Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nieśmiertelne utwory Deep Purple w szamotulskiej „Halszce”. Made in Warsaw i hołd dla legendy!

Magda Prętka
Magda Prętka
Kapela Made in Warsaw nie pobiła rekordu Deep Purple, który nadal pozostaje najgłośniejszym zespołem świata. Ale niedzielny koncert w Szamotułach na pewno wpisze się do historii, jako jeden z tych niezapomnianych

Legendarne utwory Deep Purple w Szamotułach

Na utworach Deep Purple wychowały się pokolenia. O ich ponadczasowym wymiarze świadczy fakt, że wciąż trafiają na playlisty stacji radiowych, z powodzeniem sprzedają się na serwisach streamingowych w sieci a osobom, które choć od rocka stronią, naturalnie kojarzą się z Wielką Brytanią i charakterystycznym brzmieniem Hammondów. Bo Deep Purple to ikona popkultury, legenda światowej sceny muzycznej, klasyka i zespół, który znać po prostu wypada.

Zmierzenie się z ich twórczością stanowi zatem nie lada wyzwanie. Warsztatowo doskonali, wokalnie kapitalni, w wydaniu koncertowym – wirtuozi sceny. By sięgnąć po ich repertuar trzeba zatem nie tyle odwagi (choć i tej trzeba), co ogromnej pewności siebie, doświadczenia, talentu rzecz jasna, pasji i niemałej porcji wariactwa. Wszak mowa o dorobku artystycznym przez wielu i wiele uznawanych za genialny.

Made in Warsaw – tribute band, który niedzielnym wieczorem 12 marca dziarskim krokiem wszedł na scenę kina „Halszka” w Szamotułach połączył to wszystko w taki sposób, że chyba nikt nie śmiał wątpić, iż ma do czynienia z artystami z wysokiej półki. I z osobami, dla których Deep Purple nie jest li tylko muzycznym kompanem.

Bardzo dobry warsztat, świetnie dobrany repertuar

Choć nie mówili zbyt wiele, mówiła za nich muzyka. Świetne, częściej drapieżne niż balladowe, acz melodyjnie w każdym calu brzmienie, w ułamku sekundy pozwoliło na zatarcie granicy między sceną a widownią. To ono przekonało do siebie publikę. Fantastyczne klawisze Łukasza Jakubowicza, który z przesterowanych (choć nie zawsze) Hammondów wydobywał czystą magię. Zadziorna gitara Dawida Pięty i jej rockowy pazur w najlepszym wydaniu. Podkręcająca tempo, pełna energii i scenicznego żywiołu perkusja Jakuba Oleszczuka. A do tego rozumiejący się ot, tak! charakterny bas Darka Goca z charyzmatycznym, wielobarwnym wokalem Jana Popławskiego. Wszystkie części układanki złożone w szalenie ekspresyjny (z drobnymi wyjątkami) koncertowy obraz.

Ale ciekawy był też sam repertuar. Wszak Deep Purple z przerwami działa od 1968 roku, więc wybranie tych najlepszych z najlepszych utworów, by stanowiły spójną, acz zróżnicowaną w temacie i stylistyce całość, nie mogło być łatwym zadaniem. Made in Warsaw umiejętnie żonglował jednak klimatem. Oprócz takich numerów, jak „Hush”, „Perfect Strangers”, czy „Burn” publiczność usłyszała też (i zaśpiewała razem z kapelą) m.in. kultową piosenkę „Child In Time”. Autorskich, utrzymanych w klimacie starego dobrego rocka, utworów Made in Warsaw też nie brakowało.

To był bardzo głośny, energiczny, momentami nastrojowy, a przede wszystkim wyjątkowy ukłon wobec legendy. Za organizacją koncertu stanął Szamotulski Ośrodek Kultury.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szamotuly.naszemiasto.pl Nasze Miasto