręcz bólem. Mimo, że żył tuż obok ludzi, którzy prawdopodobnie go dokarmiali, nikt wcześniej nie zareagował.

– Nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ten kot musiał cierpieć. A jednak miał w sobie tak wielką wolę walki, że mimo urazu przeżył ponad rok. Tego, jak wyglądał nie da się opisać. Jego oko wbite było w bok głowy, nie miał połowy szczęki, był strasznie wychudzony – mówi z żalem Wanda Jerzyk – Zabraliśmy go do lekarza weterynarii, podano mu antybiotyki, planowany był przeszczep. Lekarz stwierdził martwicę i obecność komórek rakowych. Po 7 dniach kot zmarł mimo, że lekarze robili co tylko było w ich mocy, by zwierzę uratować. I udało by się, gdyby tylko wcześniej trafiło do lekarza – dodaje ze smutkiem Wanda Jerzyk.

„Zombik”, jak nazwali kota wolontariusze prawdopodobnie został uderzony z dużą siłą bezpośrednio przez człowieka lub uległ uderzeniu mechanicznemu np. na skutek potrącenia przez pojazd lub rzut kamienieniem. Po zdarzeniu nie udzielono mu pomocy, w związku z czym, wraz z biegiem czasu uraz się pogłębiał.

Dlaczego dopiero po ponad roku ktoś zdecydował się zawiadomić schronisko? Na to pytanie wciąż brakuje odpowiedzi. Bo przecież zwierzę można było uratować.

Wraz z Wandą Jerzyk apelujemy do mieszkańców, by w sytuacjach, gdy natrafiają na pokrzywdzone lub chore zwierzęta, zgłaszali takie przypadki do odpowiednich służb. Może to być straż miejska, policja, TOZ, inspektorat weterynarii lub schronisko dla zwierząt w Przyborówku. Nie lekceważmy cierpiących czworonogów! a
ą

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto