Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Szamotuły nigdy o Nim nie zapomną. Minęło 5 lat od śmierci Leonarda Brzezińskiego

Magda Prętka
Magda Prętka
20 stycznia minęło 5 lat od śmierci Leonarda Brzezińskiego, artysty - plastyka, wielkiego miłośnika kolarstwa i fotografii. W istocie był ikoną szamotulskiej kultury, której miastu dziś bardzo brakuje. W naszej pamięci zapisał się jako człowiek renesansu, ale i osoba, którą wypełniała ogromna ciekawość świata

Leonard Brzeziński - "Lordek"

Znajomi mówili na niego „Lordek”. Inni, spotykając Go na mieście, kłaniali się w pas pozdrawiając: dzień dobry panie Brzeziński! Uśmiechał się rzadko, ale był człowiekiem pełnym humoru.

Niezliczone anegdoty, którymi raczył swoich rozmówców często wywoływały śmiech do utraty tchu. A historie o Szamotułach, których dziś już nie ma zawsze spotykały się z wielkim zainteresowaniem i skłaniały do stawiania mnóstwa pytań. Był trochę jak kronikarz, z tą różnicą jednak, że nigdy nie przelał całej swojej wiedzy na papier. Czas na to miał dopiero przyjść. Miał.

Leonard Brzeziński urodził się w 1934 roku, jako syn Michała i Zofii z domu Matuszczak. Już jako kilkuletni chłopiec przejawiał zdolności plastyczne i wyjątkową wrażliwość artystyczną, które rozwijał pod okiem rodziców. Ojciec w w 1924 roku założył Artystyczno-Techniczne Zakłady Szklarskie. Matka natomiast była fotografem. Jako panna odbyła praktykę w zakładzie fotograficznym Roepkego przy ulicy Garncarskiej, a później została jego właścicielką i rozpoczęła pracę pod szyldem „Foto Matuszczak”.

– W Szamotułach poznała też swojego przyszłego męża Michała Brzezińskiego. Małżeństwo kupiło od pana Gajkowskiego parcele i na ulicy Kościelnej wybudowało dom, w którym mieściły się dwa zakłady: szklarski i fotograficzny. Działalność tego drugiego została zawieszona w okresie II wojny światowej, ale tuż po jej zakończeniu pani Zofia wznowiła pracę i prowadziła zakład przez 40 lat – opowiadała w styczniu 2018 roku Monika Romanowska – Pietrzak, kustosz Muzeum Zamek Górków w Szamotułach.

Szkoła w Poznaniu, studia w Toruniu

W domu Brzezińskich ponoć zawsze unosił się charakterystyczny zapach artyzmu. Młody Leonard dorastał w otoczeniu sztuki i rzemiosła. Jego dalsze wybory musiały być konsekwencją doświadczeń wyniesionych z domu, w którym tradycja, kultura i pasja znaczyły bardzo wiele. Stąd też zapewne zdecydował się kontynuować naukę
w Państwowym Liceum Plastycznym w Poznaniu, a następnie podjął studia na Wydziale Sztuk Pięknych Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, na kierunku witrażownictwo.

Możliwość kształcenia w tym zakresie, co wyraźnie podkreślał Andrzej Kruszona, znany szamotulski witrażysta, pojawiła się dopiero po wojnie, kiedy z inicjatywy Edwarda Kwiatkowskiego, wielkiego autorytetu w tejże dziedzinie, na toruńskim uniwersytecie otwarto witrażownictwo. Sam Kwiatkowski natomiast został pracownikiem uczelni i „opiekunem” kierunku. Leonard pobierał zatem naukę od najlepszych. Studnia ukończył w 1956 roku, a następnie zawodowo związał się z pracownią konserwatorską.

Brzeziński wraca co Szamotuł

O Grodzie Halszki jednak nie zapomniał – wrócił tutaj w roku 1958 i przejął zakład szklarski ojca przy ulicy Kościelnej.

Jego najważniejszymi dziełami są witrażowe okna opracowane dla katedry św. Michała w Elblągu, okna wielkoformatowe w Sochaczewie, Warszawie, Pile, Połczynie-Zdroju, Kole, Stawiszynie, Godziszowie, Lublinie, Kątach, Czchowie i Węgorzewie. W Szamotułach jego prace podziwiać można, między innymi, w bazylice kolegiackiej i w budynku szkoły muzycznej - informuje portal historyczno-kulturalny regionszamotulski.pl.

Równocześnie rozwijał się w dziedzinie fotografii. Nigdy jednak nie podjął działalności komercyjnej w tym zakresie. Fotografia do końca pozostała jego pasją, podobnie jak wyjazdy z cyklistami, z którymi zwiedzał region .

Przyjaciel szamotulskiego muzeum

Już w latach 60. działał w szamotulskim Klubie Fotografiki, a jego prace brały udział w licznych konkursach i wystawach. To właśnie on przygotował tekst do folderu promującego wystawę Klubu Fotografiki, która kilka lat temu odbyła się w Muzeum Zamku Górków.

– Pan Leonard był wielkim przyjacielem naszego muzeum – wspominała Monika Romanowska – Pietrzak –Na zajęciach warsztatowych, które prowadziłam z seniorami zawsze opowiadał o mieście, pamiętał wielu szamotulan, często wspominał tych ludzi i przywoływał różnego rodzaju anegdoty, ale był też człowiekiem, który żywo interesował się historią regionu i miasta. Przychodził na wystawy do muzeum, robił zdjęcia i często nas nimi obdarowywał. Ilekroć znajdował u siebie ciekawe materiały przynosił je do muzeum, a gdy potrzebowaliśmy pomocy merytorycznej, nigdy nie odmawiał - skwitowała.

Starszy pan w pstrokatej kurtce

Uosabiał sobą wszystko to, co w dawnych Szamotułach było najpiękniejsze. Do końca pozostał w domu rodzinnym przy Kościelnej – tuż obok głośno bijącego serca miasta. A to wciąż za Nim tęskni. Za tym starszym panem w pstrokatej kurtce, który zawsze z radością wsiadał na ukochaną kolarzówkę, by spotkać się z Szamotułami.

Dla wielu osób był bardziej fotografikiem, aniżeli witrażystą. My zwykliśmy określać Go po prostu człowiekiem renesansu, głodnym wiedzy, ciekawym świata. Technologiczna rewolucja stała dla Niego wyzwaniem, które sam przed sobą postawił i z którym poradził sobie doskonale, płynnie przechodząc z tradycyjnego analoga na aparat cyfrowy.

Paradoksalnie jednak zdjęć prezentujących Jego samego jest niewiele. Pozostają w prywatnych archiwach rodziny, znajomych i przyjaciół. Dzięki materiałom udostępnionym przez lokalnych fotografów - Tomasza Koryla i Jerzego Walkowiaka udało nam się jednak stworzyć obszerną galerię zdjęć "Lordka". Część z nich wykonana została w Jego domu i pracowni przy ulicy Kościelnej. To właśnie tu w roku 2010 wybuchł pożar, którego skutki również dostrzec można na zdjęciach (w galerii opublikowanej na portalu szamotuly.naszemiasto.pl).

Kiedyś będąc na plenerze z Grupą Fotograficzną KGP zaczepił nas starszy Pan i zapytał o aparat: To jest ten D700? Zaskoczyło nas, że ktoś w tym wieku orientuje się w sprzęcie foto. Odwiedziliśmy go w jego pracowni. Potem często spotykaliśmy się przy okazji różnych imprez odbywających się w Szamotułach - pisał o Brzezińskim Tomasz Koryl.

W istocie zapisał się w pamięci wielu osób. Po publikacji materiału w sieci Internauci i internautki dzielili się swoimi wspomnieniami za pośrednictwem fan page'a Szamotuły Nasze Miasto na Facebooku. Jedna z mieszanek pisała:

Ja pamiętam jak codziennie o 9:00 parzyłam kawę w Kawiarni Siedem Życzeń przez cały czas istnienia jej.... Panu Leonardowi... zawsze miły, uśmiechnięty, ciekawe rozmowy, miło rozpoczęty dzień dzięki Niemu...

Choć nigdy nie wykona już żadnego witrażu, nie zrobi zdjęcia, nie wsiądzie na kolarzówkę, na zawsze pozostanie tu, gdzie biło Jego serce - w Szamotułach. I w naszej pamięci.

Przygotowując wspomnienie wykorzystaliśmy informacje zamieszczone na portalu regionszamotulski.pl oraz te uzyskane w Muzeum Zamek Górków w Szamotułach. Za bogaty materiał zdjęciowy serdecznie dziękujemy Tomkowi Korylowi i Jurkowi Walkowiakowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto