Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pułkownik Grzegorz Kaliciak spotkał się z uczniami Zespołu Szkół nr 3 w Szamotułach [ZDJĘCIA]

Magda Prętka
W piątek 20 kwietnia w Zespole Szkół nr 3 gościł płk Grzegorz Kaliciak, który na początku kwietnia 2004 kierował obroną ratusza w Karbali w Iraku. Wielokrotnie wyjeżdżał na misje wojskowe poza granicami kraju.

Przez blisko 1,5 godziny w szkolnej auli panowała absolutna cisza. Z minuty na minutę uczniowie coraz bardziej zasłuchiwali się w opowieści pułkownika Kaliciaka. Mówił niemalże bez emocji. O tym czym są misje, o zespole stresu pourazowego, z którym zmagają się żołnierze, o wyjazdach na Bliski Wschód i wydarzeniu, które na stałe wpisało się w jego życie. Historię obrony ratusza w irackiej Karbali młodzież znała już z filmu Krzysztofa Łukaszewicza. Ale dopiero relacja naocznego świadka – uczestnika tamtych zdarzeń urealniła opowieść dużego ekranu.

Na początku kwietnia 2004 roku, podczas II wojny w Zatoce Perskiej, w dużych miastach Iraku dochodzi do serii zamachów. Rebelianci zamierzają zdobyć siedziby władz lokalnych, policji i wojska. Pułkownik Kaliciak na stanowisku dowódcy kompanii rozpoznawczej kieruje obroną tzw. city hall w Karbali. To właśnie on był pierwowzorem postaci kapitana Kalickiego, którą w filmie „Karbala” zagrał Bartłomiej Topa. – Przez kilka dni 50 polskich i bułgarskich żołnierzy, opuszczonych przez iracką policję, broniło się przed kilkuset uzbrojonymi rebeliantami, których celem było zdobycie ratusza. Władze lokalne przygotowywały się akurat do wyborów. Rebelianci prowadzili do nas ogień z mecze-tu, co było niezgodne z konwencją genewską. Musieliśmy odpowiedzieć tym samym. Zużywaliśmy bardzo dużo amunicji, gdyż każda zmiana żołnierza na danej pozycji była poprzedzona ścianą ognia – mówił płk Kaliciak.

Opowiadał jednak nie tylko o Iraku. Uwagę przykuwał także pokaz zdjęć towarzyszący jego historii o misji bojowej w Afganistanie, gdzie podczas 9 zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego do domów nie wróciło 4 Polaków. – To była nierówna walka, dlatego straciliśmy ludzi – tłumaczył – Było nas za mało. Na dodatek rebelianci przekupywali społeczność lokalną, by wspólnie z nimi walczyła. Rano witali nas serdecznie, a w nocy do nas strzelali – dopowiadał.

Na wielu fotografiach prezentujących m.in. życie bazy wojskowej można było dostrzec radosne zwierzęta. Czworonogi zawsze towarzyszyły żołnierzom na misjach. – Były bardzo pożyteczne. Psy wyczuwały każde zagrożenie, koty z kolei łapały żmije i skorpiony, broniły nas przed nimi – wyjaśniał pułkownik.

Brał udział w wielu misjach. To dzięki nim poznał Iran, Kuwejt, Pakistan, Czad, Rumunię i mnóstwo innych – jak podkreślał – pięknych miejsc na świecie. Miał wyjechać do Bośni. W styczniu br. odszedł z 17 Brygady Zmechanizowanej w Międzyrzeczu, z którą wyjeżdżał m.in. na Bliski Wschód i objął stanowisko dowódcy 6 Mazowieckiej Brygady Obrony Terytorialnej. Zakończył już przygodę z misjami, ale nigdy o nich nie zapomni. Podobnie jak uczniowie długo nie zapomną spotkania z nim.

Szeroka relacja z piątkowego spotkaniu w "Dniu Szamotulskim"

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto