Do rozpoczęcia przygody z muzyką namówiła Tomasza przyjaciółka rodziny, Pani Marzenia, która pracowała wtedy w Szkole Muzycznej w Krotoszynie. Na początku wybór padł na gitarę, jednak szybko skierowano uwagę siódmoklasisty na instrumenty dęte. Z pierwszej lekcji Tomasz wrócił więc z saksofonem, po powrocie do domu uznał jednak, że instrument jest zdecydowanie za głośny.
- Wróciłem do szkoły i na szczęście udało mi się namówić mojego nauczyciela na inny instrument i w ten sposób wybraliśmy klarnet - wspomina muzyk. Mój pierwszy nauczyciel Sławomir Morawski do dziś uczy w szkole w Krotoszynie - dodaje.
Nauka muzyki spodobała się Tomaszowi na tyle, że po niespełna dwóch latach zdecydował się na kontynuację nauki na drugim stopniu szkoły muzycznej. Wtedy dowiedział się o poznańskiej Ogólnokształcącej Szkole Muzycznej II stopnia im. Mieczysława Karłowicza. Pierwszy stopień trwa zazwyczaj przynajmniej cztery lata, ale wraz z nauczycielem podjął decyzję, że wraz z ukończeniem szkoły podstawowej spróbuje dostać się od razu do liceum muzycznego. Po rozpoczęciu nauki młody klarnecista rozkochał się w muzyce na dobre. Zarówno szkoła, jak i życie towarzyskie w bursie, w której mieszkał było niezwykle inspirujące. Tomasz wspomina tamten czas z uśmiechem. Poznał wtedy wielu serdecznych przyjaciół i kolegów.
Równocześnie zaczął swoją przygodę z orkiestrą symfoniczną, w której grał pod batutą Marcina Sompolińskiego. Wyjeżdżał na obozy i grał w ciekawych projektach muzycznych. Z biegiem czasu utwierdzał się tylko w przekonaniu, że kolejnym krokiem w edukacji będzie Akademia Muzyczna. Niemal od razu wiedział, że inna droga nie wchodzi w grę.
W czasie studiów nie spoczął na laurach, aktywnie uczestniczył w życiu akademickim, angażował się w wiele projektów muzycznych na uczeni, miał okazję grać pod batutą mistrzów z całej polski, m.in. Jana Krenza, czy Jacka Kaspszyka. Klarnecista grał również w Zespole Pieśni i Tańca Łany. Co ciekawe, muzyka ludowa nie zawsze była dla muzyka interesująca, dopiero, gdy zaczął grać w zespole, okazało się, że ją uwielbia.
- Dzięki temu doświadczeniu poznałem regionalny folklor, koncertowałem w Polsce, Europie i świecie. Udało mi się pojechać na wiele międzynarodowych festiwali muzycznych, co było nieocenionym doświadczeniem – opowiada Tomasz.
Tuż po studiach, w 2002 roku rozpoczął pracę w szkole muzycznej w Szamotułach, w której do dziś przekazuje wiedzę swoim podopiecznym. Jednak to, co było jego największą pasją, czyli gra na instrumencie musiała poczekać. Przez wiele miesięcy mobilizował się, ćwiczył, trzymał formę i wraz z akompaniatorką Anitą Skrobisz organizowali przeróżne koncerty. To przyniosło efekty już w 2005 roku, gdy dostał pracę w poznańskiej operze. Co ciekawe, swój pierwszy koncert zagrał w dniu, w którym urodził się jego pierwszy syn.
- Wróciłem do domu ze szpitala około godziny 6 rano, a koncert graliśmy o godzinie 11. Był to wtedy taki natłok emocji, że nawet nie pamiętam, co wtedy graliśmy – śmieje się muzyk.
Poza muzyką jego pasją są również góry, a zwłaszcza Karkonosze i fotografia, na którą, jak mówi, nie ma za dużo czasu, ale towarzyszy mu w wolnych chwilach. Podkreśla jednak, że to właśnie muzyka jest jego życiową towarzyszką.
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?